potencjalni samobójcy

filozofia, psychologia i nauka w kontekście buddyzmu
surdik
Posty: 95
Rejestracja: sob paź 08, 2011 14:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: nie wiedziałem co tu wpisać

potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: surdik »

Jak się zachowujecie gdy dowiadujecie się od kogoś, że rozważa lub nawet ma zamiar odebrania sobie życia?
Z jednej strony chciałoby się pomóc, z drugiej strony nie chce się ingerować i naruszać prywatność.
Jakie macie do tego podejście?
Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Asti
Posty: 795
Rejestracja: śr sie 25, 2010 09:20
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Hahayana
Lokalizacja: Łódź

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: Asti »

Z jednej strony chciałoby się pomóc, z drugiej strony nie chce się ingerować i naruszać prywatność.
CO? :szok:

W takiej sytuacji moim zdaniem trzeba zrobić wszystko, by dać tej osobie wsparcie. Wiadomo, nie zawsze można pomóc, ale próbować trzeba. Byłem w takiej sytuacji i takie pytanie mnie trochę zaszokowało.
Natychmiast porzuć chwytający umysł,
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
surdik
Posty: 95
Rejestracja: sob paź 08, 2011 14:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: nie wiedziałem co tu wpisać

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: surdik »

Chciałoby się pomóc, ale myślę, że lepiej dać wędkę nie kij, jak się zabierze żyletki takiej osobie to jej to nie wystarczy, trzeba podpowiedzieć sposób na radzenie sobie z problemami które ją do takiego stanu doprowadziły, a to nie jest takie łatwe.

No podam przykład. Na forum ktoś pisze, że życie nie ma sensu i ma zamiar w pewnym momencie odebrać sobie życie, to jak byś zobaczył taki wpis, to co byś zrobił?

Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Asti
Posty: 795
Rejestracja: śr sie 25, 2010 09:20
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Hahayana
Lokalizacja: Łódź

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: Asti »

Chciałoby się pomóc, ale myślę, że lepiej dać wędkę nie kij, jak się zabierze żyletki takiej osobie to jej to nie wystarczy, trzeba podpowiedzieć sposób na radzenie sobie z problemami które ją do takiego stanu doprowadziły, a to nie jest takie łatwe.
Powiedziałem: dawać wsparcie. To, jakie ono powinno być, to zależy od indywidualnego przypadku. Czasem odrobina zrozumienia wystarczy. Czasem można spróbować pokazać światełko w tunelu i sposób wyjścia z takiej sytuacji.
Wiele osób z zamiarami samobójczymi nie chce się tak naprawdę zabić, ale próbuje w ten sposób zwrócić na siebie uwagę, prosi o pomoc.
Na forum ktoś pisze, że życie nie ma sensu i ma zamiar w pewnym momencie odebrać sobie życie, to jak byś zobaczył taki wpis, to co byś zrobił?
Porozmawiał z tą osobą na privie albo odpisał jej na forum. Trzeba mieć wyczucie sytuacji i zastanowić się, czy tak naprawdę mamy coś mądrego do powiedzenia. ;)
Natychmiast porzuć chwytający umysł,
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
surdik
Posty: 95
Rejestracja: sob paź 08, 2011 14:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: nie wiedziałem co tu wpisać

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: surdik »

Chyba masz rację Asti, spróbować należy, tak też zrobię. Nie napisałem tego tematu bez powodu. Myślałem, że może buddyści mają swoje specyficzne podejście do tych problemów. Chociaż buddyści to chyba zbytnie uogólnienie, np. Joko Charlotte Beck pisała, że być może śmierć wcale nie oznacza tragedii.
Kiedyś byłem nihilistą i uważałem, że nie należy się wtrącać, a teraz już nie mam takiej opinii, waham się.
Awatar użytkownika
agapotrykus
Posty: 174
Rejestracja: ndz lis 11, 2007 22:07
Płeć: kobieta
Tradycja: brak
Lokalizacja: Wejherowo
Kontakt:

