I tak mam marzenia i kocham życie

filozofia, psychologia i nauka w kontekście buddyzmu
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: pawel »

"Teraz podobam się mężczyznom"

- Moje poczucie własnej wartości wzrosło, odkąd biorę pieniądze za seks – mówi warszawska prostytutka w rozmowie z Sylwią Wańską.

Wyjmuję kolejną kartkę zza wycieraczki samochodu. Zdjęcie blondynki w stringach, numer telefonu. Z dopiskiem: Aneta, dyskretnie. Dzwonię. To moja czwarta próba. Poprzednie telefony do prostytutek, które chciałam namówić na wywiad, były krótkie: „Nie rozmawiam z dziennikarzami. Proszę bardzo, ale policzę jak klientowi, ha, ha”. Aneta mnie nie spławia. Umawiamy się w kawiarni na warszawskim Nowym Świecie. Spóźnia się 10 minut i nie wygląda jak blondynka ze zdjęcia. Dwadzieścia parę lat, ciemne, dobrze ostrzyżone włosy zamiast złotych loków. W dżinsach i puchowej kurtce ozdobionej futerkiem. Niezbyt szczupła. I bardzo zdenerwowana.
NEWSWEEK KOBIETA: Trzy pani koleżanki z branży odmówiły mi rozmowy. A pani nie.
ANETA: To nie jest żadna przyjemność opowiadać, ile kosztuje zrobienie laski, czy robimy ją w gumie, czy się całujemy, ile miesięcznie kasy wyciągamy i takie tam. A tego typu pytania wszyscy zadają.
NK: Wszyscy, czyli kto?
A: Jak kiedyś moją koleżankę chciał prześwietlić jeden dziennikarz, to głównie to go interesowało. Tak samo klientów. Niektórzy chcą sobie tylko posłuchać, bo nigdy z naszych usług nie korzystali, a chcieliby wiedzieć, jak to jest. Jak nas zapraszają na prywatne imprezy, to owszem, jest alko, tańce, tworzą się pary. Ale część klientów woli tylko gadać i się ślinić, bo za pieniądze to nigdy, ale za darmochę to owszem.
NK: A jednak zgodziła się pani porozmawiać. Za darmo.
A: Spodobało mi się, że mówi pani do mnie z szacunkiem. Mam potrzebę porozmawiania o sobie z kimś spoza branży, a wiadomo, że mamie nie będę o tym opowiadała.
NK: Pani mama wie, czym się pani zajmuje?
A: No skąd. Nikt nie wie. Wiedzą tylko ci, którzy robią to samo co ja, czyli dziewczyny z agencji, no i moi stali klienci, których mam prywatnie, nie przez agencję. Nie mam żadnych koleżanek ani znajomych na zewnątrz. Wolę nie ryzykować. Jak już z tym skończę, zamknę ten rozdział, to przyjdzie czas na budowanie normalnego życia. Na razie nawet nie mam specjalnie okazji do poznawania ludzi, którzy nie byliby z tym fachem jakoś związani. Moje życie kręci się między agencją, fryzjerem, taksówkami, imprezami i moim mieszkaniem. Pracujemy głównie w nocy, w dzień śpimy. A jeżeli chodzi o moją mamę, to ani ona, ani nikt z mojej rodziny nawet się nie domyśla, czym się zajmuję.
NK: Mówi im pani, że z czego się utrzymuje?
A: Nie muszę im wiele mówić. Mieszkają 150 km od Warszawy w małej mieścinie. Cały tydzień zasuwają. Żyją od niedzieli do niedzieli, od święta kościelnego do święta, ciągle w kołowrocie. Mam trójkę młodszego rodzeństwa i to głównie nimi się zajmują. O mnie wiedzą tylko, że pracuję w Warszawie, w agencji reklamowej, w której dobrze zarabiam, że studiuję zaocznie marketing i zarządzanie. Są z tego bardzo dumni. Rzadko jeżdżę do domu, a oni w ogóle jeszcze u mnie nie byli. Mam wrażenie, że są zadowoleni, bo mają już mnie z głowy, bo wychowali supercórę – tak mój tato mówi znajomym. O mnie się nie martwią, bo ja sobie zawsze w życiu dam radę, mówią. No i daję.
NK: A rzeczywiście pani studiuje marketing i zarządzanie?
A: Studiowałam, ale zawaliłam i to był właśnie jeden z powodów, przez które wylądowałam w tym burdelu. Ja sobie przecież nie planowałam takiego życia. Ta decyzja... nie wiem dokładnie, skąd się wzięła. Chyba z bezsilności. Miałam wszystkiego dosyć. Byłam nawet u psychologa, ale on mnie olał, głową kiwał i wziął pieniądze. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Do domu wracać nie chciałam. W tym samym czasie zostawił mnie kolejny facet. Nie wiem, dlaczego mnie zostawiali. Bez konkretnego powodu. Im bardziej się starałam, tym bardziej mnie olewali. A jak jednemu zależało, to się okazało, że jest bandziorem i zamykają go za dragi. I to się tak zbierało, zbierało. Na starych liczyć nie mogłam i było mi wstyd prosić ich o pomoc. Bo skoro ciągle gadali, że jestem taka przedsiębiorcza, odważna i w tej Warszawie daję sobie radę, to byłoby głupio, gdyby się okazało, że wcale tak nie jest. Że wyleciałam ze studiów już po pierwszym roku, że nie jestem taka zdolna ani nie umiem zarobić. Oni przecież wcale nie chcą tego słyszeć, wolą myśleć, że córce się udało. Jako jedyna z naszej miejscowości wydostała się do wielkiego świata! Mogą się wszystkim chwalić i gówno ich obchodzi, że ja kompletnie nie wiedziałam, jak tu żyć, jakie zasady rządzą tą zasraną stolicą. Poruszałam się po omacku i może dlatego wylądowałam tam, gdzie jestem.
NK: Bliżej pani rodzinnej miejscowości był Lublin – dlaczego tam pani nie spróbowała, może byłoby łatwiej?
A: Właśnie że próbowałam. Jak wyleciałam ze studiów, szukałam normalnej pracy w Warszawie i Lublinie. No i tak kursowałam Warszawa – Lublin, Lublin – Warszawa. Na początku pociągami, potem już nie miałam kasy, więc jeździłam stopem na te rozmowy kwalifikacyjne. Aż kiedyś, to już była późna jesień, chyba w listopadzie, zabrał mnie jeden gnojek. To była stara czerwona skoda. Powiedział, że jedzie do Lublina, ale po drodze musi jeszcze na chwilę skręcić do swojego kolegi, coś mu oddać. Tylko trzy kilometry od głównej drogi musi zjechać w bok, tak powiedział. Było już ciemno, ja na maksa zmęczona, to zgodziłam się z nim jechać do tego kolegi. No i jedziemy, a ten skręcił w las. Pytam dlaczego, a on, że tak jest na skróty i że wszystko w porządku. Ale jak już wjechał głębiej w las, to chciałam wysiąść, a on wtedy, że mam się uspokoić i że nie chce mnie zgwałcić, tylko mam mu zrobić wie pani co. Pokazał mi gaz, który wyciągnął z bocznej kieszeni samochodu, i powiedział, że mam się brać do roboty, bo jak nie, to sam sobie weźmie dużo więcej i będę żałowała. Nie ma pani pojęcia, jak się bałam. Byłam przerażona, prawie pewna, że mnie tam zaszlachtuje, jak już będzie po wszystkim. Wtedy nawet nie umiałam tego dobrze robić. Zresztą cała się trzęsłam i tak płakałam, że nie mogłam trzymać zaciśniętych ust, a on się wściekał, że mu to robię źle, i jak się bardziej nie postaram, to mnie zgwałci.
NK: Boże święty. Zgłosiła to pani na policji?
A: Nie chciałam, żeby to się rozniosło po mojej miejscowości. Nie chciałam, żeby się rodzina o tym dowiedziała, bo i tak by pewnie tego sk... nie złapali, a ja bym miała przerąbane już do końca. Jak było po wszystkim, to mi jeszcze zabrał złoty łańcuszek od komunii i kolczyki, wywalił torbę z samochodu w środku lasu, wyłączył światła, że nie mogłam zobaczyć numeru rejestracyjnego i odjechał. A ja byłam w takim szoku, że nie wiedziałam, czy mam tam w tym błocie położyć się i zasnąć, czy iść.
NK: I jak się pani stamtąd wydostała?
A: Wzięłam torbę, cały czas płakałam i szłam przed siebie. Nie wiedziałam, dokąd idę ani w którą stronę. Byle dalej od tego miejsca. Nawet nie zwymiotowałam, czasami sama siebie przerażam, potrafię być twarda. W końcu zobaczyłam światła w jakichś
domach i ruszyłam w tę stronę. Jak doszłam do drogi, to akurat po przeciwnej stronie był komisariat policji. Nawet się zastanawiałam, czy tam wejść, ale przypomniałam sobie te różne programy w telewizji, jak przesłuchiwane są zgwałcone dziewczyny, że koniec końców to one prowokowały i że to była ich wina. No bo po co jeździłam stopem?
NK: A do domu jak pani dotarła?
A: Zatrzymałam następnego stopa i mnie zawiózł.
NK: Nie bała się pani?
A: A co miałam zrobić? Była pierwsza w nocy. Jak przyjechałam do domu, to mi jeszcze zrobili awanturę, że tak późno i co ja tam w tej Warszawie robiłam. Nic im nie powiedziałam, do dziś nie wiedzą. Ale wtedy przyrzekłam sobie, że żaden facet nigdy już mnie za darmo nie przeleci. Jak chcą, to niech płacą. Kutasy.
NK: I wtedy pojawił się pomysł z agencją?
A: No tak. Nie przeżywałam tego długo. Następnego dnia rano wstałam i już wiedziałam, co robić. Jak nikogo nie było w domu, zadzwoniłam do pierwszej lepszej agencji. Babka mi powiedziała przez telefon, że jest ona na trasie Warszawa – Gdańsk. To mi odpowiadało – daleko od domu, nie bałam się, że się tam natknę na jakichś znajomych. Umówiłam się z tą babką w knajpie w Warszawie. Była sympatyczna i powiedziała, że szukają właśnie takich dziewczyn jak ja, dziewczyn z klasą. W domu powiedziałam, że jadę na rozmowę w sprawie pracy w agencji reklamowej. I tak się zaczęło.
NK: Jak wyglądał pani pierwszy dzień w tym miejscu? Nie miała pani oporów po tym wszystkim, co panią wcześniej spotkało?
A: Trochę, ale czułam, że nie mam wyjścia, klamka zapadła. Zresztą, wie pani, okazało się, że klienci to całkiem mili faceci. Dużo bardziej delikatni i czuli niż ci, których miałam w prywatnym życiu. Wcześniej faceci traktowali mnie jak lalkę do dymania, bez zobowiązań, bez tłumaczeń. Może myśleli, że jak przyjechałam z jakiejś wiochy do wielkiego city, to powinnam być wdzięczna, że pan ze stolicy raczy na mnie spojrzeć. A ja się przeważnie bardzo angażowałam emocjonalnie, ufałam, tłumaczyłam sobie wszystko na ich korzyść. Dlatego już potem, głównie po tym w lesie, stwardniałam. Dość, tak sobie powiedziałam.
NK: A ten pierwszy, pamięta go pani?
A: Był zaraz jak się wprowadziłam do agencji, tej na trasie Warszawa – Gdańsk. Dosłownie po dwóch godzinach. Przyjechał z wojska na przepustkę. Młody chłopak i fajny. No to mnie dziewczyny wypchnęły do niego. Zaczęłam z nim rozmawiać. Namówiłam na drinka, bo oprócz bzykanka to mamy jeszcze płacone od każdego drinka, którego nam klient kupi. Oczywiście, dostajemy sok, a klient płaci jak za wódkę. Bo jak chcemy prawdziwego drinka – proszę bardzo, ale już nam prowizji nie dają. No i poszliśmy do pokoju. Ja mu powiedziałam, że to mój pierwszy raz w tym miejscu, a on się zaczął śmiać, że ponoć wszystkie tak mówią, i jeszcze że pracują w ten sposób, żeby zarobić na studia. To mnie wkurzyło i już się do siebie nie odzywaliśmy.
NK: A kolejni klienci? Czy byli jacyś, których pani szczególnie zapamiętała? Może pojawiło się jakieś uczucie?
A: Nie, uczucie to nie. Ale niektórzy klienci trochę się we mnie bujają. Mam na przykład teraz takiego jednego. Sianoski biznesmen. Trochę mnie korci, żeby powiedzieć, kim on jest, ale nie.
NK: Co by się stało?
A: Nie, bo on jest naprawdę fajnym facetem i ma taką funkcję, że mogliby go skojarzyć.
NK: Jest aż tak rozpoznawalny?
A: Jeślibym powiedziała, jakiej firmy jest prezesem. Chyba takie firmy mają po jednym prezesie, nie? A poza tym jest żonaty, dzieciaty. To by mu skomplikowało trochę życie i nie będę kopać sama pod sobą dołka. On jest naprawdę w porządku. Kupił mi łóżko i materac, jak się przeprowadzałam do nowego mieszkania. Daje mi różne prezenty; ostatnio wziął mnie do swojego znajomego do hurtowni i kazał, żebym sobie wybrała telewizor i odkurzacz, a on wszystko z kolegą załatwi. Pamięta o moich urodzinach. Czasami do mnie rano wpada ze świeżymi bułkami, serem i kefirem i je ze mną śniadanie. Bez bzykanka. Jak z przyjaciółką.
NK: Nie jest mu przykro, że pracuje pani w agencji?
A: Chyba trochę. Unikamy tego tematu. Mówi mi tylko, że nie znał tak inteligentnej prostytutki i powinnam coś ze sobą zrobić. Wrócić na studia i zacząć normalnie pracować. Ale jak go zapytałam, czy mi w tym pomoże, to powiedział, że zobaczy, nie obiecuje. Bo obydwoje wiemy, jak jest. Ja sobie już nie wyobrażam życia za 2500 złotych, jak tutaj mam bez wysilania się osiem tysięcy. On mi tyle nie da. Chyba. Sama pani rozumie, że na razie nic o nim więcej nie powiem. Może kiedyś, jak już z tym skończę, to napiszę książkę.
NK: Jak się poznaliście?
A: Tak samo jak z panią. Zadzwonił, bo znalazł ulotkę za wycieraczką. No i się umówiliśmy. Zależało mu na dyskrecji, a na mojej ulotce hasłem przewodnim jest dyskrecja.
NK: Ma pani jeszcze innych stałych klientów?
A: Mam jeszcze dwóch. W zasadzie głównie z nich teraz żyję.
NK: Czyli pracuje pani na własny rachunek? A co z agencją?
A: Byłam już w trzech i ze wszystkich mnie wywalali. Za niesubordynację. Żartuję. Chociaż nie, właściwie dobrze mówię. W agencjach jest zasada, że się z klientami nie umawia poza tym miejscem. A ja to robiłam. Wyrywałam kolesia w agencji, a potem już się z nim spotykałam prywatnie, żeby się kasą nie dzielić fifty--fifty. Wkurzali się, że jestem taka przedsiębiorcza, no i jak dochodziło do szefa, to mnie wywalał. Teraz wynajmuję sobie mieszkanie i jestem w takiej agencji, gdzie dziewczyny mogą przychodzić, kiedy chcą, kiedy im pasuje. Mamy wolną rekę. Tak, teraz jestem bardzo zadowolona.
NK: Z tego, że pracuje pani na własny rachunek, czy z tego zajęcia?
A: No, pewnie, że nie jest to praca, którą można się pochwalić. Ale nie mogę powiedzieć, że była to zła decyzja. Przynajmniej odbudowało się moje poczucie własnej wartości. Teraz podobam się facetom, a wcześniej myślałam, że jestem ostatnią maszkarą, skoro mnie ciągle zostawiają. Nabrałam więcej pewności siebie, a chyba o to w życiu teraz chodzi, co? Zmienił mi się standard życia. Na wiele rzeczy nie byłoby mnie stać, wielu bym nie spróbowała, w wielu miejscach nie była. Mogę zamówić szampana, jak chcę. Jesienią byłam w Egipcie. Jak przyjeżdżam do mojej miejscowości, rodzice są dumni, że mam wypasione autko, dobrą pracę.
NK: Ale to jest domek z kart, wie pani, prawda? Nie zawali się?
A: Raz już się mało nie zawalił. To było w poprzedniej agencji. Którejś nocy nie było w ogóle ruchu, to położyłyśmy się spać. Nagle dzwonek do drzwi, alarm, dziewczyny baczność, muzyka na cały regulator, światła pozapalane, bo klienci przyjechali. Całe szczęście, że ja się wolno budzę i ubieram, bo jak schodziłam do salonu, w lustrze zobaczyłam, że siedzi tam mój kuzyn z innymi facetami. Aż mnie zatkało, bo to syn siostry mojej mamy. Oni do nas często przyjeżdżają, jesteśmy blisko ze sobą i w życiu bym nie pomyślała, że on chodzi do burdelu. Tak jak on by nie pomyślał, że ja w nim pracuję. W tył zwrot, uciekłam na górę, wymówiłam się, że mam mdłości. No więc wiem, że wszystko się może wydać. Mam taki plan, żeby odkładać pieniądze i za parę lat przeprowadzić się na północ Polski. Spalić za sobą wszystkie mosty i rozpocząć nowy etap z czystą kartą. Może spróbuję z tymi studiami coś zrobić? Chciałabym studiować psychologię. Musiałabym tylko mieć dwóch facetów, którzy by mi pomagali, przynajmniej do momentu, aż sama stanę na nogi. I wszystko fajnie by się posklejało, zanim zdążyłoby się wydać.

