Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
-
- Posty: 13
- Rejestracja: sob sty 12, 2008 16:48
Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Witam
Nie jestem sympatykiem buddyzmu. Patrzę na sprawy z dystansu acz ze studiuje psychologie to poruszyly mnie -doslownie poruszyly w sensie negatywnym wypowiedzi na jakie często natrafiam zajmując się buddyjską doktryną. Tyczą się one kwestii ziązanych z tzw. JA oraz Poczuciem siebie, odrębnego bytu i rzeczy z tym związanych jak : poczucie wlasnej wartości, samowiedza (pojęcie siebie, historyczność) wyłożę zatem parę pytań, wątpliwości może ktoś w miarę obeznany w materii udzieli rozsądnych eksplikacji.
1) Wg. mnie sprawa istnienia JA jest niejasno definiowana w buddyzmie wogóle (najlepsze wyjaśnienie czyt. rozumne przedstawił Dalajlama w ramach jakiegoś wykładu na uniwersytecie, rozsądne były też te obecne w ramach tradycji theravady gdzie konstatacje sprowadzały sie do tego ze Budda niby to uważał pytanie o JA za nierozstrzygalne)
Moja definicja JA po przeanalizowaniu różnych źródeł, tekstów buddyjskich przy zachowaniu przychylnego nastawienia czyli szukającego koherentności jest następująca:
-JA jako byt różny od ciała i umysłu istniejący w sposób immanentny organizmowi nie istnieje. JA definiujemy funkcjonalnie jako świadmość bycia KIMŚ ma charakter procesualny, czyli zmienia się, stąd nietrwałość JA, oraz współzależność czyli to że jako konstrukt jest warunkowany przez ciało, umysł, środowisko etc.
Stąd pytanie: z powyższego wynika że JA jako twór mózgu JEST, w jakiś specyficzny sposób oraz że NIE ma go jako czegoś trwałego np. duszy chrześcijańskiej, kartezjańskiej.
Zatem dlaczego wielu ludzi praktukujacych buddyzm w tym nauczycieli wikła w to pojęcie -
Poczucia siebie i mówi np. że Budda wyzbył sie poczucia siebie. Albo ktos inny : poczucie siebie jest błędem, powinno zostac wyeliminowane - Mój komentarz : Ci ludzie mówią innymi słowy coś w tym rodzaju: nie posiadanie poczucia siebie, ( czyli jak by nie patrzeć świadomości swej odrębności -nawet tej fizycznej ) jest prawidłowe z punktu widzenia niby to buddyzmu (przy powyższej (mojej)definicji Jaźni w buddyzmie nie sposób uznać tego typu twierdzeń za konkluzywne bo z tego ze Ja jest zalezne od fukcjonowania mózgu -umysłu nei wynika ze poczucie tego ze jest się KIMŚ jest błędem) Czy zatem jesli ktos z was mysli podobnie jak to zostało przedstawione zmierza w swej praktyce do zaniku treści swojej osoby, swojego JA??? (nawet jesli uznam ze ja jest funkcją mózgu i jest nietrwałe)
Prosze nie czuc sie urazonymi ale dla kazdego psychologa na Zachodzie oczywistością jest budowanie silnego i niewzruszonego Poczucia JA, pojęcia SIEBIE, OBRAZU SIEBIE, (też uznaje sie przeważnie że jest to konstrukt ale nie idzie sie w stronę usunięcia go).
Konsekwencje przyjętych w buddyzmie założeń mogą być takie: wiem że jesteście w sensie fizycznym i że wasz organizm tworzy stany mentalne ale wy zmierzacie do tego by to puczucie odrębności (dane wręcz fabrycznie czy od najmłodszych lat) wykorzenić. Dalej w waszym przypadku poczucie własnej wartości jest bezsensowne, mało tego: konsekwentnie idąc waszą drogą macie zniknąc-ZNIKNĄĆ, a co to znaczy: to stać sie rośliną, bo człowiek jest definiowany jako istota samoświadoma a jak pojęcie samoświadomości ma sie do waszego celu - pozbycia sie poczucia siebie???
Może prostszym rozwiązaniem jest palnąc sobie w łeb- by uniknąc cierpienia wpisanego w zycie? Czy zatem samoświadomość i poczucie siebie jest dla was w oczysty sposób rozróżnialne?
Liczę na riposty i/ moze podobne spostrzeżenia. W każdym bądź razie myśli do analizy jakieś wyłożyłem co do założeń to kazdy z Was czyta pewnie multum tekstów i z pewnością zastanawiał sie gdy jakis Roshi etc. mówi o znikaniu czy jakiś Lama o wyzbywaniu sie poczucia siebie. Jest to dostępne w Net. i dlatego nie przytaczam.
Przygotuję sie też na dalszą krytykę i przedstawienie swoich wątpliwości jeśli potraktujecie sprawe poważnie a nie jak to często bywa: " nie praktykujesz i dlatego nie wiesz" "to tylko koncepcje tu chodzi o doświadczenie"etc. Jesli ktos chce pisać podobne bezsensy to niech wogóle nie udziela odpowiedzi.
Nie jestem sympatykiem buddyzmu. Patrzę na sprawy z dystansu acz ze studiuje psychologie to poruszyly mnie -doslownie poruszyly w sensie negatywnym wypowiedzi na jakie często natrafiam zajmując się buddyjską doktryną. Tyczą się one kwestii ziązanych z tzw. JA oraz Poczuciem siebie, odrębnego bytu i rzeczy z tym związanych jak : poczucie wlasnej wartości, samowiedza (pojęcie siebie, historyczność) wyłożę zatem parę pytań, wątpliwości może ktoś w miarę obeznany w materii udzieli rozsądnych eksplikacji.
1) Wg. mnie sprawa istnienia JA jest niejasno definiowana w buddyzmie wogóle (najlepsze wyjaśnienie czyt. rozumne przedstawił Dalajlama w ramach jakiegoś wykładu na uniwersytecie, rozsądne były też te obecne w ramach tradycji theravady gdzie konstatacje sprowadzały sie do tego ze Budda niby to uważał pytanie o JA za nierozstrzygalne)
Moja definicja JA po przeanalizowaniu różnych źródeł, tekstów buddyjskich przy zachowaniu przychylnego nastawienia czyli szukającego koherentności jest następująca:
-JA jako byt różny od ciała i umysłu istniejący w sposób immanentny organizmowi nie istnieje. JA definiujemy funkcjonalnie jako świadmość bycia KIMŚ ma charakter procesualny, czyli zmienia się, stąd nietrwałość JA, oraz współzależność czyli to że jako konstrukt jest warunkowany przez ciało, umysł, środowisko etc.
Stąd pytanie: z powyższego wynika że JA jako twór mózgu JEST, w jakiś specyficzny sposób oraz że NIE ma go jako czegoś trwałego np. duszy chrześcijańskiej, kartezjańskiej.
Zatem dlaczego wielu ludzi praktukujacych buddyzm w tym nauczycieli wikła w to pojęcie -
Poczucia siebie i mówi np. że Budda wyzbył sie poczucia siebie. Albo ktos inny : poczucie siebie jest błędem, powinno zostac wyeliminowane - Mój komentarz : Ci ludzie mówią innymi słowy coś w tym rodzaju: nie posiadanie poczucia siebie, ( czyli jak by nie patrzeć świadomości swej odrębności -nawet tej fizycznej ) jest prawidłowe z punktu widzenia niby to buddyzmu (przy powyższej (mojej)definicji Jaźni w buddyzmie nie sposób uznać tego typu twierdzeń za konkluzywne bo z tego ze Ja jest zalezne od fukcjonowania mózgu -umysłu nei wynika ze poczucie tego ze jest się KIMŚ jest błędem) Czy zatem jesli ktos z was mysli podobnie jak to zostało przedstawione zmierza w swej praktyce do zaniku treści swojej osoby, swojego JA??? (nawet jesli uznam ze ja jest funkcją mózgu i jest nietrwałe)
Prosze nie czuc sie urazonymi ale dla kazdego psychologa na Zachodzie oczywistością jest budowanie silnego i niewzruszonego Poczucia JA, pojęcia SIEBIE, OBRAZU SIEBIE, (też uznaje sie przeważnie że jest to konstrukt ale nie idzie sie w stronę usunięcia go).
Konsekwencje przyjętych w buddyzmie założeń mogą być takie: wiem że jesteście w sensie fizycznym i że wasz organizm tworzy stany mentalne ale wy zmierzacie do tego by to puczucie odrębności (dane wręcz fabrycznie czy od najmłodszych lat) wykorzenić. Dalej w waszym przypadku poczucie własnej wartości jest bezsensowne, mało tego: konsekwentnie idąc waszą drogą macie zniknąc-ZNIKNĄĆ, a co to znaczy: to stać sie rośliną, bo człowiek jest definiowany jako istota samoświadoma a jak pojęcie samoświadomości ma sie do waszego celu - pozbycia sie poczucia siebie???
Może prostszym rozwiązaniem jest palnąc sobie w łeb- by uniknąc cierpienia wpisanego w zycie? Czy zatem samoświadomość i poczucie siebie jest dla was w oczysty sposób rozróżnialne?
Liczę na riposty i/ moze podobne spostrzeżenia. W każdym bądź razie myśli do analizy jakieś wyłożyłem co do założeń to kazdy z Was czyta pewnie multum tekstów i z pewnością zastanawiał sie gdy jakis Roshi etc. mówi o znikaniu czy jakiś Lama o wyzbywaniu sie poczucia siebie. Jest to dostępne w Net. i dlatego nie przytaczam.
Przygotuję sie też na dalszą krytykę i przedstawienie swoich wątpliwości jeśli potraktujecie sprawe poważnie a nie jak to często bywa: " nie praktykujesz i dlatego nie wiesz" "to tylko koncepcje tu chodzi o doświadczenie"etc. Jesli ktos chce pisać podobne bezsensy to niech wogóle nie udziela odpowiedzi.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Witamy na forum Poruszycielu
-
- Posty: 13
- Rejestracja: sob sty 12, 2008 16:48
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
jak to u buddystów: miło. Dzięki
- Sadayoshi
- Posty: 216
- Rejestracja: pn paź 30, 2006 18:32
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Karma Kagyu
- Lokalizacja: Konstancin-Jeziorna
- Kontakt:
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
A co powiesz na taki tekst?
[quote="Joseph Goldstein w książce "Medytacja wglądu. Praktykowanie wolności""]W pewnym sensie większość nauk Buddy odbieramy jako subtelną i głęboką psychologię wolności. Nauki te dogłębnie badają umysł i opisują, w jaki sposób kształtuje on nasz świat - ciało, czyny, nawet fizyczne otoczenie i to, co się nam przytrafia.
Jeżeli Dharma jest duchowa psychologią, jaki jest jej stosunek do zachodnich koncepcji umysłu? Porównanie psychologii buddyjskiej z zachodnią to ogromny temat. W niniejszej książce pragnę jedynie napomknąć o paru rozróżnieniach, które mogą okazać się istotne dla ludzi tą relacją zainteresowanych.
Takim rozróżnieniem jest pozorna sprzeczność między buddyjską a zachodnią koncepcją ego i "jaźni". Dharma naucza, że rzeczywistość jest pozbawiona ego, że nie istnieje żadne "ja", podczas gdy psychologia zachodnia głosi potrzebę zbudowania mocnej struktury ego, zdrowej jaźni. Ta sprzeczność może być myląca, lecz cały dylemat opiera się na sposobie używania języka. Wyrazów ego, "jaźń" używamy w innym znaczeniu w psychologii Zachodu, a w innym użyte są one w naukach buddyjskich.