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: agapotrykus »

mówienie o samobójstwie to zazwyczaj rozpaczliwe wołanie o pomoc, nie należy się bać że pytając wprost o zamiar zabicia się, spowodujesz że ten ktoś będzie miał większą ochotę to zrobić. Najlepiej zachęcić tego kogoś do pójścia na terapię, jeżeli okaże się że ta osoba już próbowała się zabić, to obawiam się że terapia jest konieczna... Ale pamiętaj że dla kogoś z problemami mały problem to może być problem nie do przejścia, trzeba naprawdę starać się zrozumieć i pomóc... i nie obwiniać się jak się nie uda.
powodzenia.
(ps.zaznaczam że psychologiem nie jestem piszę tylko z własnego doświadczenia)
Awatar użytkownika
suru
Posty: 60
Rejestracja: sob lis 27, 2010 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: .
Lokalizacja: 3city/wawa

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: suru »

Wydaje mi się, że niezależnie od reakcji otoczenia, ktoś kto nie widzi sensu/cierpi/po prostu się męczy zakończy wszystko czy ktoś z otoczenia zareaguje, czy nie.
Wydaje mi się również, że cokolwiek możesz powiedziec takiej osobie, ona już to slyszała, już to rozważała i nie zobaczy w tym co mówisz, robisz żadnego promyka nadziei, bo co możesz zrobić? Można przyjmowac racjonalne argumenty przemawiające za tym, że warto dalej istnieć, a mimo to czuć, że dłużej się nie powinno.
A czasami lepiej nic nie mówić, jeśli to co się powie sprowadzi się do słów, że inni mają gorzej, a dzieci w Afryce głodują...

Czasami może po prostu spróbować być. Tak po prostu być, w normalny sposób, bez użalania się nad ta osobą, bez jakiś wyjątkowych słów, ruchów. Ale czy masz siłę być ciągle odrzucanym i blokowanym?
szklanka to szklanka :)
Awatar użytkownika
agapotrykus
Posty: 174
Rejestracja: ndz lis 11, 2007 22:07
Płeć: kobieta
Tradycja: brak
Lokalizacja: Wejherowo
Kontakt:

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: agapotrykus »

Racjonalne argumenty i pouczanie nic nie dają, tym bardziej porównywanie do innych to może bardziej irytować niż działać pozytywnie. Jednak wydaje mi się że wsparcie jest potrzebne, bo jeżeli jest jakaś szansa dla tej osoby, to jest jej potrzebne oparcie i właśnie ktoś kto będzie tak po prostu. Cięzko jest powiedzieć co można dla tej osoby zrobić, mi sie wydaje że to trzeba wyczuć... Ale rzeczywiście trzeba być silnym, chociażby dlatego że możesz poczuć się za bardzo odpowiedzialny za tą osobę, dlatego że nie zawsze będziesz w stanie jej pomóc i dlatego że ona może Cie odrzucać.
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: lwo »

suru pisze: Wydaje mi się również, że cokolwiek możesz powiedziec takiej osobie, ona już to slyszała, już to rozważała
Problem polega na tym, że osoba chora na przykład na depresję ma zmieniona perspektywę widzenia i jej myślenie jest chore - jest to efektem choroby. Myślenie takiej osoby nie jest racjonalne. Dopóki to nie ulegnie zmianie (na przykład poprzez podanie odpowiednich leków - bo to działa najszybciej) to rozmowa nie będzie za bardzo dawać rezultatów. Ale to wcale nie oznacza, że nie należy z takimi osobami rozmawiać, podejmować prób rozmowy. Rozmawiać zawsze warto.
Awatar użytkownika
Asti
Posty: 795
Rejestracja: śr sie 25, 2010 09:20
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Hahayana
Lokalizacja: Łódź

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: Asti »

Wydaje mi się, że niezależnie od reakcji otoczenia, ktoś kto nie widzi sensu/cierpi/po prostu się męczy zakończy wszystko czy ktoś z otoczenia zareaguje, czy nie.
Wydaje mi się również, że cokolwiek możesz powiedziec takiej osobie, ona już to slyszała, już to rozważała i nie zobaczy w tym co mówisz, robisz żadnego promyka nadziei, bo co możesz zrobić?
Masz rację, ale zwykle osoby wypisujące takie rzeczy nie mają realnej chęci zakończyć życia. Po prostu nie widzą dla siebie wyjścia w danym momencie, zapędziły się w kozi róg.

