Mnie zaintrygowało i sięgnęłam po książkę, ale nie przeczytałam całej, tylko koło połowy, bo zbliżał się termin oddania do biblioteki i stos innych rzeczy do przeczytania narastał..ale to, co zdążyłam przeczytać podobało mi się z całą tą punkową estetyką.slawekpiela pisze:Myślę, że warto. Mimo gównianej autoprezentacjiFlandra pisze:ano generalnie zen mi nie odpowiadaslawekpiela pisze: Być może niefortunnie.
Punk. Bunt. Kontrast. Lilie, lotosy i uśmiechnięty Dlajlama kontra sedes i gówno.
Miało intrygować. Zderzenie popularnego obrazu buddyzmu z gównem.
Kodo Sawaki: "Zen is a piece of dry shit on an ass wiping stick,"
Jak widać nie zadziłało w Twym przypadku.
Może wcale nie zadziałało.
S
niemniej jednak książkę "hardcore zen" (sugerując się samym tytułem) miałam w planach przeczytać
pozdrawiam
S
Co czytają buddyści, czyli kupa nas, kupa wielka
Moderatorzy: kunzang, Har-Dao, iwanxxx
- Aditya
- Posty: 1115
- Rejestracja: pn maja 23, 2011 21:13
- Płeć: kobieta
- Tradycja: buddyzm
- Lokalizacja: Wonderland
Re: Co czytają buddyści, czyli kupa nas, kupa wielka
Motylu!
Dobre myśli jak złote mlecze
wyrastają z umysłu.
Dobre myśli jak złote mlecze
wyrastają z umysłu.
Re: Co czytają buddyści, czyli kupa nas, kupa wielka
nie tylko musiałby istnieć, ale też czytać książkiAsti pisze:I myślę, że target (zbuntowanych punków zainteresowanych praktyką zen etc.) raczej taki wstęp zachęci. Natomiast czy ten target w Polsce istnieje? Oto jest pytanie.
mnie nasuwa się pytanie (właściwie retoryczne):
skoro, "z założenia", target tej książki jest masakrycznie mały, to dlaczego wydawca dziwi się, że książka nie odniosła sukcesu?
zresztą, gdyby target książki był zdeterminowany przez to kim jest autor i o czym pisze, to książki o tematyce wojennej czytali by tylko kombatanci. Można by analogicznie narzekać, że kombatantów już praktycznie nie ma, wojna skończyła się w 1945 itd
- SherabNyima
- Posty: 57
- Rejestracja: sob wrz 27, 2003 10:25
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen/Szambala
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Co czytają buddyści, czyli kupa nas, kupa wielka
ależ target tej książki jest całkiem imo spory- fani filmów o potworach i całej japońskiej kultury pop, "zbuntowana" młodzież i dawne punki dziś w okolicach czterdziestki,spora część środowiska njuejdżowego i psychoterapeutyczno-coachingowego (klienci i profesjonaliści)
-
- Posty: 66
- Rejestracja: śr kwie 14, 2010 22:25
- Tradycja: zen
Re: Co czytają buddyści, czyli kupa nas, kupa wielka
SherabNyima pisze:ależ target tej książki jest całkiem imo spory- fani filmów o potworach i całej japońskiej kultury pop, "zbuntowana" młodzież i dawne punki dziś w okolicach czterdziestki,spora część środowiska njuejdżowego i psychoterapeutyczno-coachingowego (klienci i profesjonaliści)
Też nam się tak wydawało.
Widocznie nie dotarliśmy do tych środowisk...
Ideas anyone?
S
- SherabNyima
- Posty: 57
- Rejestracja: sob wrz 27, 2003 10:25
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen/Szambala
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Co czytają buddyści, czyli kupa nas, kupa wielka
sie nie odzywałem bo takie mam zamięszanie w zyciu
ale mam teraz konkret- sngha Drikung Kagyu chciałby wziac ksiazki ELAY w dystrubucje , od zaraz, z kim i jak to mozemy załatwic
ale mam teraz konkret- sngha Drikung Kagyu chciałby wziac ksiazki ELAY w dystrubucje , od zaraz, z kim i jak to mozemy załatwic
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: Co czytają buddyści, czyli kupa nas, kupa wielka
Pozwolę sobie nieco odkurzyć wątek, parę dni temu dopiero tutaj trafiłem.