W rozumieniu zachodnim ego, "jaźń" oznaczają pewien rodzaj równowagi i siły umysłu. Posiadanie silnie wykształconego ego w tym znaczeniu tego słowa jest zasadniczym warunkiem naszej najbardziej fundamentalnej pomyślności. Aby funkcjonować w świecie jako harmonijna istota ludzka, musimy tę równowagę w sobie mieć. Ludzie z niedorozwiniętym czy mylnie postrzeganym poczuciem "ja" nie mogą prawidłowo funkcjonować w świecie zewnętrznym ani osiągnąć wewnętrznego spokoju.
Znaczenie, w jakim Budda używa wyrazu "jaźń"/"ja", różni się od koncepcji równowagi czy dojrzałości umysłowo-emocjonalnej. Kiedy używa wyrazu "ja", ma na myśli koncepcję, przekonanie o niezmienności bytu, będącego podmiotem doświadczenia. Tak więc, gdy Budda mówi o nieobecności "ja", co w języku pali określa się jako anata, myśli o zrozumieniu prawdy, że doświadczenie do nikogo się nie odnosi - i to jest najistotniejsze, przeobrażające zrozumienie, które tak głęboko tkwi w naszej praktyce.
Wgląd oznacza jasne i głębokie postrzeganie, iż wszystko w umyśle i ciele jest zmiennym procesem i że proces ten nie przydarza się nikomu konkretnemu. Myśl jest myślącym; nie ma myślącego w oderwaniu od myśli. To gniew się gniewa, to uczucie czuje. Wszystko jest dokładnie tym, czym jest, i tylko tym, czym jest. Doświadczenie nie jest nikomu przypisane. Właśnie ów zbędny i błędny proces powoływania się na kogoś, na jakiś rdzenny byt, tworzy to, co Budda nazwał ego lub "ja". Nakładamy ideę "ja" na rzeczywistość w istocie nieosobową, pozbawioną "ja".
Te dwa procesy - wykształcania mocnej struktury ego i dostrzegania nieosobowej natury doświadczenia - są komplementarne, choć zdają się wzajemnie sobie przeczyć. Zdrowe poczucie "ja" wykształca się poprzez umiejętność jasnego widzenia oraz akceptacji wszystkich aspektów naszej osobowości. Uświadomienie sobie pustki "ja" przychodzi przez ujęcie ciężaru identyfikacji z powyższymi aspektami.
Samoakceptacja to w istocie aspekt ważności Bycie uważnym oznacza, iż jesteśmy chętni doświadczyć wszystkich emocji, myśli, doznań i zdarzeń, jakie niesie życie. Taka akceptacja tworzy mocny fundament zaufania, bowiem dzięki temu, że uczymy się przyjmować wszystko, co do nas przychodzi, goimy wewnętrzne rozdarcie.
Jednak czasami w praktyce pojawia się zmaganie spowodowane jakimś zjawiskiem - czy to w ciele, w uczuciach, bądź myślach - na które nie jesteśmy w stanie się otworzyć. Nie lubimy pewnych emocji: gniewu, braku poczucia wartości, depresji, rozpaczy, samotności, nudy, strachu. Akceptacja tamtej ciemnej strony samego siebie może przychodzić nam z trudem. Gdy takie uczucia przychodzą i łapiemy się na walce z nimi, to nie dlatego że są, czym są, lecz że w dane chwili nie chcemy uznać ich istnienia.
To samo można powiedzieć o pewnych doznaniach fizycznych. Kiedy stają się zbyt dojmujące lub bolesne, zamykamy się na nie, opieramy im się, wycofujemy. Rozwijając ważność, rozwijamy także samoakceptację w najszerszym znaczeniu tego słowa - uczymy się akceptować pełnię doświadczenia bez względu na to, czy jest przyjemne, czy przykre.
Zakorzenieni w tego rodzaju akceptacji możemy następnie nakierować skupioną świadomość na widzenie nietrwałej, chwilowej natury wszystkich aspektów nas samych. Widzimy, że wszelkie nasze myśli, uczucia, emocje i doznania cechuje nieustanna zmienność. Możemy być z nimi, nie identyfikować się i widzieć, iż do nikogo nie należą, że są przejściowe, przychodzą i odchodzą.
Wgląd w anatta, w brak "ja", wyrasta z samoakceptacji. Zdrowe "ja" i puste "ja" nie są sprzeczne; sprzeczność wynika wyłącznie z faktu, iż używamy tych samych słów na opisanie różnych rzeczy. Całym sensem podążania ścieżką medytacji jest zrozumienie, że "ja" jako byt niezmienny jest fikcją, iluzoryczną konstrukcją myślową. Lecz aby pojąc tę prawdę, potrzebujemy równowagi, którą ma na myśli zachodnia psychologia, mówiąc o silnym ego. Bez równowagi i siły umysłu nie możemy dostrzec, że nie istnieje jedno, niezmienne "ja", które wszystkiego doświadcza. Tak więc żonglując dwoma znaczeniami tego samego słowa, można powiedzieć, iż aby zrezygnować z ego, musisz je najpierw zbudować. [/quote]
[quote="Joseph Goldstein w książce "Medytacja wglądu. Praktykowanie wolności""]W pewnym sensie większość nauk Buddy odbieramy jako subtelną i głęboką psychologię wolności. Nauki te dogłębnie badają umysł i opisują, w jaki sposób kształtuje on nasz świat - ciało, czyny, nawet fizyczne otoczenie i to, co się nam przytrafia.
Jeżeli Dharma jest duchowa psychologią, jaki jest jej stosunek do zachodnich koncepcji umysłu? Porównanie psychologii buddyjskiej z zachodnią to ogromny temat. W niniejszej książce pragnę jedynie napomknąć o paru rozróżnieniach, które mogą okazać się istotne dla ludzi tą relacją zainteresowanych.
Takim rozróżnieniem jest pozorna sprzeczność między buddyjską a zachodnią koncepcją ego i "jaźni". Dharma naucza, że rzeczywistość jest pozbawiona ego, że nie istnieje żadne "ja", podczas gdy psychologia zachodnia głosi potrzebę zbudowania mocnej struktury ego, zdrowej jaźni. Ta sprzeczność może być myląca, lecz cały dylemat opiera się na sposobie używania języka. Wyrazów ego, "jaźń" używamy w innym znaczeniu w psychologii Zachodu, a w innym użyte są one w naukach buddyjskich.
W rozumieniu zachodnim ego, "jaźń" oznaczają pewien rodzaj równowagi i siły umysłu. Posiadanie silnie wykształconego ego w tym znaczeniu tego słowa jest zasadniczym warunkiem naszej najbardziej fundamentalnej pomyślności. Aby funkcjonować w świecie jako harmonijna istota ludzka, musimy tę równowagę w sobie mieć. Ludzie z niedorozwiniętym czy mylnie postrzeganym poczuciem "ja" nie mogą prawidłowo funkcjonować w świecie zewnętrznym ani osiągnąć wewnętrznego spokoju.
Znaczenie, w jakim Budda używa wyrazu "jaźń"/"ja", różni się od koncepcji równowagi czy dojrzałości umysłowo-emocjonalnej. Kiedy używa wyrazu "ja", ma na myśli koncepcję, przekonanie o niezmienności bytu, będącego podmiotem doświadczenia. Tak więc, gdy Budda mówi o nieobecności "ja", co w języku pali określa się jako anata, myśli o zrozumieniu prawdy, że doświadczenie do nikogo się nie odnosi - i to jest najistotniejsze, przeobrażające zrozumienie, które tak głęboko tkwi w naszej praktyce.
Wgląd oznacza jasne i głębokie postrzeganie, iż wszystko w umyśle i ciele jest zmiennym procesem i że proces ten nie przydarza się nikomu konkretnemu. Myśl jest myślącym; nie ma myślącego w oderwaniu od myśli. To gniew się gniewa, to uczucie czuje. Wszystko jest dokładnie tym, czym jest, i tylko tym, czym jest. Doświadczenie nie jest nikomu przypisane. Właśnie ów zbędny i błędny proces powoływania się na kogoś, na jakiś rdzenny byt, tworzy to, co Budda nazwał ego lub "ja". Nakładamy ideę "ja" na rzeczywistość w istocie nieosobową, pozbawioną "ja".
Te dwa procesy - wykształcania mocnej struktury ego i dostrzegania nieosobowej natury doświadczenia - są komplementarne, choć zdają się wzajemnie sobie przeczyć. Zdrowe poczucie "ja" wykształca się poprzez umiejętność jasnego widzenia oraz akceptacji wszystkich aspektów naszej osobowości. Uświadomienie sobie pustki "ja" przychodzi przez ujęcie ciężaru identyfikacji z powyższymi aspektami.
Samoakceptacja to w istocie aspekt ważności Bycie uważnym oznacza, iż jesteśmy chętni doświadczyć wszystkich emocji, myśli, doznań i zdarzeń, jakie niesie życie. Taka akceptacja tworzy mocny fundament zaufania, bowiem dzięki temu, że uczymy się przyjmować wszystko, co do nas przychodzi, goimy wewnętrzne rozdarcie.
Jednak czasami w praktyce pojawia się zmaganie spowodowane jakimś zjawiskiem - czy to w ciele, w uczuciach, bądź myślach - na które nie jesteśmy w stanie się otworzyć. Nie lubimy pewnych emocji: gniewu, braku poczucia wartości, depresji, rozpaczy, samotności, nudy, strachu. Akceptacja tamtej ciemnej strony samego siebie może przychodzić nam z trudem. Gdy takie uczucia przychodzą i łapiemy się na walce z nimi, to nie dlatego że są, czym są, lecz że w dane chwili nie chcemy uznać ich istnienia.
To samo można powiedzieć o pewnych doznaniach fizycznych. Kiedy stają się zbyt dojmujące lub bolesne, zamykamy się na nie, opieramy im się, wycofujemy. Rozwijając ważność, rozwijamy także samoakceptację w najszerszym znaczeniu tego słowa - uczymy się akceptować pełnię doświadczenia bez względu na to, czy jest przyjemne, czy przykre.
Zakorzenieni w tego rodzaju akceptacji możemy następnie nakierować skupioną świadomość na widzenie nietrwałej, chwilowej natury wszystkich aspektów nas samych. Widzimy, że wszelkie nasze myśli, uczucia, emocje i doznania cechuje nieustanna zmienność. Możemy być z nimi, nie identyfikować się i widzieć, iż do nikogo nie należą, że są przejściowe, przychodzą i odchodzą.
Wgląd w anatta, w brak "ja", wyrasta z samoakceptacji. Zdrowe "ja" i puste "ja" nie są sprzeczne; sprzeczność wynika wyłącznie z faktu, iż używamy tych samych słów na opisanie różnych rzeczy. Całym sensem podążania ścieżką medytacji jest zrozumienie, że "ja" jako byt niezmienny jest fikcją, iluzoryczną konstrukcją myślową. Lecz aby pojąc tę prawdę, potrzebujemy równowagi, którą ma na myśli zachodnia psychologia, mówiąc o silnym ego. Bez równowagi i siły umysłu nie możemy dostrzec, że nie istnieje jedno, niezmienne "ja", które wszystkiego doświadcza. Tak więc żonglując dwoma znaczeniami tego samego słowa, można powiedzieć, iż aby zrezygnować z ego, musisz je najpierw zbudować. [/quote]
-
- Posty: 13
- Rejestracja: sob sty 12, 2008 16:48
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Czytałem ten tekst podoba mi się, i Jego interpretacja jest do zaakceptowania.