Dla mnie na przykład buddyści popełniający samobójstwa to trudny temat. Sam powiedziałbym odwrotnie: praktyka buddyjska ratuje życie. Daje nadzieję, że niezależnie od okoliczności jesteśmy w stanie osiągnąć pełnię. Wreszcie, jeśli ktoś nie widzi dla siebie miejsca w świecie świeckich, zawsze może zostać mnichem. To tysiąc razy lepsze niż zabicie się, które poza cierpieniem bliskich niewiele za sobą niesie.
Natychmiast porzuć chwytający umysł,
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Asti pisze:Daje nadzieję, że niezależnie od okoliczności jesteśmy w stanie osiągnąć pełnię.
Aż dziw, że Tomek nie odezwał się jeszcze z pytaniem, co masz na myśli, pisząc "osiągnąć pełnię" ;)
(to był żart oczywiście, mam nadzieję, że nikt się nie napnie dzień przed Zaduszkami :floating: )

Z buddyjskiego punktu widzenia samobójstwo raczej niczego nie załatwi (mam na myśli te założenia, według których po śmierci następuje "umysłowy" ciąg dalszy). Gdy zdarzy mi się z kimś na ten temat rozmawiać, właśnie o tym przede wszystkim mówię, że paradoksalnie życie może być szansą na wyprostowanie tych spraw, których chce się uniknąć po śmierci. Duże uproszczenie to jest, ale ja osobiście żywię głębokie przekonanie co do sensu spostrzegania życia i śmierci jako dwóch stron tego samego medalu. W śmierci upatruje się wybawienia, ale gwarancji, że ono nastąpi przecież nie ma. Zresztą, czy ja wiem, w desperacji ludzie robią mnóstwo głupstw, niektóre z nich skutkują właśnie niemożnością powrotu do zdrowia lub życia, czy jednak ktoś ogarnięty silną potrzebą zrobienia głupstwa zdolny jest wziąć to pod uwagę, mam wątpliwości.

Pozdrawiam, gt
surdik
Posty: 95
Rejestracja: sob paź 08, 2011 14:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: nie wiedziałem co tu wpisać

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: surdik »

A czemu ktoś chce popełnić samobójstwo?
Bo cierpi. A jak sobie radzić z cierpieniem?
O tym często mówią buddyści. I myślę, że dobrym sposobem jest podsunąć ich nauki, a nie gadać, że ktoś ma gorzej itp.
Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Flandra
Posty: 676
Rejestracja: pt lip 01, 2011 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Theravada
Kontakt:

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: Flandra »

Jest taka książka „Jak rozmawiać z tymi, co stracili nadzieję” Krzysztofa Jedlińskiego tutaj fragmenty: http://flandra.wordpress.com/2010/01/08/jak-pomagac/

Z tego co wiem o samobójstwie, to może być chwila - jedna myśl i ...
Jeśli ktoś "marudzi", zastanawia się itd to jest duża szansa, że to wołanie o pomoc, a nie chęć unicestwienia się. A więc warto z taką osobą porozmawiać, wysłuchać ją, dać jej poczucie, że nie jest sama.
Na wszelki wypadek dodam, że bardzo ważna może być pomoc specjalisty, np. lekarza psychiatry, który może przepisać leki, albo pomoc psychoterapeuty, który jest w stanie pomóc spojrzeć na daną sytuację z innej perspektywy ... Branie odpowiedzialności za życie potencjalnego samobójcy na siebie to właściwie brak odpowiedzialności. Myśli samobójcze mogą być objawem poważnej choroby - depresji. Nie wątpię, że pełna współczucia i mądrości buddyjska postawa może pomóc, ale może też okazać się niewystarczająca.