rozmawiała Sylwia Wańska



"Kręte ścieżki poczucia wartości"
Magda Małkiewicz-Borkowska, psycholog, szefowa ośrodka terapii Mabor:
Dla psychologa historia Anety to opowieść o dziewczynie, która myślała o sobie: wygląda na to, że nie jestem nic warta. Używają mnie, porzucają, nie kochają. Biorą, nic nie dają w zamian. Miała dość wewnętrznej siły, żeby chcieć zawalczyć o swoją godność. Ale za mało przenikliwości, żeby zauważyć, że nie tyle broni swojej godności, co domaga się za nią zapłaty. Dostaje ją i mówi: moje poczucie wartości wzrosło, odkąd uprawiam seks za pieniądze. Ja powiedziałabym: jej poczucie wartości się spieniężyło, przełożyło na walutę. Zdarza nam się myśleć: moja praca jest tyle warta, ile moja płaca. Za takie podejście po wymówieniu płacimy depresją. Ale przynajmniej możemy się bronić, mówiąc: nie chodzi o mnie, jestem człowiekiem, nie tylko pracownikiem. Jeśli sprzedajemy ciało, jest trudniej. Nie sposób oddzielić siebie od ciała bez kosztów psychicznych. To, co się dzieje z moim ciałem, dotyczy mnie naprawdę. Jasne, że większość z nas podbija sobie trochę samoocenę atrakcyjnością seksualną. Ale właśnie trochę. Gdyby natomiast – jak mówi Aneta – całe nasze życie kręciłoby się między łóżkiem, fryzjerem i imprezami, nasza samoocena byłaby całkowicie uzależniona od opinii kochanków i stylistów o naszym ciele i umiejętnościach seksualnych. Możemy się więc uśmiechać na myśl, że prostytutka chce studiować psychologię – ale ja podtrzymywałabym ją w tej decyzji. To jest obietnica, że jej samoocena znajdzie inny punkt odniesienia – poza seksem, pieniędzmi i „miłymi klientami”. Warto wejść w inne środowisko, nawet z tymi dwoma sponsorami u boku. Sądzę, że już po pierwszym roku studiów stary styl życia zacznie ją uwierać. Najlepszą pożywką dla poczucia wartości są nowe cele.