Jednak ja pytam o coś z deko innego. Chodzi mi o te niejasności odnośnie przedstawionych problemów, które piętrzą nieprzemyślane wypowiedzi różnych ludzi związanych z buddyzmem
Powiedzmy w prost musi to być zgodne z doświadczeniem, (kryterium prawdziwości, zgodność z faktami) Faktem jest że ludzie Są, oraz że (poza wyjątkami) wiedzą kim są, oraz są świadomi siebie. A problem rodzą tu wypowiedzi że to jest niby błąd. Że nie-błąd to : nie wiedzieć kim się jest, rozpłynięcie JA, i tu kolejny : czy to też brak samoświadomośći etc. Wszystko jest w moim pierwszym poście
Jednak ja pytam o coś z deko innego. Chodzi mi o te niejasności odnośnie przedstawionych problemów, które piętrzą nieprzemyślane wypowiedzi różnych ludzi związanych z buddyzmem
Powiedzmy w prost musi to być zgodne z doświadczeniem, (kryterium prawdziwości, zgodność z faktami) Faktem jest że ludzie Są, oraz że (poza wyjątkami) wiedzą kim są, oraz są świadomi siebie. A problem rodzą tu wypowiedzi że to jest niby błąd. Że nie-błąd to : nie wiedzieć kim się jest, rozpłynięcie JA, i tu kolejny : czy to też brak samoświadomośći etc. Wszystko jest w moim pierwszym poście
-
- Posty: 835
- Rejestracja: pt cze 03, 2005 18:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Kurs Cudów
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Powiem tak: Nie praktykujesz - to nie wiesz .... ;P Żartuje.
No wiec ja to widze tak. W buddyzmie jesli mowi sie o czyms takim jak "rozplyniecie Ja" to wcale nie znaczy ze taka osoba o której to "Ja sie rozplywa" staje sie jakaś psychicznie chora, traci swoja tożsamosc, jej poczucie wlasnej wartosci jest zerowe. To NIE jest tak. Jest zupelnie odwrotnie. W buddyzmie to "Ja" o ktorym mowimy jest pewnego rodzaju fałszywą tożsamością, złudzeniem w które wierzymy że nim jesteśmy. Mógłbym powiedziec że jesli to "JA" zwane rownierz ego, jest za duze wtedy niektorzy ida do was psychologow zebyscie im w jakis sposob pomogli. Zawsze to Ja ma jakis problem. Ja jestem glupi, Ja jestem chory, Ja nie lubie, Ja lubie, Ja nienawidze, Ja kocham, Ja cos tam Ja cos tam. Psychologia probuje robic takie cos, przychodzi pacjent i mowi tak: mam problem - Jestem glupi , psycholog mu np tlumaczy ze nie jest glupi, ze tylko sobie cos ubzdural, stara sie mu pomoc na tej plaszczyznie "Ja". W buddyzmie (a chyba szczegolnie w zen) by bylo takie cos. przychodzi pacjent do mistrza i mowi :Mistrzu mam problem - Jestem glupi. A mistrz mowi, spoko jestes glupi, ale mowisz caly czas "Ja jestem glupi" - prosze powiedz mi czym jest to "Ja", ktore mowi ze jestes glupi? co to jest? gdzie to jest? wskaz mi to ja? czym jest to Ja? Pacjent sobie wtedy mysli "kurcze chyba jestem glupszy niz myslalem, bo nie potrafie znalezc zadnego Ja ktore jest glupie". To wtedy moze byc taka pierwsza mysl, ale jezeli ten pacjent np zostalby buddysta i przyjrzal sie temu Ja co mial z nim zawsze problemy, w koncu skapnąłby sie ze nie ma zadnego JA. No wiec jak nie ma żadnego Ja, to nie ma nikogo kto by był głupi. wiec jego problem jest rozwiazany całkowicie.
Taki czlowiek ktory doswiadczyl ze rzeczywiscie takie cos jak "Ja" nie istnieje jest wolny, a jak jest wolny to jest szczesliwy, a jak jest tak prawdziwie szczesliwy, to jest wlasnie to o co chodzi.
Pozdrawiam
jpack
No wiec ja to widze tak. W buddyzmie jesli mowi sie o czyms takim jak "rozplyniecie Ja" to wcale nie znaczy ze taka osoba o której to "Ja sie rozplywa" staje sie jakaś psychicznie chora, traci swoja tożsamosc, jej poczucie wlasnej wartosci jest zerowe. To NIE jest tak. Jest zupelnie odwrotnie. W buddyzmie to "Ja" o ktorym mowimy jest pewnego rodzaju fałszywą tożsamością, złudzeniem w które wierzymy że nim jesteśmy. Mógłbym powiedziec że jesli to "JA" zwane rownierz ego, jest za duze wtedy niektorzy ida do was psychologow zebyscie im w jakis sposob pomogli. Zawsze to Ja ma jakis problem. Ja jestem glupi, Ja jestem chory, Ja nie lubie, Ja lubie, Ja nienawidze, Ja kocham, Ja cos tam Ja cos tam. Psychologia probuje robic takie cos, przychodzi pacjent i mowi tak: mam problem - Jestem glupi , psycholog mu np tlumaczy ze nie jest glupi, ze tylko sobie cos ubzdural, stara sie mu pomoc na tej plaszczyznie "Ja". W buddyzmie (a chyba szczegolnie w zen) by bylo takie cos. przychodzi pacjent do mistrza i mowi :Mistrzu mam problem - Jestem glupi. A mistrz mowi, spoko jestes glupi, ale mowisz caly czas "Ja jestem glupi" - prosze powiedz mi czym jest to "Ja", ktore mowi ze jestes glupi? co to jest? gdzie to jest? wskaz mi to ja? czym jest to Ja? Pacjent sobie wtedy mysli "kurcze chyba jestem glupszy niz myslalem, bo nie potrafie znalezc zadnego Ja ktore jest glupie". To wtedy moze byc taka pierwsza mysl, ale jezeli ten pacjent np zostalby buddysta i przyjrzal sie temu Ja co mial z nim zawsze problemy, w koncu skapnąłby sie ze nie ma zadnego JA. No wiec jak nie ma żadnego Ja, to nie ma nikogo kto by był głupi. wiec jego problem jest rozwiazany całkowicie.
Taki czlowiek ktory doswiadczyl ze rzeczywiscie takie cos jak "Ja" nie istnieje jest wolny, a jak jest wolny to jest szczesliwy, a jak jest tak prawdziwie szczesliwy, to jest wlasnie to o co chodzi.
Pozdrawiam
jpack
There is no use removing doubts one by one. If we clear one doubt, another doubt will arise and there will be no end of doubts. But if, by seeking the source of the doubter, the doubter is found to be really non-existent, then all doubts will cease
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
poruszyciel pisze:Zatem dlaczego wielu ludzi praktukujacych buddyzm w tym nauczycieli wikła w to pojęcie -
Poczucia siebie i mówi np. że Budda wyzbył sie poczucia siebie. Albo ktos inny : poczucie siebie jest błędem, powinno zostac wyeliminowane
"Wielu ludzi", "ktoś inny", "jakiś roshi" i "jakiś lama"... to niezbyt konkretne. Skoro, jak mówisz, dostępne w Internecie, to tym mniejszy problem dla Ciebie przytoczyć, prawda?poruszyciel pisze:(...) gdy jakis Roshi etc. mówi o znikaniu czy jakiś Lama o wyzbywaniu sie poczucia siebie. Jest to dostępne w Net. i dlatego nie przytaczam.
이 뭣고?
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Witam
Pozdrawiam
kunzang
Wymądrzę się. Bycie wolnym nie znaczy: bycie szczęśliwym; tak jak i nie znaczy: bycie nieszczęśliwym; i tak jak nie znaczy: bycie obojętnym. Stan poczucia bycia szczęśliwym, tak jak i stan poczucia bycia nieszczęśliwym, to stany umysłu jeno i nietrwałymi są co w ciągu jednego życia da się zaobserwować swobodnie. Bycie wolnym, znaczy bycie wolnym od stanów: szczęścia, nieszczęścia i obojętności... czyli owa wolność znaczy tyle, iż odnaleźliśmy siebie w swym naturalnym stanie, stanie, który wykracza poza tego typu uczucia, bo żadnym uczuciem nie jest splamiony.jpack pisze:Taki czlowiek ktory doswiadczyl ze rzeczywiscie takie cos jak "Ja" nie istnieje jest wolny, a jak jest wolny to jest szczesliwy, a jak jest tak prawdziwie szczesliwy, to jest wlasnie to o co chodzi.
Pozdrawiam
kunzang
-
- Posty: 835
- Rejestracja: pt cze 03, 2005 18:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Kurs Cudów
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
tak, ale ja jak pisze "być szczęśliwym" to chodzi mi o prawdziwe szczęście -to cos co osiagnał Budda np, jak sie wyzwolił. nie chodzi mi o to szczescie ktore zaraz sie zmienia w nieszczescie i tak wkolko, tylko to cos nieuwarunkowanego. ze tak powiem.kunzang pisze:Wymądrzę się. Bycie wolnym nie znaczy: bycie szczęśliwym; tak jak i nie znaczy: bycie nieszczęśliwym; i tak jak nie znaczy: bycie obojętnym.
ja to po prostu tak nazywam.
Pozdrawiam
jpack
There is no use removing doubts one by one. If we clear one doubt, another doubt will arise and there will be no end of doubts. But if, by seeking the source of the doubter, the doubter is found to be really non-existent, then all doubts will cease
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Witam
Pozdrawiam
kunznag
A możesz to po prostu nazwać: prawdziwe nieszczęście?jpack pisze:ja to po prostu tak nazywam.
Pozdrawiam
kunznag
-
- Posty: 835
- Rejestracja: pt cze 03, 2005 18:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Kurs Cudów
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Jak ktos bardzo chce to moze nazywac Całkowite Przebudzenie "prawdziwym nieszczesciem". mozna tez na psa mowic kot, a na krzesło stół. tylko po co?kunzang pisze:A możesz to po prostu nazwać: prawdziwe nieszczęście?
Pozdrawiam
jpack
There is no use removing doubts one by one. If we clear one doubt, another doubt will arise and there will be no end of doubts. But if, by seeking the source of the doubter, the doubter is found to be really non-existent, then all doubts will cease
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Witam
Pozdrawiam
kunzang
Jeżeli tak, to dla mnie, nazwanie czegoś co wykracza poza szczęście, nieszczęście i obojętność - nazwanie tego prawdziwym szczęściem, nic w sobie nie niesie, tak jak i nazwanie tego stanem obojętności, czy stanem prawdziwego nieszczęścia. Przebudzenie wykracza poza te stany, o czym /jak dla mnie/ warto bawiąc się w synonimy tego stanu pamiętać.jpack pisze:Jak ktos bardzo chce to moze nazywac Całkowite Przebudzenie "prawdziwym nieszczesciem".
No właśnie. Tak więc, jeżeli mówimy o tym samym stanie, to nie jest on stanem szczęścia.jpack pisze:mozna tez na psa mowic kot, a na krzesło stół. tylko po co?
Pozdrawiam
kunzang
-
- Posty: 835
- Rejestracja: pt cze 03, 2005 18:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Kurs Cudów
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
no ok, jak sie przebudzisz uśmiech z twarzy Ci nie bedzie schodził. Jak rozpoznasz wszystkie zludzenia jako zludzenia to co tu bedziesz mial do roboty, oprocz pokazywania ludziom swoim radosnym usmiechem ze ich problemy sa nieprawdziwe?kunzang pisze:Jeżeli tak, to dla mnie, nazwanie czegoś co wykracza poza szczęście, nieszczęście i obojętność - nazwanie tego prawdziwym szczęściem, nic w sobie nie niesie,
Dla mnie przebudzenie i radość idą w parze ze sobą. I nie mowie tu o radości np że awansowałem w pracy, tylko radości która jest naturalnym skutkiem rozpłynięcia wszystkich złudzeń z umysłu.