pozdrawiam :)
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

surdik pisze:A jak sobie radzić z cierpieniem? O tym często mówią buddyści.
No, nie wiem, Surdik, czy akurat o tym. Owszem, buddysta powie, że jest cierpienie i jego koniec, że jest droga prowadząca do wyjścia z cierpienia. Ale czy jest to jednoznaczne z tym ujęciem, które zaproponowałeś: "radzić sobie z cierpieniem" to raczej dyskutowałabym. Bo buddysta nie tyle zajmuje się "radzeniem sobie", ile zmierzaniem do konkretnego celu, którym jest osiągnięcie pewnego stanu umysłu. Można oczywiście zapytać: po co chce ten stan umysłu osiągnąć? I prawdopodobnie okaże się, że motywacja wielu buddystów będzie mniej więcej taka, jak Ty to ująłeś (chcą sobie poradzić), ale to nie jest buddyzm, to może być pewien etap na ścieżce buddyjskiej, pewna wizja "marchewki" (żadna początkowa motywacja, moim zdaniem, nie jest zła), jednak z czasem ten etap nieuchronnie przekształci się w inny lub po prostu człowiek z buddyzmu odejdzie.
Znam wielu ludzi z pretensjami do buddyzmu (albo do pierwszych buddyjskich szkół, w których rozpoczęli praktykę), gdyż wejście w pierwsze doświadczenia medytacyjne zaowocowało w ich życiu zmianami, co do których nie byli przekonani, że powinny nastąpić. Buddysta również miewa kryzysy, choć rzeczywiście, z czasem znajduje coraz lepsze na nie sposoby. Ale wystarczy poczytać niektóre z artykułów Tomka, żeby zobaczyć, że te lepsze sposoby nie zawsze okazują się lepsze. Buddyzm jest pewną całościową koncepcją świata i bycia w świecie, jest również pewnym doświadczeniem tego świata i bycia w nim. Nie da się tej koncepcji i tego doświadczenia ograniczyć do "radzenia sobie z cierpieniem", bo może pojawić się wtedy rozczarowanie.
Z drugiej strony jednak, jeśli praktyka i doświadczenie przebiegają znośnie, jeśli człowiek czuje przysłowiowego bluesa, buddyzm bardzo szybko stawia go na nogi, mocno i pewnie czuje wtedy pod sobą grunt.

Trochę się rozpisałam, myślę jednak, że w tym miejscu warto. Przyglądałam się sobie samej i innym praktykującym w toku własnej praktyki, takie mam właśnie przemyślenia, jak wyżej.

Pozdrawiam, gt
surdik
Posty: 95
Rejestracja: sob paź 08, 2011 14:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: nie wiedziałem co tu wpisać

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: surdik »

Może źle się wyraziłem z tym radzeniem sobie, ale np. 4 Szlachetne Prawdy. O to mi chodziło, przecież to życiowe nauki, przynajmniej ja tak myślę. Nie wiem o jakie artykuły Ci chodzi?
Dziękuję za wypowiedzi.
Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

surdik pisze:Nie wiem o jakie artykuły Ci chodzi?
Miałam na myśli teksty, które podsyła do poczytania na forum nasz senior user Tomek, popatrz, co tam ma w profilu.