jeden z komentarzy internautów:

- Ja natomiast jestem studentką ostatniego roku, znalazłam się w tak strasznej sytuacji że w ostatnim miesiącu szukam pracy właśnie w agencji_ dlatego że poprostu muszę wszystkie obcje wyczerpałam. Mam bardzo chorą mamę bez żadnych środków do życia tzn nie ma emerytury. Po śmierci ojca zostałyśmy się same, mama zaczęła brać kredyty ponieważ moja wypłata nie starczała, w końcu sprzedałyśmy mieszkanie żeby spłacić te kredyty. Niestety odsetki tak urosły że jeszcze zostały a my zostałyśmy się na wynajmowanym mieszkaniu bez zameldowania bezradne. Wszystko jest na mojej głowie. Mieszkanie kosztuje 1200 zł + opłaty, do tego dodać trzeba utrzymanie itd. Jedyne co mnie cieszy to mój ostatni rok nauki ,jestem wzorową studentką ze średnią 5,0 wszyscy mnie podziwiają i szanują w środowisku uczelni, oczywiście jestem społeczniczką starostą roku i członkinią samorządu uczelni. Nikt nie wie jednak co przeżywam i co mnie czeka. Rozmawiałam o tym z moją panią psycholog< jej zdanie to odejście od matki, wynajęcie kawalerki czy nawet zamieszkanie w jakimś ośrodku bla, bla bla. Wiem to wszystko ale co ja za to mogę że strasznie kocham mamę i nie mogłabym jej tego zrobić. Muszę zapewnić jej i sobie byt. Pomimo całej swej psychologiczno- pedagogicznej wiedzy nie jestem w stanie tak postąpić. Czasem wydaje mi się że to zły sen i za chwilę się obudzę. Dlaczego nie mogę zarobić w normalnej pracy pieniędzy które pozwolą mi żyć??? Dodam że pracowałam już w wielu miejscach tkz normalnych. sklepy, hurtownie, nawet fabryki ale te miejsca oferują mi góra 1500 zł a to tylko są moje opłaty. Jestem zrozpaczona i bezsilna. Zastanawiam się ile dziewczyn z agencji miało taką sytuację??? Myślałam o sprzedaży organu ale niestety nie mogę bo choruję na anemię. Mam 34 lata, zawsze żyłam w miarę normalnie> A studia podjęłam właśnie żeby lepiej żyć i żeby pomagać innym.Studiuję pedagogikę resocjalizacyjną w Poznaniu. Nie gardżcie prostytutkami bo niektóre z nich to kobiety pokrzywdzone przez los. niestety muszę tam iść. Ale i tak mam marzenia i kocham życie


źródło
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
chaon
Posty: 799
Rejestracja: czw wrz 06, 2007 00:36
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soto Zen
Lokalizacja: Szczecin

Re: I tak mam marzenia i kocham życie - wywiad z prostytuką

Nieprzeczytany post autor: chaon »

Straszny kit. "Wypasione autko" ma, wczasy w egipcie też i tak zachwala swój standard życia, ale jeszcze potrzebuje mnieć dwóch klientów, żeby jej pomogli stanąć na nogi? Lepiej by zrobiła odkładając pieniądze i zaciskając pasa, żeby wyrwać się z tego jak najszybciej, jednak najwidoczniej odpowiada jej dość łatwa kasa.
Co do poczucia własnej wartości, to może pisać takie teksty, ale i tak będzie szukać akceptacji u innych, której nie znajdzie. Bo i na jaki szacunek zasługuje ktoś, kto dla komfortu życia sprzedaje to, co ma najbardziej intymnego.
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: I tak mam marzenia i kocham życie - wywiad z prostytuką

Nieprzeczytany post autor: pawel »

chaon pisze:zachwala swój standard życia
Z wywiadu wynika, że standard życia raczej zdecydowanie się jej poprawił.
chaon pisze:Lepiej by zrobiła odkładając pieniądze i zaciskając pasa, żeby wyrwać się z tego jak najszybciej, jednak najwidoczniej odpowiada jej dość łatwa kasa.
Fakt, wygląda na to że jej się spodobało.
chaon pisze:Co do poczucia własnej wartości, to może pisać takie teksty
?? chyba nie przeczytałeś tego tekstu za dokładnie, to był wywiad
chaon pisze:ale i tak będzie szukać akceptacji u innych, której nie znajdzie. Bo i na jaki szacunek zasługuje ktoś, kto dla komfortu życia sprzedaje to, co ma najbardziej intymnego.
i wynika z niego, że jednak jakiś szacunek u innych znalazła. No i subiektywnie czuje się lepiej sprzedając coś co wcześniej jej wydzierano lub wykradano.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: I tak mam marzenia i kocham życie - wywiad z prostytuką

Nieprzeczytany post autor: pawel »

chaon pisze:na jaki szacunek zasługuje ktoś, kto dla komfortu życia sprzedaje to, co ma najbardziej intymnego.
Moim zdaniem każda żywa istota zasługuje na szacunek, nawet taka która krzywdzi inne - jakkolwiek taką krzywdzącą inne należy postarać się jak najszybciej i najskuteczniej powstrzymać, przez wzgląd na jej własne przyszłe cierpienie które sobie stwarza.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: I tak mam marzenia i kocham życie - wywiad z prostytuką

Nieprzeczytany post autor: pawel »

Chandrakirti w otwierających wersach tekstu 'Entering the Middle Way' pisze o tym, że kłania się przed oświeconymi istotami które mają wielkie współczucie dla wszystkich istot zwiedzionych przez postrzeganie 'ja' i 'moje' i wędrujących bez końca w samsarze na podobieństwo wodnego młyna.
Wodny młyn napędzany przez idące wkoło osły pracuje w taki sposób, że wiadra nabierają wodę, podnoszą i wylewają w innym miejscu. Jest to przykład na błędne koło uwarunkowania przez bezustannie powstającą i wyczerpującą się karmę.
Tekst wymienia dalej trzy metody rozwijania współczucia: dla cierpienia istot będących w samsarze; dla cierpienia istot będących w samsarze które wciąż się zmieniają jak księżyc odbijający się w zmarszczonej wiatrem tafli wody; dla cierpienia istot w samsarze, które są zupełnie puste.
Chandrakirti podkreśla, jak wielkie ma dla wszystkich istot współczucie.

Wpisałem ten wywiad z prostytutką i jeden z komentarzy na forum dlatego, iż pięknie i dobitnie widać w tym tekście błędne koło zwiedzionego postrzegania, cierpienie, jak również ten aspekt bezustannej zmienności z drugiego sposobu rozwijania bodhicitty o którym pisze Chandrakirti.

Dodam jeszcze, że czytałem niedawno spory artykuł na temat rozbicia szajki przestępczej handlującej żywym towarem - podstępem wywożącej kobiety za granicę niby do normalnej pracy a następnie biciem zmuszającej do prostytucji.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: I tak mam marzenia i kocham życie - wywiad z prostytuką

Nieprzeczytany post autor: pawel »

Galerianki - krótkometrażowy film dyplomowy Kasi Rosłaniec (długometrażowa wersja też już powstała) - mamusia poleca ;)
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: I tak mam marzenia i kocham życie - wywiad z prostytuką

Nieprzeczytany post autor: pawel »

"Galerianki - nieletnie prostytutki"


Jak zarabiają nastolatki, których rodziców nie stać na satysfakcjonujące je kieszonkowe? Niektóre opiekują się dziećmi sąsiadów. Niektóre latem zbierają owoce. A niektóre idą do galerii handlowej. Zakładają kuse spódniczki, białe kozaczki, różowe kurteczki. Na buzie nakładają mocny makijaż. Jego zadaniem jest ukrycie faktu, że mają dopiero 14 czy 15 lat. Snują się między sklepami, kręcąc pupami i uważnie lustrują wzrokiem otoczenie. Samotny, dobrze ubrany, dojrzały facet? To jest to. Nie zaszkodzi więc podejść i zagadać, a nóż widelec zechce wejść w układ - niepisaną umowę z nastolatką, która potrzebuje nowych ciuchów, telefonu, chce zjeść od czasu do czasu obiad w miejscu dla niej niedostępnym. W zamian otrzyma jej ciało - młode i niedoświadczone, ale za to bardzo uległe i wdzięczne za okazaną dobroć. Tak zaczyna się sponsoring - transakcja wiązana.
"Galerianki" często nazywane są nieletnimi prostytutkami. W końcu niewiele różnią się od kobiet stojących co wieczór na ulicy. Ich ulica jest po prostu pod dachem, a zapłatę, zamiast w gotówce, dostają w formie flakonika z perfumami, spodni, których pozazdroszczą im koleżanki czy nawet doładowania telefonu.