Pozdrawiam
jpack
There is no use removing doubts one by one. If we clear one doubt, another doubt will arise and there will be no end of doubts. But if, by seeking the source of the doubter, the doubter is found to be really non-existent, then all doubts will cease
- LordD
- Posty: 2542
- Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Karma Kamtsang
- Lokalizacja: Olsztyn
- Kontakt:
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Główną kwestią poruszoną przez autora tego tematu jest "JA". A więc... buddyzm nie mówi zabij "JA", nie chodzi tu o utratę tożsamości. Chodzi tu o zburzenie murów okalających owo "JA". Gdy mury legną w gruzach pojawia się świat Absolutu, czyli już nie ma "JA" i nie ma "nie-JA" - wszsytko jest "JA", wielkie "JA"! Nie znika "JA", znikają granice między "JA" i "nie-JA". Ale to i tak są tylko słowa, w zasadzie można je sobie o kant dupy rozbić. I tak jak ktoś już wcześniej powiedział... nie praktykujesz = nie chwytasz o co w tym biega! Są pewne subtelności, bardzo istotne, kluczowe dla tej sprawy, które można osiągnąć tylko poprzez praktykę.
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
"Radość" kończy się na trzeciej foremnej dhjanie (Four dhyanas tutaj):jpack pisze:radości która jest naturalnym skutkiem rozpłynięcia wszystkich złudzeń z umysłu.
Rigpa wiki pisze:The third dhyana, which is more peaceful still, has five features: equanimity in which the concept of joy has been abandoned, mindfulness, watchful awareness, physical wellbeing and samadhi.
Dalej są jeszcze 4 bezforemne samadhi (Formless realm tutaj).Rigpa wiki pisze:Trzecia dhyana, która jest jeszcze bardziej pełna spokoju, ciągle ma pięć cech: równość, w której koncepcja radości zostaje opuszczona, uważność, uważna świadomość, fizyczne zdrowie(?) i samadhi.
czyliRigpa wiki pisze:1. Infinite Space (nam mkha’ mtha’ yas)
2. Infinite Consciousness (rnam shes mtha’ yas)
3. Nothing Whatsoever (ci yang med pa)
4. Neither Existence Nor Non-existence (yod min med min)
(tłumaczenia moje)Rigpa wiki pisze:1. Nieskończona przestrzeń
2. Nieskończona świadomość
3. Nic nie pozostało
4. Ani istnienie, ani nieistnienie
"Jeżeli żądza, gniew czy głupota się zwiększają to to, co praktykujesz nie jest buddyzmem" pewien mistrz zen
-
- Posty: 835
- Rejestracja: pt cze 03, 2005 18:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Kurs Cudów
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
nie bardzo. prawdziwa radosc nie konczy sie na trzeciej foremnej dhjanie, ona zaczyna sie po calkowitym przebudzeniu. no ale podkreslam to nie jest ta sama radosc, ktora mamy jak np dostaniemy prezent, albo spotka nas cos przyjemnego w tym swiecie. to radosc ktora wyplywa z totalnego rozpoznania wszystkich zludzen, z jasnosci umyslu.zyptse pisze:"Radość" kończy się na trzeciej foremnej dhjanie
ja to tak rozumiem przynajmniej.
Pozdrawiam
jpack
There is no use removing doubts one by one. If we clear one doubt, another doubt will arise and there will be no end of doubts. But if, by seeking the source of the doubter, the doubter is found to be really non-existent, then all doubts will cease
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Z pewnością mistrzom zen czy lamom twarz się często śmieje, ale to nie świadczy, że odczuwają jakieś emocje. Mówienie o radości sugeruje, że ich postrzeganie jest "światowe". Jeżeli nie ma "ja", to nie ma nikogo, kto by był "właścicielem" tych emocji. Są one zjawiskami światowymi, ale nie ma żadnego "chwytaka" (czyli "ja"), który chce je zatrzymać, bo są fajne, albo uciec, bo są nieprzyjemne.jpack pisze:prawdziwa radosc nie konczy sie na trzeciej foremnej dhjanie, ona zaczyna sie po calkowitym przebudzeniu. no ale podkreslam to nie jest ta sama radosc, ktora mamy jak np dostaniemy prezent, albo spotka nas cos przyjemnego w tym swiecie. to radosc ktora wyplywa z totalnego rozpoznania wszystkich zludzen, z jasnosci umyslu.
ja to tak rozumiem przynajmniej.
Jeszcze wracając do buddyjskiego pojęcia "ja", to nie jest to coś, co jest, a potem się to niszczy i tego na koniec nie ma. Tego nigdy nie było. Dlatego "utrata ja" nic nie zmienia. Osobowość nadal jest tą samą osobowością, struktura psychiczna się nie zmienia, temperament ten sam.
"Ja" jest jak matrix (ten z filmu). Wyłączysz wtyczkę i znika, ale człowiek ciągle ten sam. "Zniknęło" coś, co nigdy nie istniało. Trochę tylko trzeba się teraz pogimnastykować w "realu", bo się nie ruszało od dawna i tyle
Gdzieś widziałem porównanie zachodnio-psychologicznej koncepcji "ja" z "ja" w rozumieniu nauk buddy. Niewiele zrozumiałem, ale podkreślano tam, że to nie to samo. Ten akapit jest trochę bez sensu, bo nie pamiętam źródła tej informacji, ale może będzie to jakąś wskazówką.
se też tak tylko myśle
"Jeżeli żądza, gniew czy głupota się zwiększają to to, co praktykujesz nie jest buddyzmem" pewien mistrz zen
-
- Posty: 105
- Rejestracja: pn lip 12, 2004 23:14
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Karma Kagyu
- Lokalizacja: Białystok
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Witam.
"Ja" rozumiem kwestię "ja" w taki sposób
W Karma Kagyu, szkole w której mam sposobność praktykować często podkreśla się, że wszystko można rozpatrywać na dwóch płaszczyznach - relatywnej i absolutnej, a wiele nieporozumień wynika z mieszaniem obu płaszczyzn. Np. krawat - z punktu widzenia absolutnego - nie istnieje. Istniej cząstki elementarne, bardzo odległe od tego, co przywykliśmy wyobrażać sobie jako materię, "piana kwantowa", hipotetyczne struny drgające w dwudziestu kilku wymiarach.
(Przykład nie jest doskonały, bo i kwarki - z poziomu absolutnego tak, jak go rozumie buddyzm, należałoby umieścić w świecie konwencji)
Na poziomie relatywnym jednak zgadzamy się, że krawat to krawat.
W tym kontekście psychologia porusza się na płaszczyźnie relatywnej, w ramach której oczywiście możemy mówić o ego, osobowości, jaźni odpowiednio do modelu i nurtu psychologii. Buddyście zupełnie nie przeszkadza przekonanie o nieistnieniu trwałej jaźni w sensie metafizycznym w udaniu się do psychologa kiedy ma taką potrzebę, i "wzmacnianiu ego" w procesie psychoterapii, podobnie jak nie przeszkadza mu kupowanie bułek w sklepie mimo świadomości, że to "tak naprawdę" zbiór atomów.
Natomiast zgadzam się z Poruszycielem, że nieumiejętne nauczanie, czy pisanie o tym (nie mam na myśli żadnych konkretów) może spowodować szereg nieporozumień, a myślę nawet że problemy psychologiczne osób, które to błędne zrozumienie potraktują zbyt serio.
PS. Poruszycielu, ciekaw jestem Twojego poglądu na temat nurtów psychologii próbujących zgłębiać tę tematykę, tzn. psychologii transpersonalnej.
Pozdrawiam
"Ja" rozumiem kwestię "ja" w taki sposób
W Karma Kagyu, szkole w której mam sposobność praktykować często podkreśla się, że wszystko można rozpatrywać na dwóch płaszczyznach - relatywnej i absolutnej, a wiele nieporozumień wynika z mieszaniem obu płaszczyzn. Np. krawat - z punktu widzenia absolutnego - nie istnieje. Istniej cząstki elementarne, bardzo odległe od tego, co przywykliśmy wyobrażać sobie jako materię, "piana kwantowa", hipotetyczne struny drgające w dwudziestu kilku wymiarach.
(Przykład nie jest doskonały, bo i kwarki - z poziomu absolutnego tak, jak go rozumie buddyzm, należałoby umieścić w świecie konwencji)
Na poziomie relatywnym jednak zgadzamy się, że krawat to krawat.
W tym kontekście psychologia porusza się na płaszczyźnie relatywnej, w ramach której oczywiście możemy mówić o ego, osobowości, jaźni odpowiednio do modelu i nurtu psychologii. Buddyście zupełnie nie przeszkadza przekonanie o nieistnieniu trwałej jaźni w sensie metafizycznym w udaniu się do psychologa kiedy ma taką potrzebę, i "wzmacnianiu ego" w procesie psychoterapii, podobnie jak nie przeszkadza mu kupowanie bułek w sklepie mimo świadomości, że to "tak naprawdę" zbiór atomów.
Natomiast zgadzam się z Poruszycielem, że nieumiejętne nauczanie, czy pisanie o tym (nie mam na myśli żadnych konkretów) może spowodować szereg nieporozumień, a myślę nawet że problemy psychologiczne osób, które to błędne zrozumienie potraktują zbyt serio.
PS. Poruszycielu, ciekaw jestem Twojego poglądu na temat nurtów psychologii próbujących zgłębiać tę tematykę, tzn. psychologii transpersonalnej.
Pozdrawiam
Om Mani Peme Hung
-
- Posty: 835
- Rejestracja: pt cze 03, 2005 18:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Kurs Cudów
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
No nie. utrata "ja" zmienia wszystko. osobowosc to nie jest juz ta sama osobowosc, ktora zyla wczesniej w zludzeniu, struktura psychiczna tez sie zmienia, temperament tez. To tak jakbys przez 30 lat dzwigal 50 kilowy ciezarek przez caly czas, ciezko ci sie chodzi, wolno, jestes caly czas zmeczony. nagle zrzucasz ten worek <powiedzmy ta utrata Ja> i widzisz ze jestes zupelnie innym czlowiekiem. wszystko sie zmienia ale na lepsze.zyptse pisze:eszcze wracając do buddyjskiego pojęcia "ja", to nie jest to coś, co jest, a potem się to niszczy i tego na koniec nie ma. Tego nigdy nie było. Dlatego "utrata ja" nic nie zmienia. Osobowość nadal jest tą samą osobowością, struktura psychiczna się nie zmienia, temperament ten sam.
Pozdrawiam
jpack
There is no use removing doubts one by one. If we clear one doubt, another doubt will arise and there will be no end of doubts. But if, by seeking the source of the doubter, the doubter is found to be really non-existent, then all doubts will cease
- miluszka
- ex Global Moderator
- Posty: 1515
- Rejestracja: śr sie 04, 2004 15:27
- Tradycja: buddyzm tybetański Kagju
- Lokalizacja: Kraków
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Nauki Buddy to lekarstwo na cierpienie sansary. W czasach kiedy żył, wykładal je głownie braminom, czyli ludziom wierzącym w istnienie atmana, trwałego i niezaleznego bytu, które indentyfikowali ze swoim prawdziwym "ja". Ci zapewnie potrzebowali nauk, by pozbyć się owej silnej koncepcji atmana. Jednak istnieje także szkoła Pudgalawada, która mowi o istnieniu ja. Malo o niej wiadomo, bo nie jest to żywa tradycja, a teksty, ktore po niej pozostaly są na ogół po chinsku. Moja koncepcja na ten temat jest taka, że jest to szkoła odpowiednia dla tych, którzy zbyt mocno wierzyli, że "ja' nie istnieje. Oni zapewne potrzebują takich nauk, żeby właściwie funkcjonować w społeczeństwie.