Pozdrawiam, gt
surdik
Posty: 95
Rejestracja: sob paź 08, 2011 14:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: nie wiedziałem co tu wpisać

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: surdik »

Dzięki za nakierowanie, przeczytałem trochę, bardzo interesujące.
Pozdrawiam.
Mio

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: Mio »

Przypadkowo trafilam na ten temat, szukajac wlasciwie czegos innego.
Pewnie moje slowa beda nieco zaskakujace, ale sama jestem osoba, przez glowe ktorej przechodzily (a nawet - przechodza?) rozne, niekiedy bardzo niefajne mysli.
Mysli samobojcze moga wynikac z naprawde wielu zyciowych okolicznosci, czasami moze byc to reakcja na pojedyncza, dramatyczna sytuacje, z ktora sobie dana osoba nie potrafi poradzic. A moze byc to tez cos bardziej przewleklego, wieloletnia depresja, negatywne mechanizmy w mysleniu etc., bo na przyklad jest to wynik wychowania albo ciagnacych sie dlugo przejsc.

Z wlasnego doswiadczenia - filozofowanie i dobre rady lepiej schowac do kieszeni dla siebie. Chyba, ze jest dlugo buddysta, zna te filozofie i wiemy, ze mozemy sobie pozwolic na przypominanie jej o naukach i ze chyba o nich zapomniala, a moj wpis chyba sie raczej bedzie tyczyl ludzi, ktorzy nie maja takiego silnego podparcia jakimi sa nauki, tudziez sa trudnymi przypadkami. W koncu nie chodzi tez o to, zeby robic za nianke, to sie potem zle skonczy dla obu stron.
Potencjalni samobojcy czesto sobie sami staraja sie tlumaczyc wszystko logicznie i podtrzymywac sie na duchu, ale to po prostu nie dziala. Czasami nawet wiedza, ze maja zaprzegniety jakich chory mechanizm w umysle, ktory nie pozwala im postrzegac swiata jasniej, ale bywa on silniejszy, a jesli ta osoba ma jeszcze do tego niska samoocene, moze nie wierzyc, ze jej "wolno" byc szczesliwym, bo inaczej swiat sie dziwnie spojrzy. Tak czy inaczej, cokolwiek jest powodem i jakkolwiek dana osoba przychodzi okres zafascynowania samobojstwem, czy jest buddysta czy nie, pierwszym kierunkiem jest psychiatra i psycholog, koniecznie. Niektorzy buddysci sadza, ze posiedli juz takie nauki, ze na psychologie patrza z gory, ale jest to totalnie glupie podejscie, moim zdaniem. Lepiej byc zwyklym czlowiekiem, ktory funkcjonuje dobrze w spoleczenstwie, niz buddysta w depresji... Przynosi to o wiele wiecej pozytku, o ktorym buddysci tyle rozprawiaja, zreszta niektorzy nauczyciele wspominaja, ze bez zdrowego podejscia na relatywnym poziomie mozemy zapomniec o udanym rozwoju duchowym.

Ja osobiscie mysle, ze taka osoba trzeba sie po prostu zaopiekowac i dobrze jest ja wrzucic w jakies przyjemne sytuacje. Zapoznac z milym towarzystwem, zapraszac co jakis czas gdzies (nawet jesli odmawia) i po prostu spedzac z nia czas (np. kino), dac jej jakies zajecie, ktore moze sie jej spodobac i moze sie poczuc potrzebna, a przede wszystkim nie wstydzic sie jej mowic bardzo otwartych rzeczy jak np. "ladnie wygladasz, kiedy sie usmiechasz", "kocham cie" (mysle, ze dziewczyny moga sobie nawzajem mowic takie rzeczy), "lubie cie", "wspaniale patrzec, jak sie rozwijasz, jak maly kwiatek" (to ostatnie ludzie lubia, naprawde wtedy sie ciesza - sprawdzilam :ok:) i jesli sie w czyms pomyli i zrobi cos glupiego nie gadac rzeczy w rodzaju "to twoja wina" (spadek samooceny gwarantowany, nawet jesli stwierdzenie bylo prawda), juz lepiej powiedziec "pomyliles sie po prostu/nie wiedziales, nastepnym razem sie uda", albo "to bylo tylko nieporozumienie". Na pewno mile dla niej beda slowa "cokolwiek by sie dzialo, dzwon do mnie, nawet jesli to bedzie srodek nocy". Jednym slowem - wyciagamy czlowieka na troche wyzszy poziom, zeby mial przestrzen do racjonalnego myslenia i przynajmniej stwierdzenia "chce sie zmienic, chce nauczyc sie zyc lepiej, bo juz wiem, ze istnieja tez mile aspekty zycia".