Skąd się bierze prostytucja nieletnich?

Zgodnie z wynikami wielu badań społecznych, zjawisko prostytuowania się młodych dziewczyn nie zawsze jest efektem biedy w domu rodzinnym. Częściej chodzi o ubóstwo emocjonalne. Rodzice nie rozmawiają z dziećmi o miłości i uczuciach, więc młodzi ludzie seks zaczynają traktować instrumentalnie. Temat seksu w wielu domach nie istnieje. Mamy swoim córkom nie tłumaczą, czym jest miesiączka, a pytania o współżycie zbywają groźnym, karcącym spojrzeniem. Efektem tego są patologiczne zachowania, takie jak prostytucja.

Konsumpcyjny styl życia, media propagujące luksusowe życie, koleżanki chwalące się nowymi ubraniami, gadżetami i kosmetykami - to wszystko, w kontraście z życiem w biedzie, jest bodźcem popychającym młode dziewczyny do zasmakowania życia u boku sponsora - starszego pana z wypchanym portfelem, lubiącego od czasu do czasu oddać swoje klejnoty w młodziutkie rączki Kasi, Ani, Moniki czy Ewy.
Poznaliśmy Agnieszkę - jej ulubionym miejscem na spędzanie popołudnia jest warszawska Arkadia. Szuka nowego sponsora, odkąd poprzedni wyjechał za granicę, zostawiając jej na pożegnanie „wyprawkę”. Starczyło na jakiś czas, ale teraz wypadałoby wrócić do dawnych zwyczajów.
„Ja wiem, że nas nazywają „szlaufami” albo „lachociągami”. Ale ja nie jestem dziwką. To tylko taki styl życia. Byłoby spoko bzykać się z chłopakiem, ale co ja bym z tego miała? A tak - są pieniądze, są ciuchy i władza wśród znajomych od razu jakaś. A sponsor to wiadomo - kasy by nie wydawał, jakbym nie była ładna, nie?”

Niestety, czasami źródłem tak skrzywionego obrazu seksu i rozpatrywania go w kategoriach sposobu na zarobek są przeżycia z dzieciństwa. Dziewczynki są molestowane przez ojców, wujków czy braci. Seks kojarzy im się z czymś obrzydliwym, ale widzą, że mężczyźni ich pragną, więc dochodzą do wniosku, że dobrze byłoby też coś z tego mieć.

Czasami pieniądze wydają się młodym dziewczynom z biedniejszych rodzin jedynym sposobem na zaskarbienie sobie sympatii bogatszych koleżanek. Oddają się zatem starszym panom, tracąc jednocześnie szacunek do siebie, ale zyskując coś, co pozwoli im na zwiększenie poczucia własnej wartości w gronie rówieśników.
Dla tych dziewczyn, wyznających zasadę - im więcej zer na koncie, tym bardziej wartościowy człowiek - bilans jest prosty: wolą poświęcić swoje ciało, ale uleczyć się z kompleksów. Co nie znaczy, że pod warstwą cieni do powiek i kilogramów tuszu do rzęs nie kryją się oczy zagubionego dziecka…

źródło
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: I tak mam marzenia i kocham życie - wywiad z prostytuką

Nieprzeczytany post autor: pawel »

Artykuł z magazynu studenckiego "Semestr"

Student(ka) po godzinach

"(...) zainteresowałam się sponsoringiem po przeczytaniu artykułu w gazetce studenckiej" - mówi Ola, studentka drugiego roku weterynarii na jednej z krakowskich uczelni. Podobnie było w przypadku Izy, studentki warszawskiej romanistyki: "Zaczęło się od przeczytania artykułu w studenckim czasopiśmie"...

Prostytucja to wśród studentów zjawisko nienowe. W powszechnej opinii jest jednym ze sposobów, by móc studiować, mieć pieniądze na książki, ksero, akademik... Po pierwszym moim szoku wywołanym stwierdzeniem, że ktoś to robi, bo przeczytał artykuł w piśmie studenckim, zwaliły mnie z nóg kolejne informacje - dotyczące motywacji młodych studentek(ów) - prostytutek. Wszelkie wyobrażenia o biednych, zmuszonych do dramatycznych posunięć młodych ludziach runęły. Okazało się bowiem, że w dużej większości studenci nie robią tego z konieczności. Nawet nie próbują się w ten sposób usprawiedliwiać: "Pomyślałam, że może spróbuję dać ogłoszenie. Sex lubię, mój przyjaciel marudzi, że nawet za bardzo. Kochanków mam, więc może jeszcze uda się wyciągnąć z tego jakieś korzyści finansowe" - mówi Ola. Marek zaś, student zarządzania we Wrocławiu, dodaje: "Lubię to, co robię, i jeszcze mi za to płacą. Czego chcieć więcej?"; "To pozwala mieć pieniądze (...), luksusowe życie w przyszłości (...), niestety jestem materialistką" (Iza).

Młodzi ludzie oddają swoje ciało za pieniądze, prezenty, utrzymanie. Ich klienci to z reguły ludzie wykształceni, dobrze sytuowani, mający rodziny, dzieci. Takie spotkania często odbywają podczas delegacji. Studenci spotykają się z mężczyznami, mimo że sami nie są gejami. Dla nich to tylko praca, w dodatku świetnie płatna i niezbyt czasochłonna. Dziewczyny nie cierpią na brak propozycji od mężczyzn, a jednak Ola zapytana o to, czy jeśliby kobieta zaproponowała jej dobre stawki, poszłaby na to, odpowiada, że tak. Zarobione pieniądze często wydają na kosmetyki, ciuchy, imprezy. Iza na przykład jest na czwartym roku. Pieniądze odkłada na konto. Boi się, że ktoś się domyśli, skąd je ma, więc na razie z nich nie korzysta, wydaje tylko na bieżące rzeczy. "Wolę sprawiać wrażenie osoby skromnej, bo nie chciałabym, aby ktoś się domyślał. Szczególnie rodzice" - mówi.

Moje ciało, moje życie

Na terenie Krakowa Fundacja Zobaczyć Człowieka przeprowadziła ankietę dotyczącą prostytucji w środowisku akademickim. Wynika z niej, że spośród 931 przebadanych studentów z prostytucji utrzymuje się 311 osób i że jest to drugie pod względem liczebności źródło utrzymania żaków. Pierwsze to pomoc rodziny.

Ankieta nie jest w pełni wiarygodna - jak twierdzi prezes fundacji Marek Bogdanowicz, zostało popełnionych wiele błędów przy jej tworzeniu. Jednak liczba prostytuujących się żaków przeraża. Rzadko można spotkać studentów czy studentki stojące na rogach ulic, pod przysłowiowymi "latarniami". Tylko nieliczne pracują w agencjach towarzyskich. Są chętnie zatrudniane, bo klienci je cenią. Ładne, zadbane, a do tego mądre, znają języki obce. Największa jednak liczba młodych ludzi poznaje partnera lub partnerkę, korzystając z sieci. Nie trzeba się zbytnio natrudzić, by znaleźć mnóstwo anonsów typu "studentka szuka sponsora", "student dla pani" czy z drugiej strony: "biznesmen zasponsoruje studentkę", "sponsor dla licealistek, studentek" lub dużo bardziej wulgarne...

Nie bez powodu...

Jak to możliwe, że studenci, siła naszego kraju, przyszła inteligencja, od której zależeć będą losy Polski, podejmują takie kroki i nieszczególnie się tym martwią? "Mój chłopak wie, że to robię, mógłby się tylko dowiedzieć, że za kasę, więc tego się nie boję (...). Rodzina się nie dowie, bo jak? Najwyżej trochę pokrzyczą. (...) Brat coś łapie, ale jest tolerancyjny (...)" - odpowiada Ola na pytanie, czy ma obawy, że jej bliscy dowiedzą się, jak zarabia. Podobnie rzecz wygląda u Weroniki: "Nikt z moich znajomych i rodziny nie wie o tym. (...) Nikt nie ma prawa mnie oceniać za to, co robię, i mówić mi, jak mam zarabiać na życie. To moje życie i moje ciało" czy też u Marka: "Nie dowiedzą się. Wszystko dokładnie sprawdzam. (...) To moja sprawa".

Decydują się na podwójne życie, ryzykując studia, czasem karierę, bo co, gdy któryś z klientów okaże się późniejszym szefem? Czemu młodzi ludzie o szerokich horyzontach myślowych potrafią oszukiwać samych siebie, twierdząc, że sponsoring to nie prostytucja - jak robi to np. Iza, która, zapytana o to, czy porozmawia na temat prostytucji, odpowiedziała, że nie może mi pomóc. Kilka dni później list od niej: "Przestraszyłam się, a poza tym zbulwersował mnie temat, na który masz zamiar ze mną porozmawiać, bo nie utożsamiam się z pewnymi pojęciami. [prostytucja - przyp. aut.] W moim przypadku trudno użyć tego słowa".