Ponieważ jednak naszą główną trucizną jest przywiązanie do "ja" i "moje" oraz niechęć do tego co "nie ja" , dla większości będą lepsze nauki o iluzoryczności i o nie ostatecznym istnieniu "ja". A osoby , które mają problemy ze swoją własną identyfikacją, np cierpiące na jakiś rodzaj schizofrenii, na pewno nie powinny dostac nauk o braku ja. Ty zresztą , jako fachowiec, ( to do Poruszyciela) na pewno możesz coś na ten temat powiedzieć/napisać.
Ponieważ jednak naszą główną trucizną jest przywiązanie do "ja" i "moje" oraz niechęć do tego co "nie ja" , dla większości będą lepsze nauki o iluzoryczności i o nie ostatecznym istnieniu "ja". A osoby , które mają problemy ze swoją własną identyfikacją, np cierpiące na jakiś rodzaj schizofrenii, na pewno nie powinny dostac nauk o braku ja. Ty zresztą , jako fachowiec, ( to do Poruszyciela) na pewno możesz coś na ten temat powiedzieć/napisać.
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Całkowicie nie myśle tak jak zostało przedstawione przez Ciebie.poruszyciel pisze:Czy zatem jesli ktos z was mysli podobnie jak to zostało przedstawione zmierza w swej praktyce do zaniku treści swojej osoby, swojego JA???
Przywiązanie do, chwytanie i obrona tej treści mentalnej, czy konstruktu, które nazwałeś "silne i niewzruszone Poczucia JA, pojęcia SIEBIE, OBRAZU SIEBIE". czy zwane inaczej "ja-mnie-moje" jest problemem. "Ja" albo "nie-ja" nie jest problemem.
Znacznie bardziej "niewzruszone" w efekcie (jeżeli można tak to nazwać) jest rozpoznawanie owego "siebie", czy może nazywamy to w buddyzmie "osiąganiem swojej prawdziwej natury", niż jakiekolwiek budowanie obrazu siebie.
Jest tylko jeden kłopot - rozpoznanie, czy też rozumienie siebie w tym momencie nie jest rozumiane klasycznie, poprzez to, że pewnym skomplikowanym bądź prostym myśleniem czy psychoanalizą rozumiemy siebie, ponieważ klasycznie jest to próba osiągnięcia jednej treści mentalnej poprzez inną treść mentalną. A zatem jest to jak "ślizganie" się po powierzchni.
W buddyzmie to "rozumeinie" jest oparte na konkretnej praktyce medytacyjnej (w bardzo wielu aspektach), dającej człowiekowi do ręki nieskończenie praktyczniejsze narzędzie niż jakakolwiek psychoanaliza czy nawet filozofia (łącznie z samą filozofią buddyjską) - chodzi o bezpośredni wgląd we własny umysł. (na marginesie, w buddyzmie nie uważa się iż mózg jest producentem myśli czy umysłu)
A zatem nie to co mówisz, że zanik własnej osoby, czy jakiś rodzaj lobotomi.
W zasadzie to eliminowanie jakiegoś "ja" czy poczucia siębie przypomina szaleństwo.
Raczej chodzi o głęboki wgląd w to, co określamy własną osobą czy własnym umysłem poprzez bezpośrednie doświadczanie tegoż, wolne od doktryn, mentalnych fabrykacji, spekulacji itd...
Mimo tego jednak nie oznacza to tym samym odrzucenia doktryny czy filozofii. Więc nie oznacza to też odrzucania psychologii czy psychiatrii czy innych pożytecznych nauk.
Wymienia więc stryjek siekierkę na kijek?jpack pisze:utrata "ja" zmienia wszystko. osobowosc to nie jest juz ta sama osobowosc, ktora zyla wczesniej w zludzeniu, struktura psychiczna tez sie zmienia, temperament tez. To tak jakbys przez 30 lat dzwigal 50 kilowy ciezarek przez caly czas, ciezko ci sie chodzi, wolno, jestes caly czas zmeczony. nagle zrzucasz ten worek <powiedzmy ta utrata Ja> i widzisz ze jestes zupelnie innym czlowiekiem. nagle zrzucasz ten worek <powiedzmy ta utrata Ja> i widzisz ze jestes zupelnie innym czlowiekiem.
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
-
- Posty: 835
- Rejestracja: pt cze 03, 2005 18:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Kurs Cudów
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
elo, a ja nie znam tych przysłów polskich....nie wiem czy jakiś stryjek coś wymieniał... seryjniebooker pisze:Wymienia więc stryjek siekierkę na kijek?
chciałem po prostu to jakos zobrazowac....
Pozdrawiam
jpack
There is no use removing doubts one by one. If we clear one doubt, another doubt will arise and there will be no end of doubts. But if, by seeking the source of the doubter, the doubter is found to be really non-existent, then all doubts will cease
-
- Posty: 13
- Rejestracja: sob sty 12, 2008 16:48
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Dzięki za wszystkie dotychczasowe odpowiedzi!!!
Może spróbuję ująć sprawę tak jak widzę ją teraz:
w buddyzmie nie ma Ja, jako czegoś różnego od ciała i umysłu (pomijam pogląd czym i dzięki czemu jest umysł), jako coś immanentnego etc. Zatem przyjęcie koncepcji buddyjskiej nie-ja znaczy też odrzucić intuicyjny pogląd że 'ktoś tam jest' jakiś ludzik (homunculus) który to rozporządza wszystkim. To jest jedynie konstruktu umysłowy (?) W rzeczywistości zaś jest tak (jak powiem za Goldsteinem i trochę za Dalajlamą ) że istnieją tylko procesy myślenia, emocje, wspomnienia, odczucia zw. z ciałem itd. ale nie ma nikogo kto by był ich podmiotem, nikogo kto ich doświadcza, żadnego JA, są tylko one (wiązkowa teoria Jaźni). Zatem oczywiście jest tak (to moje zdanie na gruncie tego co powiedziane a sądze ze sie z tym zgodzicie) że człowiek dalej cechuje się świadomością siebie ( nie ma żadnego zniesienia poczucia siebie ) ale wie że jest tak jak to opisane powyżej i to wszystko czyni go tym kim jest. W 'domu nikogo nie ma' ale zjawiska mentalne i fizyczne są świadome. Zatem nieprawomocnie jest mówić że poczucie siebie zanika lub ma byc wyeliminowane, co najwyżej poczucie siebie jako istoty immanentnej lub podmiotu wrażeń i myśli. I to jest dystynkcja do której doszedłem i dużo mi ona wyjaśnia, uwględniłem tu wiele źródeł których nie przytaczam bo w jezyku polskim czytałem dużo, z tego co jest powszechnie dostepne na rynku plus pare ksiazek z tradycji Hinajany (Practising Cittanupassana - comtemplation of the mind). Wspomogłem się też słownikiem Oksfordzkim Filozofii. (Blackburna).
prosze o komentarze, sugestie.
Może spróbuję ująć sprawę tak jak widzę ją teraz:
w buddyzmie nie ma Ja, jako czegoś różnego od ciała i umysłu (pomijam pogląd czym i dzięki czemu jest umysł), jako coś immanentnego etc. Zatem przyjęcie koncepcji buddyjskiej nie-ja znaczy też odrzucić intuicyjny pogląd że 'ktoś tam jest' jakiś ludzik (homunculus) który to rozporządza wszystkim. To jest jedynie konstruktu umysłowy (?) W rzeczywistości zaś jest tak (jak powiem za Goldsteinem i trochę za Dalajlamą ) że istnieją tylko procesy myślenia, emocje, wspomnienia, odczucia zw. z ciałem itd. ale nie ma nikogo kto by był ich podmiotem, nikogo kto ich doświadcza, żadnego JA, są tylko one (wiązkowa teoria Jaźni). Zatem oczywiście jest tak (to moje zdanie na gruncie tego co powiedziane a sądze ze sie z tym zgodzicie) że człowiek dalej cechuje się świadomością siebie ( nie ma żadnego zniesienia poczucia siebie ) ale wie że jest tak jak to opisane powyżej i to wszystko czyni go tym kim jest. W 'domu nikogo nie ma' ale zjawiska mentalne i fizyczne są świadome. Zatem nieprawomocnie jest mówić że poczucie siebie zanika lub ma byc wyeliminowane, co najwyżej poczucie siebie jako istoty immanentnej lub podmiotu wrażeń i myśli. I to jest dystynkcja do której doszedłem i dużo mi ona wyjaśnia, uwględniłem tu wiele źródeł których nie przytaczam bo w jezyku polskim czytałem dużo, z tego co jest powszechnie dostepne na rynku plus pare ksiazek z tradycji Hinajany (Practising Cittanupassana - comtemplation of the mind). Wspomogłem się też słownikiem Oksfordzkim Filozofii. (Blackburna).
prosze o komentarze, sugestie.
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Studiujesz buddyzm "z zewnątrz" ale czy praktykujesz, lub próbowałeś praktykować buddyjską medytację?poruszyciel pisze:prosze o komentarze, sugestie.
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Czołęm Poruszyciel
Ja postaram się krótko i zwięźle. Ani immanencja, ani transcendencja nie maja żadnego znaczenia i związku z tematem. Anatta - to jak ja to zawsze sobie tłumaczę - "brak istoty". Słowo "istota" w polskim bardzo dobrze wg mnie oddaje słowo "atta". To nie tylko odnosi się do człowieka, anatta to prawo tyczące sie wszystkiego. Przykład:
kiedy krzesło przestanie być krzesłem?
- obcinam kawałek oparcia - jest czy już nie jest?
- obcinam kawałek nogi - jest czynie jest?
- obcinam kawałek siedzenia - etc.
Gdzie krzesło ma swoją istotę? Czy chodzi o funkcjonalność (funkcje są w umyśle człowieka, krzesło to zbite dechy, a i tak to nadal działanie na funkcjach - "dechy" to funkcje).
Nie ma istoty człowieka, ludzie funkcjonują mając połowę mózgu (więc błędem jest mówić, że mózg to jakaś istota, źródło).
Co do istoty vs świadomości to dwie różne sfery dociekań. Zależy o jaką świadomość Tobie chodzi. CZy jest to uważność i świadomość (odczuwanie, doznawanie) procesów cielesnych i umysłowych? Wtedy chyba rozumiesz, że buddyści taka świadomość w sobie wzbudzają i trenują. Może chodzi ci o pamięć - nie być zapominalskim, pamiętając co sie robiło, zdawać sobie sprawę z każdej rzeczy jaka sie robiło - to takze jest wzbudzane w treningu.
Jedyne czemu (moim zdaniem) buddyści nie hołdują to imaginacji, że ego jest istotą człowieka (źródłem, kierownikiem). Ego w mojej opini nie jest nigdy "dobre" - nie ma żadnego związku z silnym centrum. Dlaczego? Dlatego, że ego nigdy nie jest usatysfakcjonowane (trwale, na prawdę). A tutaj wkraczamy w kolejną cechę - dukkha - brak satysfakcji. Wszystko jest anatta i dukkha. Szczęście także jest dukkha, dlaczego? Bo jest anicca - podlega zmianom. Zatem, skoro ego nie jest źródłem, a można je "zgubić" po Drodze, nie oznacza to, że będzie jakiś rodzaj bezmózgowia - ego nie równa sie odczucie w ciele, pamięć, świadomość - ego równa się pragnienia i niechęci oraz różnorakie iluzje. Wyzbycie sie ego to wyzbycie się wszystkich pragnień, niechęci i iluzji. Jak to jest potem?