Odnośnie kupowania książek: sam przez wiele lat z reguły kupowałem cokolwiek buddyjskiego pojawiło się w księgarniach. Nawet jeśli z góry wiedziałem, że i tak książki z tych czy innych powodów nie przeczytam. Wynikało to z docenienia faktu, że ktoś dzieli się Dharmą i chociazby z tego względu warto wydawcę wesprzeć nawet tym niewielkim zyskiem ze sprzedaży pojedynczego egzemplarza. A ponadto dać sygnał księgarniom, coby buddyjskie książki sprowadzały i umieszczały na półkach. Często okazywało się, że nieczytane przeze mnie książki przydają się jako źródło informacji podczas różnego rodzaju dyskusji w Internecie, albo jako źródło, do którego mogłem odesłać osobę, która pytała o jakąś kwestię.
Jak już część z Was wie założyłem niedawno wydawnictwo buddyjskie "Rogaty Budda". W skrócie, jak do tego doszło, aby sytuacja była klarowna.
W połowie zeszłego roku straciłem pracę, zresztą w idealnym momencie, bo po kilkunastu dniach okazało się, że urząd pracy prowadzi w ramach walki z bezrobociem nabór do programu dotacyjnego dla nowych mikroprzedsiębiorstw, załapałem się na rekrutację w ostatniej chwili. Warunek podstawowy: w trakcie trwania programu nie wolno było podjąć żadnej pracy. Nie miałem prawa do zasiłku, więc właściwie przez ten czas utrzymywała mnie głównie Agnieszka, bardzo mocno zresztą wspierając w działaniach zmierzających do założenia wydawnictwa, sam natomiast pełniłem (i pełnię nadal, bo się spodobało, a pracuję głównie w domu) zaszczytną rolę kura domowego
Udało się jakoś przetrwać ten rok, przebrnąć przez cykl szkoleń, testów i rozmów, pisanie podań, wniosków, aneksów, harmonogramów, biznesplanów i inszej makulatury. Ostatecznie zaowocowało to tym, że mój pomysł na założenie firmy reklamowej zakwalifikował się do przyznania dotacji.
Piszę o firmie reklamowej, bo takie było ogólne założenie, ale szkoda, że nie widzieliście zaskoczenia i niedowierzania w oczach pań urzędniczek i prowadzących szkolenia, kiedy dowiedziały się, że de facto będzie to wydawnictwo publikujące buddyjskie książki, a działalność usług graficzno-reklamowych ma tylko wesprzeć działalność buddyjską Udało się je jednak przekonać, że jest to kura znoszące złote jajka
Dotacja pokryła zakup sprzętu komputerowego i programów graficznych, oraz kilku licencji na książki, co jest o tyle istotne, że w ok. 20% obniża to koszty "wyprodukowania" książki, więc jest szansa, że nawet jeśli sprzedaż nie będzie wielka, stać mnie będzie na regularne wydawanie kolejnych tytułów z planowanej listy, których druk i tłumaczenie będą opłacane z bieżących wpływów ze sprzedaży. Chwała podatnikom UE, za to, że ich pieniążki przysłużą się Dharmie w Polsce.
Na razie mam sporo pracy przy "Rogatym", jednak, jak tutaj wcześniej wykazano: jest konieczność zacieśnienia współpracy między wydawcami. Jak tylko "Rogaty" okrzepnie, z chęcią wejdę w temat. Tymczasem zapraszam na ogólnodostępny profil "Rogatego" na FB:
https://www.facebook.com/RogatyBudda
Wkrótce udostępniona będzie też księgarnia on-line oraz pierwsza książka wydana pod znaczkiem "RB": Dilgo Khjentse Rinpocze "Skarb Serca Buddów".