- Z doświadczenia pracy Stowarzyszenia wiem, że prostytucja rzadko jest związana tylko z potrzebami materialnymi, chociaż jest to najbardziej widoczna strona tzw. "sponsoringu". Powiedziałabym, że wejście w prostytucję jest pewnym procesem - mówi Aneta Leś ze Stowarzyszenia im. Marii Niepokalanej na rzecz Pomocy Dziewczętom i Kobietom.

- W życiu człowieka mają miejsce pewne wydarzenia, które go przygotowują do zdecydowania się na sprzedawanie własnego ciała. Najczęściej są to doświadczenia przemocy, przekraczania granic, brak więzi emocjonalnych, poczucia bezpieczeństwa, tzw. "zła wróżba" (np. "nic ci się nie uda dokończyć, od początku byłaś przegranym dzieckiem").

Sponsoring to kolejna forma tzw. najstarszego zawodu świata. Tyle, że w ładniejszym opakowaniu. Ozdobiona wydaje się atrakcyjniejsza i mniej szkodliwa. Dlatego niektórym łatwiej jest może żyć ze świadomością bycia utrzymanką/utrzymankiem, a nie prostytutką, a socjologowie chętnie przytakują, twierdząc, że sponsoring jest quasi-prostytucją - formą skupioną bardziej na więzi z jednym (czasem dwoma, trzema) stałym partnerem z większą możliwością dyktowania warunków. Jednak w głębi duszy pewnie każdy wie, jak jest naprawdę: "Dla mnie nie ma różnicy: prostytucja czy sponsoring. Tu sprzedajesz swoje ciało i tu" - mówi Ola, a Weronika dodaje: "Nie ma dużej różnicy, może minimalna, w końcu i tu, i tu chodzi o sprzedawanie swojego ciała". Prostytucja (vel sponsoring) zawsze burzy system wartości człowieka, wypacza jego relacje ze światem i niszczy go psychicznie.

Choć nie łudzę się, że doznany przeze mnie szok lub jego brak kogokolwiek wzruszy, apeluję do Was, Drodzy Czytelnicy - nie decydujcie się na prostytucję po przeczytaniu tego artykułu. Obarczając moje nielekkie już sumienie kolejnym ciężarem...

Marzena Cyboran


źródło
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: pawel »

"Studentka, która została prostytutką" - Lisa Armstrong

Ponura historia życia nastoletniej dziewczyny, która jako studentka została prostytutką, wywołała we Francji skandal. Czy ta opowieść jest rzeczywiście przekonująca?
Laura D. nie pasuje do utrwalonego w mojej wyobraźni stereotypu prostytutki, chociaż muszę przyznać, że są to głównie zadowolone z życia prostytutki, zimne i wyniosłe „belles de jour” albo tragiczne ofiary. Ta francuska dziewczyna, która pałaszuje ciastka tuż obok mnie, na kanapie w biurze jej paryskiego wydawcy, nie wygląda nawet na swoje 20 lat. Brunetka o oliwkowej cerze i ciemnych oczach (rodzina jej ojca pochodzi z Hiszpanii) ma na sobie dżinsy i luźną bluzkę. Wyglądem nie różni się niczym od reszty nastolatek. Jedynym charakterystycznym znakiem jest malutki kolczyk, tuż pod jednym z oczu. Wygląda na kryształową jak łza.

Rok temu Laura (to nie jest jej prawdziwe imię) napisała książkę o dwunastu miesiącach, który spędziła pracując dorywczo jako prostytutka w mieście „V” (sama je tak nazwała). To miasto, w którym spędziła całe swoje życie z ojcem, robotnikiem w fabryce i matką pielęgniarką (to nie są ich prawdziwe zawody, choć w prawdziwym życiu oboje mają podobne porządne, ale nisko płatne prace).

Anonimowość jest niezwykle ważna dla równowagi psychicznej Laury i dlatego początkowo dziewczyna kontaktowała się ze swoimi wydawcami tylko za pomocą e-maili, nigdy osobiście. Z całą bezwzględnością chroni tożsamości wszystkich zainteresowanych i to w sumie nic dziwnego. Jej książka, zatytułowana „Mes cheres études” wywołała we Francji już całkiem spory skandal (w brytyjskim wydaniu tytuł został zmieniony na „Scandalous”, a książka dostała cukierkowatą, seksowną okładkę, która jest zaprzeczeniem ponurej treści). Skandal będzie jeszcze bardziej głośny, kiedy, a jest to pewne, na podstawie książki powstanie film. W końcu Laura była i wciąż jest, studentką. Już można sobie wyobrazić producentów filmowych czyhających na historię w stylu Lolity.

We Francji prawie 40 tysięcy studentów, obu płci, oddaje się prostytucji, aby zarobić na życie. To wynika z aneksu do książki, którego autorką była inna studentka, Eva Clouet. To wstrząsające dane, biorąc pod uwagę dość hojny francuski system opieki społecznej. To również liczba, którą bardzo trudno potwierdzić, z oczywistych przyczyn. Wygląda na to, że jeśli chodzi o studentów, to francuska opieka społeczna jest swego rodzaju mitem. Dlatego Laura, jak sama powiedziała, napisała tę książkę. Sama nigdy nie spotkała innej studentki/studenta zajmujących się prostytucją, ale pewnie wszyscy są równie skryci jak ona. Jej klienci twierdzili, że to powszechne zjawisko.

- Chciałam ujawnić coś, co we Francji wciąż zamiatane jest pod dywan i przekonać ludzi, że jest wiele osób takich jak ja, wciągniętych w tą pułapkę. Kiedy książka ukazała się we Francji, wielu ludzi uważało, że to był mój wybór. Ja wówczas nie miałam wyboru. To był dla mnie przymus – twierdzi Laura.

A co z systemem stypendialnym we Francji? Okazuje się, że nie jest łatwo z niego skorzystać, jeśli rodzina studenta ma niskie dochody, ale wciąż sama się utrzymuje. A pożyczki dla studentów? Te trzeba spłacać natychmiast po zakończeniu studiów, a nie tak jak w Wielkiej Brytanii dopiero po kilku latach, kiedy osiąga się odpowiednie dochody. Czy Laura nie mogła mieszkać w domu i w ten sposób oszczędzić pieniądze? Dom jej rodziców jest oddalony o 35 kilometrów od uniwersytetu, ale to 250 kilometrów za blisko, aby Laura mogła wystąpić o zasiłek na życie i pokrycie kosztów podróży. A transport do miasta jest nieregularny i drogi, jak twierdzi dziewczyna.

Chociaż francuska biurokracja robi wszystko, aby utrudnić studentom zatrudnienie w niepełnym wymiarze godzin (jest to o wiele trudniejsze niż w innych krajach UE), Laura znalazła pracę na pół etatu w firmie telemarketingowej za 600 euro miesięcznie. Rozkład zajęć na uniwersytecie oznaczał, że nie zawsze była w stanie przepracować 27 godzin tygodniowo wymaganych w kontrakcie. O swoich problemach nie chciała mówić rodzicom, ponieważ jak twierdzi, i tak nie byliby w stanie jej pomóc.

Rachunki rosły. Chłopak, z którym wynajmowała mieszkanie (początkowo to on płacił czynsz i wszystkie rachunki), borykał się ze swoimi problemami i poprosił ją, aby płaciła połowę czynszu, chociaż zdaniem Laury, miał bogatych rodziców. Wydawał się brutalnie odporny na finansowe kłopoty swojej dziewczyny, chociaż ta traciła wyraźnie na wadze. Dopiero kiedy jedna z urzędniczek z uniwersyteckiego centrum spraw socjalnych poradziła Laurze, aby skorzystała z jadłodajni dla ubogich, coś się w niej przełamało.

- Nie miałam pieniędzy, ale byłam studentką, a nie jakimś wagabundą. Zszokowało mnie, że mogła mnie wysłać do takiego miejsca.

Wkrótce po tym zdarzeniu, przeglądając strony internetowe, na zapleczu sieci Laura trafiła na małe ogłoszenie „tylko dla dorosłych”. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie, jak sama potwierdziła. Kilka dni później miała już pierwszego klienta.

W ciągu roku pracy jako prostytutka, Laura miała dziesięciu regularnych klientów. Jednym z nich był 60-letni Joe. Był pierwszym klientem, z którym pierwsze spotkanie odbyło się bez seksu. Chciał porozmawiać, pogapić się na niedożywione, młode ciało dziewczyny i pograć w gry logiczne. Żaden z mężczyzn, którzy ją odwiedzali, nie był ewidentnie brutalny, chociaż upodobania Joe’a niebezpiecznie zbliżały się do sadyzmu. Z opowiadań Laury wynika, że pogardzała wszystkimi klientami.

Czy żaden z nich nie wzbudzał współczucia? - Tak, niektórzy z nich byli wyraźnie nieszczęśliwi. Nie czułam jednak zrozumienia dla ich problemów, kiedy pisałam książkę, a kiedy miałam z nimi do czynienia, też nie starałam się być superżyczliwa.

To dość oględnie powiedziane. Kiedy czyta się książkę, dziewczyna wydaje się tak opryskliwa i niechętna klientom, że mamy wrażenie, że za chwilę staną się brutalni i zażądają zwrotu pieniędzy. Laura nigdy nie ujawnia czy mężczyźni oczekiwali czegoś więcej, niż przewiduje ta smutna transakcja. Sama wydaje się być tak bierna podczas tych spotkań, że zaczęłam się zastanawiać czy nie przesadzała z tą pełną znużenia obojętnością, aby ukryć coś innego.