Ostatnia sprawa - wyobrażanie sobie bycia oświeconym, pozbawionym ego, czy nawet stanu trzeciej jhany - mija sie z celem. Wyobraźnie niektórzy maja większa, inni mniejszą, działa się na przypuszczeniach, supozycjach i po prawdzie kolejnej iluzji. Jeśli chce sie zobaczyć co jest za górką, to nie należy robić nic innego (np patrzec w mapy, czytać książki, pytać innych) jak tylko wziać szacowna pupę w troki i podejść pod górkę i zobaczyć drugą stronę.
Nawet jeśli oświecony dokładnie mi wytłumaczy jak to u niego jest - co mi po tym? Jeśli mistrzowie mówią jak to jest bez ego - co mi po tym? Jeśli ktoś sie boi, że utraci ego i będzie marionetką niewiadomo kogo - niech obserwuje ten strach, skąd on jest, gdzie się objawia i jak szybko przechodzi. Dla mniezawsze ten strach o ego jest w ludziach najdziwniejszy. Przecież co noc każdy zasypia, traci swoje ego, na rzecz wyśnionego ego. Innymi słowy traci kontrolę na kilka łądnych godzin.
Morfeusz do Neo: What is the Matrix?... Control
metta&peace
p.
Ja postaram się krótko i zwięźle. Ani immanencja, ani transcendencja nie maja żadnego znaczenia i związku z tematem. Anatta - to jak ja to zawsze sobie tłumaczę - "brak istoty". Słowo "istota" w polskim bardzo dobrze wg mnie oddaje słowo "atta". To nie tylko odnosi się do człowieka, anatta to prawo tyczące sie wszystkiego. Przykład:
kiedy krzesło przestanie być krzesłem?
- obcinam kawałek oparcia - jest czy już nie jest?
- obcinam kawałek nogi - jest czynie jest?
- obcinam kawałek siedzenia - etc.
Gdzie krzesło ma swoją istotę? Czy chodzi o funkcjonalność (funkcje są w umyśle człowieka, krzesło to zbite dechy, a i tak to nadal działanie na funkcjach - "dechy" to funkcje).
Nie ma istoty człowieka, ludzie funkcjonują mając połowę mózgu (więc błędem jest mówić, że mózg to jakaś istota, źródło).
Co do istoty vs świadomości to dwie różne sfery dociekań. Zależy o jaką świadomość Tobie chodzi. CZy jest to uważność i świadomość (odczuwanie, doznawanie) procesów cielesnych i umysłowych? Wtedy chyba rozumiesz, że buddyści taka świadomość w sobie wzbudzają i trenują. Może chodzi ci o pamięć - nie być zapominalskim, pamiętając co sie robiło, zdawać sobie sprawę z każdej rzeczy jaka sie robiło - to takze jest wzbudzane w treningu.
Jedyne czemu (moim zdaniem) buddyści nie hołdują to imaginacji, że ego jest istotą człowieka (źródłem, kierownikiem). Ego w mojej opini nie jest nigdy "dobre" - nie ma żadnego związku z silnym centrum. Dlaczego? Dlatego, że ego nigdy nie jest usatysfakcjonowane (trwale, na prawdę). A tutaj wkraczamy w kolejną cechę - dukkha - brak satysfakcji. Wszystko jest anatta i dukkha. Szczęście także jest dukkha, dlaczego? Bo jest anicca - podlega zmianom. Zatem, skoro ego nie jest źródłem, a można je "zgubić" po Drodze, nie oznacza to, że będzie jakiś rodzaj bezmózgowia - ego nie równa sie odczucie w ciele, pamięć, świadomość - ego równa się pragnienia i niechęci oraz różnorakie iluzje. Wyzbycie sie ego to wyzbycie się wszystkich pragnień, niechęci i iluzji. Jak to jest potem?
Ostatnia sprawa - wyobrażanie sobie bycia oświeconym, pozbawionym ego, czy nawet stanu trzeciej jhany - mija sie z celem. Wyobraźnie niektórzy maja większa, inni mniejszą, działa się na przypuszczeniach, supozycjach i po prawdzie kolejnej iluzji. Jeśli chce sie zobaczyć co jest za górką, to nie należy robić nic innego (np patrzec w mapy, czytać książki, pytać innych) jak tylko wziać szacowna pupę w troki i podejść pod górkę i zobaczyć drugą stronę.
Nawet jeśli oświecony dokładnie mi wytłumaczy jak to u niego jest - co mi po tym? Jeśli mistrzowie mówią jak to jest bez ego - co mi po tym? Jeśli ktoś sie boi, że utraci ego i będzie marionetką niewiadomo kogo - niech obserwuje ten strach, skąd on jest, gdzie się objawia i jak szybko przechodzi. Dla mniezawsze ten strach o ego jest w ludziach najdziwniejszy. Przecież co noc każdy zasypia, traci swoje ego, na rzecz wyśnionego ego. Innymi słowy traci kontrolę na kilka łądnych godzin.
Morfeusz do Neo: What is the Matrix?... Control
metta&peace
p.
- stepowy jeż
- Senior User
- Posty: 1852
- Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen, Zen
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
To o czym piszesz, jest pewną ideą, poglądem. Idee i poglądy mają to do siebie, że nie są trwałe i ulegają ciągłym zmianom. Dzisiaj myślisz tak, jutro inaczej, bo pojawiają się jakieś nowe doświadczenia. Dla mnie, z praktycznego punktu widzenia nie jest zbyt istotne czy wymyślę jakiś pogląd na istnienie lub nieistnienie ja.
Jeśli jakiś pogląd na temat JA powstaje, to obserwuję go, następnie ten pogląd znika, odchodzi (znika ta myśl) Co się z nim wówczas dzieje. Dokąd odchodzi. To jest istotny punkt. Skąd pochodzą i dokąd odchodzą takie myśli jak Twoja o istnieniu JA.
Buddyzm jest praktyczny. Praktykuję i zachodzi we mnie pewna zmiana. Nie chodzi o te i inne poglądy. To co istotne jest nie do uchwycenia przez jakąś definicję.
Pozdrawiam
Jeśli jakiś pogląd na temat JA powstaje, to obserwuję go, następnie ten pogląd znika, odchodzi (znika ta myśl) Co się z nim wówczas dzieje. Dokąd odchodzi. To jest istotny punkt. Skąd pochodzą i dokąd odchodzą takie myśli jak Twoja o istnieniu JA.
Buddyzm jest praktyczny. Praktykuję i zachodzi we mnie pewna zmiana. Nie chodzi o te i inne poglądy. To co istotne jest nie do uchwycenia przez jakąś definicję.
Pozdrawiam
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Witam
TUTAJ
Pozdrawiam
kunzang
Nie komentarz, czy sugestia z mej strony, ale odwołanie się do słów nauczyciela cytowanych na tym forum - proponuję byś zajrzałporuszyciel pisze:prosze o komentarze, sugestie.
TUTAJ
Pozdrawiam
kunzang
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Nie chcesz chyba napisać, Kunzangu, że bycie wolnym oznacza pozbawienie się wszelkich uczuć oraz emocji ? Jeżeli nie miałeś tego na myśli to czy mogę prosić o reanimację cytowanego trupa i dokładniejsze wyjaśnienie naturalnego stanu ?Bycie wolnym, znaczy bycie wolnym od stanów: szczęścia, nieszczęścia i obojętności... czyli owa wolność znaczy tyle, iż odnaleźliśmy siebie w swym naturalnym stanie, stanie, który wykracza poza tego typu uczucia, bo żadnym uczuciem nie jest splamiony.
- stepowy jeż
- Senior User
- Posty: 1852
- Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen, Zen
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Raczej bycie nieuwarunkowanym przez te stany, czyli nie lgnięcie, brak przywiązania do nich itp.TeZeT pisze:bycie wolnym oznacza pozbawienie się wszelkich uczuć oraz emocji ?
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Stepowy jeżu - czyli rozpoznajemy takie stany/uczucia/emocje - przeżywamy je wtedy kiedy się wydarzają ale do nich nie lgniemy (np. w sensie ich rozpamiętywania) oraz nie warunkują nas np. w tym sensie, że nie wpływają w istotny sposób na nasze działanie mające jakiś cel ?
- stepowy jeż
- Senior User
- Posty: 1852
- Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen, Zen
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Tak, jesteśmy obecni gdy się pojawiają i gdy odchodzą (lecz jak wiadomo łatwo się pisze...). Czy wpływają na nasze działania? pewnie często tak, ale ważne by i wtym działaniu być obecnym.
Na pewno bycie wolnym od uczuć i emocji nie oznacza ich braku, to chyba częste nieporozumienie, bo coś takiego mówili nawet jacyś księża na temat buddyzmu (może i papież, nie pamiętam)
Pozdrawiam
Na pewno bycie wolnym od uczuć i emocji nie oznacza ich braku, to chyba częste nieporozumienie, bo coś takiego mówili nawet jacyś księża na temat buddyzmu (może i papież, nie pamiętam)
Pozdrawiam
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
To by chyba oznaczało osiągniecie stanu krzesła czy kamienia.TeZeT pisze:bycie wolnym oznacza pozbawienie się wszelkich uczuć oraz emocji ?
I kolejno (jak rozumiem) wychodząc z tegoż, osiągnięcie podstawy (pochodzenia) tychże: nie-lgnięcie, nie-przywiązanie, bycie-uwarunkowanym, nie-bycie-uwarunkowanym, wolności-i-zniewolenia....itd.stepowy jeż pisze: Raczej bycie nieuwarunkowanym przez te stany, czyli nie lgnięcie, brak przywiązania do nich itp.
Chodzi raczej o to, iż w okół tych: » procesy myślenia, emocje, wspomnienia, odczucia zw. z ciałem itd. bez ustanku utwarzamy owo JA (co jest procesem mentalnym), czy zwał ego, "ja-mnie-moje" nie będąc uważnymi tego co zachodzi.poruszyciel pisze: W rzeczywistości zaś jest tak (jak powiem za Goldsteinem i trochę za Dalajlamą ) że istnieją tylko procesy myślenia, emocje, wspomnienia, odczucia zw. z ciałem itd. ale nie ma nikogo kto by był ich podmiotem, nikogo kto ich doświadcza, żadnego JA, są tylko one (wiązkowa teoria Jaźni).
A zatem, owo jest wytworem w oparciu o te pojawiające się, trwające czas i znikające wcześniej wymienione rzeczy. Możliwe iż nie było by problemu, kiedy tylko skończyło by się na tym. Kłopot w tym, iż za tym idzie pojawianie się toksyn: pożądanie, duma, gniew, chciwośc, zawiść, zazdrośc, ułuda (wiara iż to zbudowane ja jest nieprzemijające itd) ect.
Co idzie za działaniem pod wpływem tych toksyn, wszyscy dobrze wiemy. Kumulacja tych trucizn, to ego. Utwardzanie się w tym, ochrona tego, domyka kółko.
A więc skąd te rzeczy się biorą? Należy to przeniknąc. Inaczej, za moment, staną się one budulcem kontynuującym uprzednio już utworzony w okół fizyczno-mentalnych procesów fenomen, zwany już wsześniej "ja" czy "siebie".
Ale czy tylko tym jest nasza prawdziwa natura, ograniczona truciznami samymi w sobie, podsycana, czasem do szaleństwa, ochroną tego, utwardzonego z przemijających fizyczno-mentalnych procesów, wypełnionego cierpieniem, strachem i stresem tworu?
Nie zanosi się zbytnio na to.
Jeżeli więc mówimy o "pozbawieniu się ego" chodzi raczej o eliminacje (wykorzenienie) trucizn, lub - przekształcenie trucizn.