Odnośnie kupowania książek: sam przez wiele lat z reguły kupowałem cokolwiek buddyjskiego pojawiło się w księgarniach. Nawet jeśli z góry wiedziałem, że i tak książki z tych czy innych powodów nie przeczytam. Wynikało to z docenienia faktu, że ktoś dzieli się Dharmą i chociazby z tego względu warto wydawcę wesprzeć nawet tym niewielkim zyskiem ze sprzedaży pojedynczego egzemplarza. A ponadto dać sygnał księgarniom, coby buddyjskie książki sprowadzały i umieszczały na półkach. Często okazywało się, że nieczytane przeze mnie książki przydają się jako źródło informacji podczas różnego rodzaju dyskusji w Internecie, albo jako źródło, do którego mogłem odesłać osobę, która pytała o jakąś kwestię.
Jak już część z Was wie założyłem niedawno wydawnictwo buddyjskie "Rogaty Budda". W skrócie, jak do tego doszło, aby sytuacja była klarowna.
W połowie zeszłego roku straciłem pracę, zresztą w idealnym momencie, bo po kilkunastu dniach okazało się, że urząd pracy prowadzi w ramach walki z bezrobociem nabór do programu dotacyjnego dla nowych mikroprzedsiębiorstw, załapałem się na rekrutację w ostatniej chwili. Warunek podstawowy: w trakcie trwania programu nie wolno było podjąć żadnej pracy. Nie miałem prawa do zasiłku, więc właściwie przez ten czas utrzymywała mnie głównie Agnieszka, bardzo mocno zresztą wspierając w działaniach zmierzających do założenia wydawnictwa, sam natomiast pełniłem (i pełnię nadal, bo się spodobało, a pracuję głównie w domu) zaszczytną rolę kura domowego
Udało się jakoś przetrwać ten rok, przebrnąć przez cykl szkoleń, testów i rozmów, pisanie podań, wniosków, aneksów, harmonogramów, biznesplanów i inszej makulatury. Ostatecznie zaowocowało to tym, że mój pomysł na założenie firmy reklamowej zakwalifikował się do przyznania dotacji.
Piszę o firmie reklamowej, bo takie było ogólne założenie, ale szkoda, że nie widzieliście zaskoczenia i niedowierzania w oczach pań urzędniczek i prowadzących szkolenia, kiedy dowiedziały się, że de facto będzie to wydawnictwo publikujące buddyjskie książki, a działalność usług graficzno-reklamowych ma tylko wesprzeć działalność buddyjską Udało się je jednak przekonać, że jest to kura znoszące złote jajka
Dotacja pokryła zakup sprzętu komputerowego i programów graficznych, oraz kilku licencji na książki, co jest o tyle istotne, że w ok. 20% obniża to koszty "wyprodukowania" książki, więc jest szansa, że nawet jeśli sprzedaż nie będzie wielka, stać mnie będzie na regularne wydawanie kolejnych tytułów z planowanej listy, których druk i tłumaczenie będą opłacane z bieżących wpływów ze sprzedaży. Chwała podatnikom UE, za to, że ich pieniążki przysłużą się Dharmie w Polsce.
Na razie mam sporo pracy przy "Rogatym", jednak, jak tutaj wcześniej wykazano: jest konieczność zacieśnienia współpracy między wydawcami. Jak tylko "Rogaty" okrzepnie, z chęcią wejdę w temat. Tymczasem zapraszam na ogólnodostępny profil "Rogatego" na FB:
https://www.facebook.com/RogatyBudda
Wkrótce udostępniona będzie też księgarnia on-line oraz pierwsza książka wydana pod znaczkiem "RB": Dilgo Khjentse Rinpocze "Skarb Serca Buddów".
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
- AHuli
- Posty: 489
- Rejestracja: sob mar 12, 2011 19:58
- Płeć: kobieta
- Tradycja: kamtzang, krypto ningmapa
- Lokalizacja: Festung Breslau
Re: Co czytają buddyści, czyli kupa nas, kupa wielka
jw. Mam nadzieję że Ci się powiedzie, wiele wspaniałych buddyjskich książek czeka na przekłady
Nie zostawisz samsary, odrzucając ją - wyzwolisz ją wewnętrznie, pozwalając jej być. Twe próby wyleczenia się z nieszczęść nie przyniosły ci ulgi, ulgę przynosi rozluźnienie i pozostawienie rzeczy takimi, jakie są.