- Ma pani na myśli coś w rodzaju fantazji? Oczywiście, że nie. Przecież to rodzaj męskiej fantazji, że kobiety uwielbiają być prostytutkami. Jest wiele takich komunałów. Jestem pewna, że wielu mężczyzn widziało we mnie Lolitę. A to wprost wymarzona sytuacja dla facetów – znaleźć się w łóżku z prostytutką studentką.

Mnie akurat nie chodziło o wysublimowane fantazje, ale rodzaj uzależnienia od ryzyka, od skaczącej do góry adrenaliny. Laura nie zgadza się: - Byłam jedynie uzależniona od płacenia rachunków. Muszę przyznać, że w pewnym momencie zaczęłam przyzwyczajać się do pieniędzy, ale nigdy do prostytucji. Każdy jeden raz był straszny.

Parkingi, skromne, malutkie pokoje hotelowe – to tło sekretnego życia Laury, które w książce zostało oddane bardzo realistycznie. Doświadczenia dziewczyny są wyjątkowo przygnębiające i obrzydliwe, a także, jak sama twierdzi, niebezpieczne. - Mam wspomnienia z tamtych czasów, które pozostaną ze mną przez całe życie. Dlatego jestem rozgoryczona – mówi Laura.

Najbardziej zła jest na społeczeństwo, a kiedy mówi o społeczeństwie i państwie, brzmi jak prawdziwa studentka, którą wciąż przecież jest (kończy studia w tym roku). Zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy w biedzie dokonują takich wyborów jak ona, ale uważa się za ofiarę systemu.

Od powstania książki minęły już dwa lata. „Mes cheres études” została przetłumaczona na 11 języków. Już wkrótce powstanie film. Laura nie jest bogata, ale jest w stanie się sama utrzymać. Ma zamiar zrobić studia magisterskie z informatyki.

O tym, co robiła, nie powiedziała nikomu – ani rodzicom, ani przyjaciołom, ani nawet mężczyźnie, z którym jest obecnie (a związek wygląda na poważny). - To nie jest wstyd. Musiałam mieć rodzinę i przyjaciół, aby móc uciec i zostawić tę część mojego życia. Gdyby wiedzieli, co robię, nie mogłabym się od tego wszystkiego oderwać – mówi Laura.

Czy film zniszczy jej anonimowość? Laura twierdzi, że film i aktorzy pomogą jej zdystansować się od tej istoty, Laury D., którą sama sprowadziła na świat. Ciekawe, czy jej się to uda.

- Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie rozmawiać o tym z ludźmi, którzy mnie znają i kochają. To rodzaj bólu, z którym muszę nauczyć się żyć. Ludzie pytają mnie czy wyniosłam z tego jakąś pozytywną lekcję. Tak naprawdę, to nie.


źródło
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
Intraneus
ex Moderator
Posty: 3671
Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
Tradycja: Youngdrung Bon
Lokalizacja: Pless/Silesia

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: Intraneus »

Wystawiła cnotę na aukcję, żeby kupić prezenty
"Nastolatka z Hongkongu, której dramatycznie brakuje pieniędzy na gwiazdkowe prezenty, wystawiła na aukcję internetową... swoje dziewictwo - informuje gazeta "Hong Kong Standard".
Natychmiast znaleźli się chętni. Najwyższa oferta opiewała na 60 tys. dolarów Hongkongu (ponad 5300 euro). Do sfinalizowania transakcji zapewne jednak nie dojdzie, ponieważ sprawą zainteresowała się policja.

Dziewczyna nie podała swego dokładnego wieku. Napisała jedynie, że jest nastolatką, ma 162 centymetry wzrostu i waży 49 kilogramów. Cenę wywoławcza za swe dziewictwo ustaliła na 10 tys. dolarów hongkońskich (niespełna 900 euro).

Gdy ogłoszenie ukazało się na portalu internetowym, policja natychmiast zamieściła tam własne ostrzeżenie: "Nie sprzedawaj swego ciała. Randki za pieniądze pozbawią cię przyszłości. Trzeba sobie wysoko cenić moralność i mieć szacunek dla samego siebie".

Przy okazji policja ostrzegła, że nielegalne jest zarówno nakłanianie do "nieetycznego zachowania", jak i seks z osobą niepełnoletnią. Ogłoszenie nastolatki szybko zniknęło z portalu."



BTW: czy nie sądzicie, że buddyjskie nauki mogą przyczynić się do przedmiotowego postrzegania własnego ciała? wszak naucza się, że nie jesteśmy swoim ciałem :hyhy:
Radical Polish Buddhism
Awatar użytkownika
chaon
Posty: 799
Rejestracja: czw wrz 06, 2007 00:36
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soto Zen
Lokalizacja: Szczecin

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: chaon »

Chyba żadna religia nie naucza, że jesteśmy swoim ciałem, a ja sądzę że lepiej aby nikt sprzedawania własnego tyłka nie uzasadniał buddyzmem.
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć, :)
Intraneus pisze:BTW: czy nie sądzicie, że buddyjskie nauki mogą przyczynić się do przedmiotowego postrzegania własnego ciała? wszak naucza się, że nie jesteśmy swoim ciałem :hyhy:
Mogą się przyczynić, ale tylko przez błąd interpretujących. Błędne wnioski z nauczania Buddhy pojawiały się już za jego życia – zob. co Błogosławiony powiedział o błędnym wnioskowaniu czcigodnego Samiddhi (paragrafy 1-5).
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: pawel »

Intraneus pisze: BTW: czy nie sądzicie, że buddyjskie nauki mogą przyczynić się do przedmiotowego postrzegania własnego ciała? wszak naucza się, że nie jesteśmy swoim ciałem :hyhy:
chaon pisze:Chyba żadna religia nie naucza, że jesteśmy swoim ciałem, a ja sądzę że lepiej aby nikt sprzedawania własnego tyłka nie uzasadniał buddyzmem.
Żadna tak nie naucza, ale stosunek do ciała w różnych religiach jest bardzo różny.
piotr pisze:Mogą się przyczynić, ale tylko przez błąd interpretujących.
Oczywiście że przez błąd interpretacji.
Konkretnie, to nie dlatego że buddyzm mówi iż nie jesteśmy swoim ciałem, lecz dlatego, że buddyzm mówi o pustce. Dla przykładu, znam jedną osobę, która powiedziała mi kiedy rozmawialiśmy o wyjeździe na nauki, że ona jak by się tam wybierała, nie organizowała by sobie noclegu, bo 'przecież tam jest ciepło, można spać na plaży, ja, jeśli chodzi o ciało, nie przejmuję się nim za bardzo, w sumie najchętniej i najlepiej byłoby żyć bez ciała'. Także kiedy niektórzy słyszą 'wizja jest umysłem' myślą, że to znaczy że wszystko jest względne, jak postrzegasz tak jest.

Praktyka buddyjska rozwija wrażliwość, zarówno poprzez bycie uważnym, obecnym, jak i bezpośrednio, poprzez medytację współczucia. Kiedy ma się tą wrażliwość albo pracuje nad nią, czyli stosuje buddyjską praktykę a nie buddyzm jako intelektualny pogląd na życie - kolejną barierę ogradzającą nas od żywego doświadczenia życia - niemożliwe jest postąpienie wobec siebie, tudzież części siebie jaką jest ciało, w taki sposób jak w przytoczonych historiach w tym wątku, na dłuższą metę. Piszę 'na dłuższą metę', bo w chwili jakiegoś szoku czy bolesnego doświadczenia także i u buddysty pojawia się reakcja obronna i wtedy można różne rzeczy zrobić. Ale powinna nastąpić refleksja nad sobą i sytuacją.

Tak jeszcze dodam, napisałem 'buddyzm jako intelektualny pogląd na życie'. Można by też napisać 'bycie buddystą jako tożsamość', albo 'bycie buddystą jako sposób postrzegania swojego miejsca w świecie i relacji z nim'. Wygodna postawa, miejsce widzenia wszystkiego i oceniania wszystkich i wszystkiego, nawet jak się ma na ustach bezustanne 'nie oceniaj' skierowane... do innych. Buddyzm to metoda pracy nad sobą abyśmy byli dobrzy dla innych - dobrzy zawiera w sobie 'wrażliwi' i 'mądrzy'. Kiedy brakuje w nim żywej praktyki, skrzywia, zasklepia i zaślepia. Upodabniamy się wówczas do tych zagubionych prostytutek z historii w tym wątku, sprzedając swoje życie za wygodną, jak się wówczas wydaje, tożsamość. A chyba widać, że prostytucja to nie jest łatwa kasa, ani komfortowe życie.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: booker »

chaon pisze:a ja sądzę że lepiej aby nikt sprzedawania własnego tyłka nie uzasadniał buddyzmem.
Bodajże była kiedyś taka historia z mahajany o prostytutce-bodhsattvie, zwanej jakoś "Zaliczyć milon" (Vasumitra) - każdy kto się z nią przespał opuszczał burdel oświecony. :luka:
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

chaon pisze:a ja sądzę że lepiej aby nikt sprzedawania własnego tyłka nie uzasadniał buddyzmem.
A jakie jest Twoje zdanie na temat ludzi sprzedających lodówki, pralki, dywany, lub proszki do prania i uzasadniających to buddyzmem?
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
Awatar użytkownika
chaon
Posty: 799
Rejestracja: czw wrz 06, 2007 00:36
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soto Zen
Lokalizacja: Szczecin

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: chaon »

booker pisze:Bodajże była kiedyś taka historia z mahajany o prostytutce-bodhsattvie, zwanej jakoś "Zaliczyć milon" (Vasumitra) - każdy kto się z nią przespał opuszczał burdel oświecony. :luka:
To jakaś bzdura.
Ryuu pisze:A jakie jest Twoje zdanie na temat ludzi sprzedających lodówki, pralki, dywany, lub proszki do prania i uzasadniających to buddyzmem?
A widzisz różnicę między sprzedawaniem przedmiotów, a sprzedawaniem najbardziej intymnej relacji jaką można mieć z innym człowiekiem, czy nie bardzo?
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: booker »

chaon pisze:
booker pisze:Bodajże była kiedyś taka historia z mahajany o prostytutce-bodhsattvie, zwanej jakoś "Zaliczyć milon" (Vasumitra) - każdy kto się z nią przespał opuszczał burdel oświecony. :luka:
To jakaś bzdura.
Tkzw. legenda.