Czy jest to branie odpowiedzialnosci za druga osobe? Tak. Mamy krotka decyzje: ratujemy chociaz jedna osobe w swoim zyciu, czy nie ratujemy nikogo, nawet jesli mozemy? Trzeba sie przygotowac wtedy, ze jest to rodzaj opieki (nawet jesli bedzie to tylko wymiana wspierajacych sms'ow), ktory bedzie sie ciagnal dlugimi miesiacami, dlatego dobrze jest miec duzo wlasnych dobrych wrazen, zeby sie za bardzo nie zmeczyc. Czy taka osoba sie do nas przywiaze? Przywiaze. Dlatego asekurujemy sie mowiac rzeczy w rodzaju "jestes moim przyjacielem i czesto mysle o tobie, nawet jak sie nie widzimy, ale nie moge ci nic obiecac, moge za to sie starac" etc. Jesli nie jestesmy po psychologii to szczerze, tak naprawde nie wyleczymy tej osoby, co najwyzej pomozemy jej odsunac plany samobojstwa na tyle, ze w tym czasie moze da jej cos wspomniana terapia... Ale i tak moze nam byc potem wdzieczna.

Inna rzecz - czy buddzym moze chociaz troche pomoc. Moze, o ile osoba jeszcze jakos fukcjonuje i przy okazji nie cierpi na cos powazniejszego, typu schozofrenia (wedlug mnie buddyzm wtedy tylko zaszkodzi i taka osoba wrecz wpadnie w jeszcze wieksze szalenstwo, kiedy badajac gleboko wlasne emocje zobaczy w swojej glowie jeszcze wiekszy smietnik, niz myslala, ze ma. Badzmy szczerzy - buddyzm jest dla osob "w miare" zdrowych). Mi pomogl, jesli ktos jest wystarczajaco silny, by udzwignac nawet wlasne mysli samobojcze, moze odkryc, ze sa one tak samo fala na oceanie umyslu jak wszystko inne, moze przestac je chwytac i zyc calkiem fajnie pomimo nich. Czy taka osoba bedzie miala trudnosci na sciezce? Bedzie miala. Czy nadal przyda jej sie kontakt z psychologiem? Tak.
Mozna traktowac to jako swoja karme, ktora po prostu najwyszy czas przepracowac. Popelnianie samobojstwa tworzy nawyk, ktory bedzie sie ciagnac w kazdym kolejnym zyciu, ot, taki "rewelacyjny" pomysl na rozwiazywanie swoich problemow. I w kazdym zyciu z czegos bedziemy robic jakis straszny problem, meczyc sie z nim i zasadniczo - tak, witamy w swiecie piekiel.
Ostatecznie pozbycie sie mysli samobojczyc i tak zalezy od tej osoby, ale jak mowie, wymaga to u niej wyrobienia sobie na nowo pewnosci siebie i sily.

Zeby sie trzymac w buddyjskim klimacie, luzny cytat zaslyszanego stwierdzenia odnosnie tego, ze latwiej sie obudzic z przyjemnego snu niz z negatywnego: Jako buddysci musimy byc swiadomi, ze wszystko jest snem i ze wiekszosc istot nawet o tym nie wie. Nie oswiecimy wiekszosci z nich, ale mozemy sprawic, by ten sen byl dla nich przyjemniejszy.