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
-
- Posty: 105
- Rejestracja: pn lip 12, 2004 23:14
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Karma Kagyu
- Lokalizacja: Białystok
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Z tym, co napisaliśmy tutaj na temat świadomości ciekawie koresponduje to, co na temat jaźni i świadomości ma do powiedzenia neurofizjologia. A. Damasio, bodajże w "Błędzie Kartezjusza" twierdzi, że świadomość nie jest procesem ciągłym, ale przypomina raczej serię szybko po sobie następujących impulsów. W ujęciu neurofizjologicznym jaźń tworzona jest z każdą chwilą niejako "na nowo". Zauważyłem też inne ciekawe analogie, ale nie pamiętam na tę chwilę szczegółów.
Om Mani Peme Hung
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
gdybys był albo chciałbyś być Buddystą to miałbym jedną sugestię: Marsz do pobliskiej sanghi, tam powinien być doświadczony nauczyciel albo chociaż zaawansowany uczeń i dojeżdżający nauczyciel i oni wszystko by ci wytłumaczyli. Buddyzm opiera się na praktyce i przekazie bezpośrednim. Nie wiem czy to porównanie jest na miejscu ale to tak jak byliśmy pryszczatymi malolatami czytając z wypiekami na twarzy pamiętniki Fanny Hill i Wisłocką a bycie z partnerem/partnerką na prawdę. Niby wiemy co gdzie i jak, mamy mase wyobrażeń i własnych wizji, mamy wiedzę teoretyczną a jednak w praktyce to wygląda troszkę inaczej. Ale w sumie szukasz wiedzy teoretycznej więc nie za bardzo wiem co ci poradzić Może jednak spróbuj skontaktować się z którymś z nauczycieli?poruszyciel pisze:
prosze o komentarze, sugestie.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Witam
Warto tutaj wspomnieć o czterech niezmierzonościach /są one trochę inaczej rozumiane niż w therawadzie/: radość, miłująca dobroć, współczucie i spokój /stan wewnętrznego spokoju - zrównoważenia/. O stanach tych mówi się, że nie potrzebują jakiegoś szczególnego powodu by się manifestować. Gdy spoczywamy w naturalnym stanie manifestują sie one, niejako z automatu, jednak lgnięcie do tych stanów jest błędem - po prostu, tak przejawia się naturalny stan, ale nie należy za nimi podążać, lgnąć do nich.
Pozdrawiam
kunzang
Może Tobie pomoże zrozumieć w czym rzecz ten cytat: Punkt 3TeZeT pisze:Stepowy jeżu - czyli rozpoznajemy takie stany/uczucia/emocje - przeżywamy je wtedy kiedy się wydarzają ale do nich nie lgniemy (np. w sensie ich rozpamiętywania) oraz nie warunkują nas np. w tym sensie, że nie wpływają w istotny sposób na nasze działanie mające jakiś cel ?
Warto tutaj wspomnieć o czterech niezmierzonościach /są one trochę inaczej rozumiane niż w therawadzie/: radość, miłująca dobroć, współczucie i spokój /stan wewnętrznego spokoju - zrównoważenia/. O stanach tych mówi się, że nie potrzebują jakiegoś szczególnego powodu by się manifestować. Gdy spoczywamy w naturalnym stanie manifestują sie one, niejako z automatu, jednak lgnięcie do tych stanów jest błędem - po prostu, tak przejawia się naturalny stan, ale nie należy za nimi podążać, lgnąć do nich.
Pozdrawiam
kunzang
-
- Posty: 13
- Rejestracja: sob sty 12, 2008 16:48
trudności
Har-Dao napisał:
<J Wszystko jest anatta i dukkha. Szczęście także jest dukkha, dlaczego? Bo jest anicca - podlega zmianom. Zatem, skoro ego nie jest źródłem, a można je "zgubić" po Drodze, nie oznacza to, że będzie jakiś rodzaj bezmózgowia - ego nie równa sie odczucie w ciele, pamięć, świadomość - ego równa się pragnienia i niechęci oraz różnorakie iluzje. Wyzbycie sie ego to wyzbycie się wszystkich pragnień, niechęci i iluzji. Jak to jest potem?<
Sądzę jednak że buddyjskie 'wyzbycie się' pragnień, niechęci, 'iluzji' ale także jak wynika logicznie z tego co wogóle zostało powiedziane 'wiary w JA' . Wiąże się z czymś nie do pomyślenia dla wielu ludzi z Zachodu- i dla mnie oczywiście- nawet bowiem jeśli uznam że większość ludzi przechodzi przez całe życie a tak dzieje się od tysięcy lat ze świadomością bycia centrum, silną tożsamością indywiduową, samowiedzą rozumianą min. jako posiadanie POJCĘCIA siebie - tego jakie się ma cechy jako byt psychofizyczny, uzdolnienia, upodobania, niechęci, pragnienia, walory, wady, że nie jest się jedynie swoją myślą ani uczuciem ale że te uczucia i myśli są MOJE, stanowią element MNIE. Gdzie JA jest ciągle rozumiane 'łagodnie' procesualnie - co z tego że człowiek się zmienia, co przeczy istnieniu trwałej jaźni, co z tego że nie ma żadnego ludzika w środku ale jest konstrukt mentalny który zdaje się być wrodzony i który wogóle umożliwia ukonstytuowanie się POJĘCIA siebie - Bo faktem empirycznym jest że ludzie wiedza kim są, (przeważnie) i zasadniczo na Zachodzie nie ograniczają się do 'Polak, Amerykanin, członek sanghi, katolik" Ale wykazują indywidualną tożsamość, postrzegają się za na swój sposób wyjątkowych, odpowiedzialnych za swoje działania, mających poczucie własności, broniący SWOICH racji rzeczy, utożsamiający się z wieloma rzeczami. I jak mówi się im że osiągną wolność czy szczęście 'puszczając swoje JA' czyli to wszystko i wiele więcej z tego co wymienione, to mówiąc wprost oferuje mu się wolność która samą siebie obala bo nie ma nikogo kto by się nią mógł cieszyć. (argument Gadamera) Krytyka podmiotu jaka ma miejsce w buddyzmie np. stronie podanej przez Ciebie:
http://forum.medytacja.net/phpBB2/viewt ... daka#63023
ale wogóle w Waszej religii trąci też manipulacją ponieważ nauki mówią jak siebie nie postrzegać, atakują zatem OBRAZ siebie, POJĘCIE siebie, co w przypadku wielu ludzi moim zdaniem jest co najmniej ucinaniem ich wyjątkowości, zrównywanie do wspólnego mianownika 'oświeconych' którzy (bezjaźniowi) są tak do siebie podobni że wręcz nieodróżnialni. W imię czego? przecież życie jest jak mówi buddyzm cierpieniem, to będąc konsekwentnym cierpienie musi być także obecne po 'oświeceniu' bo to ciągle życie.
Mało tego: standardem na Zachodzie (nasza psychologia) jest koncepcja budowy mocnego, wyraźnego obrazu, POJĘCIA siebie, co nie wyklucza tego że człowiek jest procesem (tu zgoda ) ale po co iść w Waszą stronę? Dlaczego nie budować JA, UMACNIAĆ go (zauważcie że każdy twórca, artysta, naukowiec wykazuje się nieprzeciętną, wybijającą się dominującą, niezależną osobowością często są nadętymi bufonami, ale o to chodzi: wyjątkowość może mieć wspaniałe owoce a cierpienie cóż...wpisane jest w egzystencję. .
Z tego że 'zniknę" (tak mówił mnich Kanzen w jednym z wykładów audio które słyszałem) wyniknie to że praktycznie pojawi się intuicja o tym że 'nie ma właściciela' . Ale żyć trzeba dalej, żadna to filozofia 'puścić siebie' lekceważyć aż zanikną swoje pragnienia, zyczenia, niechęci, sztuką jest jak powiedział jeden z genialnejszych terapeutów Nataniel Branden
wiedzieć kim się jest i że się jest, mieć wyraźny obraz swego indywiduum, akceptować siebie, mieć wysokie poczucie własnej wartości, stawiać sobie wysokie cele, MYŚLEĆ, a nie odpuszczać sobie myślenie na rzecz samej koncentracji i trwanie w stanach 'bez myśli'.
ETC ETC.
Zauważam też że gdy odrzuci się idee reinkarnacji oraz uwzględni krytyką 'szczęścia' w buddyzmie to ten system traci w ogóle sens, jest raczej tworzeniem eskapicznej i ogólnie rozmytej egzystencji.
To chyba tyle, pewnie będzie burza, ale cóż kto pyta, myśli nie błądzi nie będzie tkwił w niewiedzy.
<J Wszystko jest anatta i dukkha. Szczęście także jest dukkha, dlaczego? Bo jest anicca - podlega zmianom. Zatem, skoro ego nie jest źródłem, a można je "zgubić" po Drodze, nie oznacza to, że będzie jakiś rodzaj bezmózgowia - ego nie równa sie odczucie w ciele, pamięć, świadomość - ego równa się pragnienia i niechęci oraz różnorakie iluzje. Wyzbycie sie ego to wyzbycie się wszystkich pragnień, niechęci i iluzji. Jak to jest potem?<
Sądzę jednak że buddyjskie 'wyzbycie się' pragnień, niechęci, 'iluzji' ale także jak wynika logicznie z tego co wogóle zostało powiedziane 'wiary w JA' . Wiąże się z czymś nie do pomyślenia dla wielu ludzi z Zachodu- i dla mnie oczywiście- nawet bowiem jeśli uznam że większość ludzi przechodzi przez całe życie a tak dzieje się od tysięcy lat ze świadomością bycia centrum, silną tożsamością indywiduową, samowiedzą rozumianą min. jako posiadanie POJCĘCIA siebie - tego jakie się ma cechy jako byt psychofizyczny, uzdolnienia, upodobania, niechęci, pragnienia, walory, wady, że nie jest się jedynie swoją myślą ani uczuciem ale że te uczucia i myśli są MOJE, stanowią element MNIE. Gdzie JA jest ciągle rozumiane 'łagodnie' procesualnie - co z tego że człowiek się zmienia, co przeczy istnieniu trwałej jaźni, co z tego że nie ma żadnego ludzika w środku ale jest konstrukt mentalny który zdaje się być wrodzony i który wogóle umożliwia ukonstytuowanie się POJĘCIA siebie - Bo faktem empirycznym jest że ludzie wiedza kim są, (przeważnie) i zasadniczo na Zachodzie nie ograniczają się do 'Polak, Amerykanin, członek sanghi, katolik" Ale wykazują indywidualną tożsamość, postrzegają się za na swój sposób wyjątkowych, odpowiedzialnych za swoje działania, mających poczucie własności, broniący SWOICH racji rzeczy, utożsamiający się z wieloma rzeczami. I jak mówi się im że osiągną wolność czy szczęście 'puszczając swoje JA' czyli to wszystko i wiele więcej z tego co wymienione, to mówiąc wprost oferuje mu się wolność która samą siebie obala bo nie ma nikogo kto by się nią mógł cieszyć. (argument Gadamera) Krytyka podmiotu jaka ma miejsce w buddyzmie np. stronie podanej przez Ciebie:
http://forum.medytacja.net/phpBB2/viewt ... daka#63023
ale wogóle w Waszej religii trąci też manipulacją ponieważ nauki mówią jak siebie nie postrzegać, atakują zatem OBRAZ siebie, POJĘCIE siebie, co w przypadku wielu ludzi moim zdaniem jest co najmniej ucinaniem ich wyjątkowości, zrównywanie do wspólnego mianownika 'oświeconych' którzy (bezjaźniowi) są tak do siebie podobni że wręcz nieodróżnialni. W imię czego? przecież życie jest jak mówi buddyzm cierpieniem, to będąc konsekwentnym cierpienie musi być także obecne po 'oświeceniu' bo to ciągle życie.