W buddyzmie jest wiele ciekawych legend. Np. o joginie Drukpie Kunley'u, który wybijał demonom zęby za pomocą penisa (auć), albo który to dał starcowi formułkę schronienia, który końcem osiągnął dzięki niej tęczowe ciało, a treść której zgorszyła by nie jedno tkzw. "porządne towarzystwo" :luka:
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
chaon
Posty: 799
Rejestracja: czw wrz 06, 2007 00:36
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soto Zen
Lokalizacja: Szczecin

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: chaon »

Ano są takie historyjki i przydałoby się oddzielić doktrynę od bajek.
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: booker »

chaon pisze:Ano są takie historyjki i przydałoby się oddzielić doktrynę od bajek.
Generalnie, jest to trudno zrobić. Np. wg. niektórych podań, kanon Mahajany został przekazany w wizjach joginów - nie tak, jak np. Kanon Pali, w typowej wizji Nirmanakai Śakjamuniego, którą mieli ludzie kiedy go spotykali tak, jak my się np. spotykamy. Więc można w to wierzyć albo i nie, podobnie jak w historie o Vasumitrze czy Drukpie Kunley'u, bo nie ma tego jak sprawdzić.

Z kolei wiele tradycji, jak np. buddyzm tybetański czy zen (ale też i inne) przekazuje wiele ze swojego nauczania w formie historyjek. Jak np. ta, że mistrz powiedział mnichowi "umyj swoje miski" a mnich osiągnął oświecenie. Czyli przekazują one doktrynę. Więc można w to wierzyć albo i nie, tak samo jak w to, że ludzie dzięki seksowi z Vasumitrą osiągali oświecenie czy stawiali się oddanymi praktykującymi.

Generalnie powraca tu temat instrumentalizmu, o którym mówil Intraneus. Mamy trzy instrumenty działania: umysł, mowę i ciało - wydaje się iż pytaniem pozostaje jak ich używamy i po co (w jakim kierunku).
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

chaon pisze:
Ryuu pisze:A jakie jest Twoje zdanie na temat ludzi sprzedających lodówki, pralki, dywany, lub proszki do prania i uzasadniających to buddyzmem?
A widzisz różnicę między sprzedawaniem przedmiotów, a sprzedawaniem najbardziej intymnej relacji jaką można mieć z innym człowiekiem, czy nie bardzo?
A co z ludźmi dla których świadczenie takich usług nie różni się absolutnie niczym od świadczenia innych uczuć? No bo akurat dla mnie jest tak jak i dla Ciebie. "Intymne relacje" i takie tam, ale dla niektórych jest to po prostu zaspokojenie kolejnej potrzeby fizjologicznej i podchodzą do tego bez większych emocji. Wolałbym żeby tak nie było. Tak samo wolałbym żeby ludzie nie polowali dla przyjemności, jeździli bez pasów, czy palili papierosy.

Z resztą o ile się orientuję to w całym problemie tzw. galerianek chodzi o to, że dla większości tych dziewczyn jest to "prosty, lekki i przyjemny" sposób na zarobienie dużych pieniędzy... niestety. :niepewny:
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
Awatar użytkownika
chaon
Posty: 799
Rejestracja: czw wrz 06, 2007 00:36
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soto Zen
Lokalizacja: Szczecin

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: chaon »

Z podejścia tych ludzi wynika tyle samo co z przeświadczenia innych, że fajnie jest kotem kręcić jak lassem aż mu się ogon urwie. Tzn. nie wiem w jaki sposób czyjaś akceptacja łajdactwa ma czegokolwiek dowodzić.
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

chaon pisze:Z podejścia tych ludzi wynika tyle samo co z przeświadczenia innych, że fajnie jest kotem kręcić jak lassem aż mu się ogon urwie.
A komu ten metaforyczny ogon urywa prostytutka, która dobrowolnie wykonuję swój zawód i w przeciwieństwie do Ciebie i mnie ma bardzo luźne podejście do całej tej sfery intymnej?
chaon pisze:nie wiem w jaki sposób czyjaś akceptacja łajdactwa ma czegokolwiek dowodzić.
Na prawdę od razu musimy łajdactwem nazywać coś tylko dlatego, że się z tym nie zgadzamy? Tobie może nie przeszkadzać na przykład całowanie się ze świeżo poznaną osobą, a ktoś inny wtedy łajdakiem będzie próbował nazwać Ciebie.
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

chaon pisze:łajdactwa
Masz na myśli tych panów, którzy korzystają z usług? Sama się zastanawiam... skąd im się takie potrzeby biorą... :89: ;)

Pozdrawiam gt
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Witam
chaon pisze:Z podejścia tych ludzi wynika tyle samo co z przeświadczenia innych, że fajnie jest kotem kręcić jak lassem aż mu się ogon urwie.(...)
Tego proszę nie robić :przestraszony: ...jestem bardzo przywiązany do swego ogona :zawstydzony:

Pozdrawiam
kunzang
.
dane :580:
Awatar użytkownika
chaon
Posty: 799
Rejestracja: czw wrz 06, 2007 00:36
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soto Zen
Lokalizacja: Szczecin

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: chaon »

Ryuu, co się starasz udowodnić - słuszność relatywizmu moralnego?
GreenTea pisze:Masz na myśli tych panów, którzy korzystają z usług? Sama się zastanawiam... skąd im się takie potrzeby biorą... :89: ;)

Pozdrawiam gt
I korzystających, i świadczące.
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

chaon pisze:Ryuu, co się starasz udowodnić - słuszność relatywizmu moralnego?
W pewnym umiarkowanym stopniu, chyba tak. Szczególnie w sytuacji gdy mówimy o dwójce dorosłych ludzi, którzy dobrowolnie biorą w czymś udział. On potrzebuje seksu i jest gotów oddać za to trochę pieniędzy. Ona potrzebuje pieniędzy i jest gotowa za to oddać się. Jak to mówią: Volenti non fit iniuria.
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
Awatar użytkownika
Intraneus
ex Moderator
Posty: 3671
Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
Tradycja: Youngdrung Bon
Lokalizacja: Pless/Silesia

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: Intraneus »

Ryuu pisze:
chaon pisze:Ryuu, co się starasz udowodnić - słuszność relatywizmu moralnego?
W pewnym umiarkowanym stopniu, chyba tak. Szczególnie w sytuacji gdy mówimy o dwójce dorosłych ludzi, którzy dobrowolnie biorą w czymś udział. On potrzebuje seksu i jest gotów oddać za to trochę pieniędzy. Ona potrzebuje pieniędzy i jest gotowa za to oddać się. Jak to mówią: Volenti non fit iniuria.
wszystko nie byłoby problemem, gdyby prostytucja nie zostawiała szram na psychice usługodawców. jednak badania wskazują, ze często prostytucja ma bardzo destruktywny wpływ. raczej jest mi tych osób szkoda, ale nie, żebym je zaraz za to potepiał. jej dupa, jego pieniądze, nie moja sprawa ;)
Radical Polish Buddhism
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: pawel »

Ryuu pisze:... prostytutka, która dobrowolnie wykonuję swój zawód i w przeciwieństwie do Ciebie i mnie ma bardzo luźne podejście do całej tej sfery intymnej?
Bardzo często nie ma luźnego podejścia do sfery intymnej, jak to widać np. w historii o francuskiej studentce, a również często wejście w ten zawód jest efektem traumy z powodu doznanej krzywdy i też nie ma tam żadnego podejścia do sfery intymnej, bo jest ona dla danej osoby zdruzgotana po prostu.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

pawel pisze:Bardzo często nie ma luźnego podejścia do sfery intymnej, jak to widać np. w historii o francuskiej studentce, a również często wejście w ten zawód jest efektem traumy z powodu doznanej krzywdy i też nie ma tam żadnego podejścia do sfery intymnej, bo jest ona dla danej osoby zdruzgotana po prostu.
Tak i są to bardzo smutne i wręcz tragiczne historie. Tak samo jak na przykład kobiety, które są siłą zmuszane do prostytucji. Tyle tylko, że nie jest chyba zbyt obiektywnym patrzenie na całą sprawę tylko z punktu widzenia takich tragicznych przypadków.
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: pawel »

Ryuu pisze:Tyle tylko, że nie jest chyba zbyt obiektywnym patrzenie na całą sprawę tylko z punktu widzenia takich tragicznych przypadków.
Pewnie że nie, natomiast prawda sama w sobie jest i tak smutna nawet bez dodatkowej tragedii, powiedzmy - zarówno dla nieszczęśliwej prostytutki (czyli takiej która tego nie znosi) jak i szczęśliwej (pewnie coś takiego istnieje, chociaż ja przypuszczam, że to raczej krótkotrwałe byty).
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: pawel »

GreenTea pisze: skąd im się takie potrzeby biorą... :89: ;)
W odpowiedzi wstawiam artykuł 'Seks to kwestia ceny'. Także i po drugiej stronie doskonale widać ten sam mechanizm wodnego młyna, z którym jako buddyści staramy się dać sobie radę, tak w sobie jak i w innych.