PS. Nie jestem psychologiem, po prostu wyrazilam swoje zdanie podparte jakims tam dowiadczeniem, ale jak to sie mowi... kazdy sadzi po sobie.
PS 2. Jak zwykle przepraszam za brak polskich znakow.
Awatar użytkownika
gem
Posty: 158
Rejestracja: ndz mar 30, 2008 18:11
Płeć: mężczyzna
Tradycja: FSM
Lokalizacja: wrocław

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: gem »

Łatwiej się obudzić z przyjemnego snu, niż z negatywnego.
Słyszałem to parę razy i nie zgadzam się z tym cytatem. Mi się łatwiej obudzić z negatywnego. Może uświadomić sobie sen jako sen można łatwiej w przyjemnym śnie, ale nic tak nie zrywa z łóżka jak dobry horror.
gem
Mio

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: Mio »

Tu chodzilo o cierpienie. Kiedy umysl jest spokojny i szczesliwy latwiej mu uwierzyc, ze istnieje jeszcze wyzsze, nieograniczone szczescie oswiecenia. Przyjemna iluzja, nawet jesli jest tylko iluzja, jest bardziej podobna do prawdy niz cierpienie. A kiedy ktos topi sie w cierpieniu, trudno mu uwierzyc, ze sa szczesliwe stany. To jak z tymi ludzmi w ciezkiej depresji i myslacych o smierci: jak im powiesz, ze swiat sie nie skonczyl i ciagle sa w nim wielkie mozliwosci i radosc, popukaja sie w czolo.
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

gem pisze:
Łatwiej się obudzić z przyjemnego snu, niż z negatywnego.
Słyszałem to parę razy i nie zgadzam się z tym cytatem. Mi się łatwiej obudzić z negatywnego. Może uświadomić sobie sen jako sen można łatwiej w przyjemnym śnie, ale nic tak nie zrywa z łóżka jak dobry horror.
Myślę, że chodzi tu bardziej o zgromadzenie dobrych wrażeń w umyśle, które utrudnią rozwój negatywnych skłonności (karmicznych).

Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
karuna
Posty: 1225
Rejestracja: wt kwie 09, 2013 18:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Karma Kamtsang
Lokalizacja: Ziemia teraz

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: karuna »

Od podstawówki miałem takie myśli. Pierwszy raz stało się to dosyć nagle, lecz raczej na pewno zebrało się trochę negatywnych emocji. Jakoś zapomniałem o tym, ale zaczęło wracać po ok. 10 latach. Po leczeniu, psychoterapii nie czułem się lepiej.
Pomogła świadomość, że to nie pomoże w niczym. Może zepsuć wiele. Gwałtowne i nagłe odebranie sobie życia nie sądzę żeby mi specjalnie pomogło. Biorąc pod uwagę mój strumień świadomości i moje powiązania karmiczne nie zrobiłbym wiele dobrego.
koniec wojen
tylko liście do zamiatania
:namaste:
Awatar użytkownika
gem
Posty: 158
Rejestracja: ndz mar 30, 2008 18:11
Płeć: mężczyzna
Tradycja: FSM
Lokalizacja: wrocław

Re: potencjalni samobójcy

Nieprzeczytany post autor: gem »

GreenTea pisze:Myślę, że chodzi tu bardziej o zgromadzenie dobrych wrażeń w umyśle, które utrudnią rozwój negatywnych skłonności (karmicznych).
No spoko, tylko zwracałem uwagę na to, że analogia do snu jest bez sensu, bo koszmary budzą ludzi.

Można też zauważyć, że zależnie od charakteru i bieżących warunków osoby mogą być dwa różne podejścia wiodące do wyzwolenia się z mocy ograniczających emocji i przekonań, podobnie jak z rzucaniem palenia. Jedno mówi, że trzeba palić coraz więcej, aż się dostanie drgawek nikotynowych i zwymiotuje, a drugie, że trzeba palić mniej i mniej. W zależności co komu potrzebne w danym czasie, obie drogi mogą doprowadzić do uniezależnienia.

Przenosząc to na grunt myśli samobójczych to też różne środki zadziałają na różne osoby. Jednemu pomoże, gdy mu się pokaże nieistotność uczuć i myśli dotyczących zaprzestania istnienia, a inny będzie potrzebował myśli przeciwnych i uczuciowych wzmocnień.
gem
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ateneum - rozważania”