Mało tego: standardem na Zachodzie (nasza psychologia) jest koncepcja budowy mocnego, wyraźnego obrazu, POJĘCIA siebie, co nie wyklucza tego że człowiek jest procesem (tu zgoda ) ale po co iść w Waszą stronę? Dlaczego nie budować JA, UMACNIAĆ go (zauważcie że każdy twórca, artysta, naukowiec wykazuje się nieprzeciętną, wybijającą się dominującą, niezależną osobowością często są nadętymi bufonami, ale o to chodzi: wyjątkowość może mieć wspaniałe owoce a cierpienie cóż...wpisane jest w egzystencję. .
Z tego że 'zniknę" (tak mówił mnich Kanzen w jednym z wykładów audio które słyszałem) wyniknie to że praktycznie pojawi się intuicja o tym że 'nie ma właściciela' . Ale żyć trzeba dalej, żadna to filozofia 'puścić siebie' lekceważyć aż zanikną swoje pragnienia, zyczenia, niechęci, sztuką jest jak powiedział jeden z genialnejszych terapeutów Nataniel Branden
wiedzieć kim się jest i że się jest, mieć wyraźny obraz swego indywiduum, akceptować siebie, mieć wysokie poczucie własnej wartości, stawiać sobie wysokie cele, MYŚLEĆ, a nie odpuszczać sobie myślenie na rzecz samej koncentracji i trwanie w stanach 'bez myśli'.
ETC ETC.
Zauważam też że gdy odrzuci się idee reinkarnacji oraz uwzględni krytyką 'szczęścia' w buddyzmie to ten system traci w ogóle sens, jest raczej tworzeniem eskapicznej i ogólnie rozmytej egzystencji.
To chyba tyle, pewnie będzie burza, ale cóż kto pyta, myśli nie błądzi nie będzie tkwił w niewiedzy.
- macszym
- Posty: 1056
- Rejestracja: sob maja 05, 2007 21:40
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: BON
- Lokalizacja: Zlasu
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Czym charakteryzuje się JA, na najwyższym stopniu UMOCNIENIA? Jakie jest to najbardziej UMOCNIONE JA?poruszyciel pisze:Dlaczego nie budować JA, UMACNIAĆ go
-
- Posty: 13
- Rejestracja: sob sty 12, 2008 16:48
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
JA umocnione to na pewno nie JA buddyjskie czyli jeśli mam ciało to nie mówię że ono jest nie MOJE, podobnie ze wszystkim to się składa na mnie i to powinno być uwzględnione w pojęciu siebie, podobnie to co ten system może wchodzi w skład obrazu ja np. udaje mi sie to a to, w relacjach z innymi działam tak a tak, moje uzdolnienia to ..., wady zalety, wszystko to JA, (pojęcie wypełniane jest takimi lub podobnymi treściami) nie pojawia się wątpliwość: to nie moje emocje, to nie ja zachowuje się jak kretyn, czyli świadomość pełni treści.
Oraz oczywiście projekcja siebie na przyszłość, znajomość swojego statusu, to wszystko świadomie i podświadomie przepełnia psychę. Dzięki temu bez zastanowienia w każdej sytuacji podejmuje się w miare adekwatne działania bo zna się siebie: jest ślisko jestem nędznym kierowcą zatem nie jadę dziś. Albo Dominika mnie kocha MNIE, a JA kocham JĄ ona jest fajna i ja dlatego jestesmy ze sobą. Lubię w niej to i to. bo jestem taki a taki.
Koncepcja siebie, obraz JA umożliwia sprawne działanie w społeczeństwie, umożliwia też walkę , zaciekłą i silną w obroie swoich praw, wartości, ideii, a nie odpuszczanie, lekceważenie byle tylko nie nagromadzić złej 'karmy' . Ta "zła" karma to też JA.
p.s do badania obrazu siebie i stosuje się specjalne kwestionariusze, ciekawi mnie to jak wypełniliby je buddyści...
Oraz oczywiście projekcja siebie na przyszłość, znajomość swojego statusu, to wszystko świadomie i podświadomie przepełnia psychę. Dzięki temu bez zastanowienia w każdej sytuacji podejmuje się w miare adekwatne działania bo zna się siebie: jest ślisko jestem nędznym kierowcą zatem nie jadę dziś. Albo Dominika mnie kocha MNIE, a JA kocham JĄ ona jest fajna i ja dlatego jestesmy ze sobą. Lubię w niej to i to. bo jestem taki a taki.
Koncepcja siebie, obraz JA umożliwia sprawne działanie w społeczeństwie, umożliwia też walkę , zaciekłą i silną w obroie swoich praw, wartości, ideii, a nie odpuszczanie, lekceważenie byle tylko nie nagromadzić złej 'karmy' . Ta "zła" karma to też JA.
p.s do badania obrazu siebie i stosuje się specjalne kwestionariusze, ciekawi mnie to jak wypełniliby je buddyści...
- macszym
- Posty: 1056
- Rejestracja: sob maja 05, 2007 21:40
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: BON
- Lokalizacja: Zlasu
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
zrób badania.poruszyciel pisze:p.s do badania obrazu siebie i stosuje się specjalne kwestionariusze, ciekawi mnie to jak wypełniliby je buddyści...
nie zawsze jest o co walczyć, i czego bronić...poruszyciel pisze:umożliwia też walkę , zaciekłą i silną w obroie swoich praw, wartości, ideii,
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Hejaporuszyciel pisze:pewnie będzie burza
Burzy raczej nie będzie, tylko długie wyjaśnianie. Właściwie zgadzam się z tym, co piszesz, tylko nie potrafię za cholerę przypiąć Twojej krytyki do buddyzmu Mówiąc krótko, stworzyłeś coś i to krytykujesz, ale to, co krytykujesz z buddyzmem wiele wspólnego nie ma Powtarzasz bardzo stare nieporozumienia... poczynając od "braku poczucia ja", czy braku "mocnego ja" a kończąc na tym, że w buddyzmie chodzi o to, żeby zniknąć. To zupełnie nie o to chodzi... Popatrz na Dalajlamę - czy on ma "nie umocnione ja", tak jak je sobie wyobrażasz? Przecież to twardziel jakich mało Najmocniej Cię przepraszam, ale dziś nie mam czasu tego wszystkiego opisywać, bardzo liczę na to, ze zrobią to inni a ja ograniczę się do "to wszystko nie tak"
Tak sobie myślę, że więcej dowiedziałbyś się o tym, co się dzieje z człowiekiem, który praktykuje buddyzm, gdybyś zamiast analizować po swojemu pisma, poczytał życiorysy wielkich nauczycieli - np XIV Dalajlamy, Xu Yuna (Hsu-Yuna), Seung Sahna, Thich Nhat Hanha, Ko Bonga, Trungpy Rinpocze. Ci ludzie to wielkie indywidualności, jednocześnie pełne energii, która bierze się właśnie z tego nietrzymania ja.
Pzdr
Piotr
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Czołęm Poruszyciel
Ja tylko wtrącę - skoro zakłądamy, że OBRAZ JA jest czymś czego człowiek sie trzyma to nieco przekłąmaniem i manipulacja jest twierdzic, że ludzie tak bardzo są zadowoleni ze swoich OBRAZÓW że nie chcą ich puścic. Oj, nie - jest zupełnie odwrotnie - jako psycholog (bądź przyszły) powinieneś to wiedzieć. Nikt na tym świecie nie jest usatysfakcjonowany ze swojego OBRAZU - dlaczego - bo jak w każdym OBRAZIE nie jest on pełny, zawsze cos mozna naprawić. To poprawianie jest jak drapanie łąskotania - czasem moze byc przyjemne - ale zazwyczaj jest wyolbrzymione (stąd kasa płynąca strumieniami do "shrink`ów" - zmniejszaczy). Stąd tyle różnych sposobów by reagować na ZAWSZE KRZYWY OBRAZ NAS SAMYCH - a mogą być tzry sposoby na dysonans: ucieczka, konformizm, walka - i tu sie zaczyna życie - od picia wódy, poprzez artyzm i ekscentryczność, skończywszy na szkorbucie (no przesadziłem ).
Każdy w jakiś sposób ucieka od krzywego obrazu siebie, wielu sie boi jednak zajrzec za kotarę tego obrazu. Nie dziwota, ten krzywy (intuicyjnie każdy to wie) obraz to jedyna rzecz jaką ludzie mają i jaką znają. Zobaczyć prawdę - jak uczy Buddha -to sztuka nie dla wszystkich. Trzeba mieć na pewno nieco przysłowiowych jaj by zdecydowanie odrzucić krzywe zwierciadełko i szukać prawdy w tym wszystkim.
metta&peace
p.
Ja tylko wtrącę - skoro zakłądamy, że OBRAZ JA jest czymś czego człowiek sie trzyma to nieco przekłąmaniem i manipulacja jest twierdzic, że ludzie tak bardzo są zadowoleni ze swoich OBRAZÓW że nie chcą ich puścic. Oj, nie - jest zupełnie odwrotnie - jako psycholog (bądź przyszły) powinieneś to wiedzieć. Nikt na tym świecie nie jest usatysfakcjonowany ze swojego OBRAZU - dlaczego - bo jak w każdym OBRAZIE nie jest on pełny, zawsze cos mozna naprawić. To poprawianie jest jak drapanie łąskotania - czasem moze byc przyjemne - ale zazwyczaj jest wyolbrzymione (stąd kasa płynąca strumieniami do "shrink`ów" - zmniejszaczy). Stąd tyle różnych sposobów by reagować na ZAWSZE KRZYWY OBRAZ NAS SAMYCH - a mogą być tzry sposoby na dysonans: ucieczka, konformizm, walka - i tu sie zaczyna życie - od picia wódy, poprzez artyzm i ekscentryczność, skończywszy na szkorbucie (no przesadziłem ).
Każdy w jakiś sposób ucieka od krzywego obrazu siebie, wielu sie boi jednak zajrzec za kotarę tego obrazu. Nie dziwota, ten krzywy (intuicyjnie każdy to wie) obraz to jedyna rzecz jaką ludzie mają i jaką znają. Zobaczyć prawdę - jak uczy Buddha -to sztuka nie dla wszystkich. Trzeba mieć na pewno nieco przysłowiowych jaj by zdecydowanie odrzucić krzywe zwierciadełko i szukać prawdy w tym wszystkim.
metta&peace
p.
- stepowy jeż
- Senior User
- Posty: 1852
- Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen, Zen
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Wiesz niby jestem buddystą, ale nie odrzucam ani JA umocnione, ani JA buddyjskie, nie odrzucam złej karmy ani żadnych wartości, nie przepędzam myśli ani idei, jeśli trzeba walczę o swoje prawa. Nie wyzbywam się również pragnień i namiętności. Może nie jestem buddystą?poruszyciel pisze:JA umocnione to na pewno nie JA buddyjskie (...)
JA umożliwia sprawne działanie w społeczeństwie, umożliwia też walkę , zaciekłą i silną w obroie swoich praw, wartości, ideii, a nie odpuszczanie, lekceważenie byle tylko nie nagromadzić złej 'karmy' . Ta "zła" karma to też JA.
p.s do badania obrazu siebie i stosuje się specjalne kwestionariusze, ciekawi mnie to jak wypełniliby je buddyści...
Jeśli chcesz zrozumieć czym jest buddyzm, czym jest JA, to odnajdź żródło tego JA.
Skąd pochodzi JA?
Pozdrawiam
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Czy wiecie o czym mówicie???: JAŹŃ, Poczucie siebie etc
Witam
Pozdrawiam
kunzang
No stos już cacy, tylko... nie wiesz może, gdzie podpałkę podziałem? Wiesz jak jest - pada, nie chcę żebyś na deszczu marzł i jak najszybciej pod Tobą stosik chcę podpalić.stepowy jeż pisze:(...) Może nie jestem buddystą?
Pozdrawiam
kunzang