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: Co czytają buddyści, czyli kupa nas, kupa wielka
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: Co czytają buddyści, czyli kupa nas, kupa wielka
Dwa lata istnienia wydawnictwa Rogaty Budda zweryfikowały sensowność prowadzenia tak niszowej działalności w formie małej jednoosobowej firemki. Kończy się również preferencyjny ZUS, a dokładać do interesu nie mam już z czego.
Jest oczywiście wielka satysfakcja, bo udało się wydać wszystkie tytuły zaplanowane na ten czas, z drugiej strony kompletna klapa finansowa, która doprowadziła do tego, że jestem obecnie na utrzymaniu rodziców-emerytów - normalnie kabaret
Rynek książki w Polsce mocno popsuty, np. praktyki hurtowni, które żądają 50% rabatu, a później człowiek widzi wydane przez siebie tytuły sprzedawane w innych księgarniach z rabatem 20-30% tuż po premierze. Jest na to sposób: sztuczne zawyżenie ceny okładkowej, aby wydawca sam mógł je po premierze obniżyć - ale to przecież chore. Zainteresowani mogą sobie poczytać więcej na ten temat np. tutaj:
http://swiatczytnikow.pl/stala-cena-na- ... czytac-pl/
Kolejna kwestia to poziom sprzedaży: zadziwiająco niski, jak na całkiem sporą szacowaną liczbę polskich buddystów. W tych okolicznościach nakłady powyżej 500 egz. można uznać za monstrualne, później pojawia się poważny problem ze składowaniem setek kilogramów papieru.
Nie dziwcie się więc, że Norbu zamknęło działalność a w Wyd.A panuje od długiego czasu zastój.
Jedyne rozsądne rozwiązanie to fundacja - nie musi płacić ZUS, jeśli nikogo nie zatrudnia, nie płaci podatku VAT i dochodowego od grantów i darowizn itp.... Dlatego zamierzam, właśnie jako fundacja, nadal wydawać książki, jednak już nie w tak szalonym tempie, więc będzie czas na znalezienie i podjęcie normalnej pracy u kogoś.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy wspierali wydawnictwo myślą, słowem i uczynkiem przez te ostatnie dwa lata
Jest oczywiście wielka satysfakcja, bo udało się wydać wszystkie tytuły zaplanowane na ten czas, z drugiej strony kompletna klapa finansowa, która doprowadziła do tego, że jestem obecnie na utrzymaniu rodziców-emerytów - normalnie kabaret
Rynek książki w Polsce mocno popsuty, np. praktyki hurtowni, które żądają 50% rabatu, a później człowiek widzi wydane przez siebie tytuły sprzedawane w innych księgarniach z rabatem 20-30% tuż po premierze. Jest na to sposób: sztuczne zawyżenie ceny okładkowej, aby wydawca sam mógł je po premierze obniżyć - ale to przecież chore. Zainteresowani mogą sobie poczytać więcej na ten temat np. tutaj:
http://swiatczytnikow.pl/stala-cena-na- ... czytac-pl/
Kolejna kwestia to poziom sprzedaży: zadziwiająco niski, jak na całkiem sporą szacowaną liczbę polskich buddystów. W tych okolicznościach nakłady powyżej 500 egz. można uznać za monstrualne, później pojawia się poważny problem ze składowaniem setek kilogramów papieru.
Nie dziwcie się więc, że Norbu zamknęło działalność a w Wyd.A panuje od długiego czasu zastój.
Jedyne rozsądne rozwiązanie to fundacja - nie musi płacić ZUS, jeśli nikogo nie zatrudnia, nie płaci podatku VAT i dochodowego od grantów i darowizn itp.... Dlatego zamierzam, właśnie jako fundacja, nadal wydawać książki, jednak już nie w tak szalonym tempie, więc będzie czas na znalezienie i podjęcie normalnej pracy u kogoś.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy wspierali wydawnictwo myślą, słowem i uczynkiem przez te ostatnie dwa lata
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Re: Co czytają buddyści, czyli kupa nas, kupa wielka
Szkoda, że warunki rynkowe są takie jak opisujesz. I że musisz przerwać dotychczasową działalność wydawniczą
Pozdr
Pozdr
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: Co czytają buddyści, czyli kupa nas, kupa wielka
Czołemjw pisze:
Jedyne rozsądne rozwiązanie to fundacja - nie musi płacić ZUS, jeśli nikogo nie zatrudnia, nie płaci podatku VAT i dochodowego od grantów i darowizn itp.... Dlatego zamierzam, właśnie jako fundacja, nadal wydawać książki, jednak już nie w tak szalonym tempie, więc będzie czas na znalezienie i podjęcie normalnej pracy u kogoś.
Smutne, ale prawdziwe. Niestety fundacje też mają swoje ograniczenia, w postaci minimalnych dotacji oraz dość nieprawdziwego obrazu fundacji jako tych, które w jakiś sposób działają żeby niecnie wykorzystać te darowane pieniądze (może to te nagłaśniane nieliczne, w których były jakieś machlojki). Ale mimo wszystko najlepszy wybór - sadhu!
metta&peace
H-D
- Diamentum
- Posty: 1026
- Rejestracja: ndz mar 30, 2014 07:10
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Szkoła Zen Kwan Um
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Co czytają buddyści, czyli kupa nas, kupa wielka
Dziękuję jw i trzymam kciuki za dalsze, pomyślne, losy Rogatego Buddy bardzo mocnojw pisze:Dwa lata istnienia wydawnictwa Rogaty Budda (...)
Pozdrawiam.
PS. Zawsze istnieje możliwość otwarcia działalności poza terytorium kraju.
- nataliablanka
- Posty: 404
- Rejestracja: ndz kwie 17, 2022 16:50
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Bon
Re: Co czytają buddyści, czyli kupa nas, kupa wielka
Ja akurat trafiłam do buddyzmu w momencie, w którym wieloletni nawyk czytania do trzech książek dziennie gdzieś pękł. W sensie człowiek zauważył, jaki totalny miszmasz ma w głowie. I bez bicia przyznaję, że obecnie buddyjsko funkcjonuję bardziej w trybie wideo/live, rzecz zupełnie nie planowana jeszcze w okolicach takiego 2011.
Widocznie obecnie są mi jakoś potrzebne zoomy i gadania. Ale nie wykluczam, że za jakiś czas oczyści się wystarczająco, żeby wrócić do papieru.
Co do samych tekstów buddyjskich, to gdzieś tam jest i kwestia przekazów do tekstów w tle, na ile puszczać szerzej. Jeśli pójdą określone zaawansowane praktyki w sposób otwarty, to potem będzie bałagan z weryfikacją, kto robi, bo dostał przekaz od mistrza, a kto robi, bo sobie przeczytał i w szerokim rozumieniu uznał, że miał kontakt z mistrzem. O ile mi wiadomo, kwestia wyszła swego czasu w karma kagyu i faktycznie zamknęła obieg sporej części tekstów z tej szkoły. I w sumie trudno się dziwić. Nie każdy ma na tyle dyscypliny, żeby przeczytawszy tekst, oznaczyć go jako 'przekaz do nadrobienia' i odłożyć na jakiś czas.
Widocznie obecnie są mi jakoś potrzebne zoomy i gadania. Ale nie wykluczam, że za jakiś czas oczyści się wystarczająco, żeby wrócić do papieru.
Co do samych tekstów buddyjskich, to gdzieś tam jest i kwestia przekazów do tekstów w tle, na ile puszczać szerzej. Jeśli pójdą określone zaawansowane praktyki w sposób otwarty, to potem będzie bałagan z weryfikacją, kto robi, bo dostał przekaz od mistrza, a kto robi, bo sobie przeczytał i w szerokim rozumieniu uznał, że miał kontakt z mistrzem. O ile mi wiadomo, kwestia wyszła swego czasu w karma kagyu i faktycznie zamknęła obieg sporej części tekstów z tej szkoły. I w sumie trudno się dziwić. Nie każdy ma na tyle dyscypliny, żeby przeczytawszy tekst, oznaczyć go jako 'przekaz do nadrobienia' i odłożyć na jakiś czas.