'Seks to kwestia ceny'

Odkąd istnieje płatny seks, mężczyźni korzystają z usług prostytutek. I choć wydawać by się mogło, że do płatnych kobiet przychodzą jedynie seksualni nieudacznicy i zboczeńcy, to nieprawda. Wystarczy przypomnieć historię przystojnego, zamożnego i mającego piękną narzeczoną, amerykańskiego aktora Hugh Granta, którego policja zatrzymała, kiedy oddawał się miłości francuskiej z ciemnoskórą prostytutką w zaparkowanym samochodzie.

Gwiazdorzy Hollywoodzcy, mogący mieć piękne dziewczyny na skinienie palcem, wolą zapłacić prostytutce za seks. Dlaczego?

- Bo jesteśmy lepsze od ich żon i narzeczonych - śmieje się Kamila, warszawska prostytutka. - Może dlatego, że godzimy się na to, czego ich kobiety nie chcą w łóżku robić - wiesz, oral czy anal. U nas to tylko kwestia ceny. Do mnie trafiają księża i policjanci. Biznesmeni i małolaty. Robotnicy po wypłacie i szanowni tatuśkowie. Zwykle przy pracy myślę tylko o tym, żeby solidnie wykonać robotę, żeby gość poczuł, że to jest prawdziwe i wrócił do mnie za jakiś czas. Moja przyjemność to rzadkość.
Czasem zdarzy się jakiś szmerek, jakiś dreszczyk, kiedy facet jest miły, czysty i ładnie pachnie. Na zboczeńców nie trafiłam, choć z drugiej strony, kto to jest zboczeniec? Nikt mnie w każdym razie nie chciał udusić, choć są misiaczki, które lubią być duszone w trakcie. Niektórzy proszą, żeby ich bić, bo to im sprawia przyjemność. Płacą, proszę bardzo. Biję ich paskiem, ale bez przesady, żeby nie zostawiać śladów. Najbardziej nie lubię chamów, ale na szczęście nie mam ich dużo. Większość jest grzeczna i jak ma jakieś specjalne życzenia, to prosi. Są potulni, bo przecież nie mają pewności, czy dostaną, czy ja się na dany numerek zgodzę.

Chociaż agencje towarzyskie i salony masażu pracują pełną parą, żaden z mężczyzn nie lubi się przyznawać, że korzysta z ich usług. Polacy nie są tu wyjątkiem. Zachodni politycy i artyści wolą niejednokrotnie wydać majątek, aby tylko wspomnienia panienek nie ukazały się drukiem na rynku, bojąc się, że ich reputacja zostanie narażona na szwank, kiedy społeczeństwo dowie się o nietypowych upodobaniach seksualnych.

Bo koszty uwodzenia są za wysokie...

- Mężczyźni chodzą do prostytutek, bo nie muszą z nimi rozmawiać - mówi Jerzy. - To oczywiście dość umowne. Nawiązując romans, człowiek jest niejako zobligowany do kolejnego spotkania. Myśląc o swojej wybrance, planuje strategię, ręce mu się pocą itp. Pozostając pod czyimś urokiem, inwestuje się w to mentalnie i finansowo.

Mężczyźni często podliczają koszty uwodzenia i wychodzi im, że to nieopłacalne. A co będzie jesli się zaangażuję, jeśli potem bedę cierpiał? A jak się znudzę i ona nie będzie chciała się odczepić? A jak się już z nią prześpię i okaże się do niczego, jak się jej pozbyć? Jak widać, romansowanie nie jest takie proste, zaś prostytutka to najtańszy i najprostszy sposób zaspokajania potrzeb. Czysto seksualna rozrywka, nie wymagajaca ani pomysłów ani nakładów. Wystarczy umówić się co do kwoty.

- Mnie bardzo ciekawią prostytutki, choć nigdy z żadną nie spałem. Być może dlatego, że mam uraz z dzieciństwa. Kiedy miałem 15 lat poszedłem z kolegą do prostytutki. Rzecz miała miejsce w Łodzi. Kobieta była znacznie od nas starsza i cała sceneria była dość odstręczająca. Dlatego nic nam z seksu nie wyszło. Po prostu nie byliśmy zdolni do odbycia stosunku. Potem próbowałem jeszcze wiele razy i zawsze było to niefortunne zdarzenie, nawet jeśli to była piękna, frapująca dziewczyna. Po co najmniej trzydziestu próbach już wiem, że przy prostytutce jestem całkowitym impotentem.

Są i powstają u nas lokale i salony nietypowe. Dla gejów, lesbijek, sado- i masochistów. Do przeróżnych salonów masażu trafiają panowie w różnym wieku i z różnym wykształceniem. Jest i inżynier i palacz c.o. Jest trzydziestolatek i mężczyźni po sześćdziesiątce.

Zalegalizować prostytucję?

Policja nie ma obecnie nic przeciwko paniom lekkiego prowadzenia i co do jednego jest zgodna - prostytucja powinna zostać zalegalizowana. - Dla dobra wszystkich trzeba skończyć z hipokryzją i zalegalizować to, co istniało od zarania i istnieć będzie zawsze - mówi aspirant z koszalińskiej komendy.

- Nam ułatwiłoby to znacznie pracę, mielibyśmy jakąś kontrolę, co w obecnej sytuacji jest niemożliwe. Skorzystaliby na tym klienci, bo panienki byłyby zobowiązane do okresowych badań lekarskich, miałyby karty zdrowia, a bez tego panuje "wolna amerykanka". Wystarczy wspomnieć, że w samym województwie koszalińskim prawie o sto procent zwiększyła się liczba zachorowań na kiłę i rzeżączkę.
Mało tego, dziewczyny też byłyby w lepszej sytuacji. Podam przykład. Przychodzi do mnie kiedyś panienka i mówi, że klient jej nie zapłacił i ona chce to zgłosić. Za dwa dni wróciła i pyta, czy komuś o tym powiedziałem, bo rozniosło się w środowisku, że dała za darmo i pół miasta się z niej śmieje. A gdyby prostytucja była legalna, dziewczyny płaciłyby podatki, to wtedy rzeczywiście można by ścigać klienta, który nie zapłacił za usługę.

- Nikt mi nie powie, że panienki są niepotrzebne - mówi bramkarz jednej z gdańskich agencji. - Ruch w interesie mamy od rana do wieczora. To mity, że wpadają do nas tylko potrzebujący przejezdni, czy napruci goście, którym zamknięto ostatni barek. Podam prosty przykład. Godzina trzynasta, wpada zdyszany facet i pyta: "Ile trwa najkrótszy masaż?" Mówię, że pół godziny, a czemu pan się tak spieszy? - pytam "Bo przed chwilą odprowadziłem żonę do solarium i mam tylko 25 minut, żeby zdążyć ją odebrać".

źródło
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: pawel »

chaon pisze:
GreenTea pisze:
chaon pisze:łajdactwa
Masz na myśli tych panów, którzy korzystają z usług?
I korzystających, i świadczące.
Według słownika języka polskiego słowo 'łajdactwo' oznacza 'czyn zły, nierządny, hańbiący, postępowanie nieuczciwe, godne łajdaka'. Idąc dalej, czyn nierządny to 'każdy czyn zaspokajający popęd płciowy, uznany za przestępstwo', czyn hańbiący to 'czyn niegodny, przynoszący potępienie i pogardę, czyniący ujmę na honorze', a łajdak to 'mężczyzna nieuczciwy, niegodziwy, godny potępienia; łotr, łobuz'.

Prostytuowanie się podchodzi tylko pod pierwszy element definicji, mianowicie jest to 'czyn zły', jako że czyn zły definiuje się jako czyn ujemny pod względem moralnym. Systemów moralnych jest jednak wiele i normy moralne w nich określone podlegają różnorakiemu uwarunkowaniu, stąd różnice między systemami - bo gdybyśmy mieli absolutne pojmowanie dobra i zła, wówczas system moralny byłby jeden, względnie byłoby wiele zgodnych między sobą.
Dlatego też warto pamiętać o tym, że jakikolwiek system moralny przyjmujemy, powinien służyć nam samym jako drogowskaz właściwego, czyli 'dobrego', postępowania, a to 'dobro' rozważa się właściwie zawsze w relacji do innych istot; nie powinien nam natomiast służyć do usankcjonowania swojej wyższości wobec innych, czyli inaczej mówiąc pogardy dla tych którzy uznają inne normy moralne jako właściwe.

Co do klientów panienek, to Ci którzy zdradzają z nimi partnerki podchodzą pod definicję słowa łajdak.

Tak więc nie można użyć słowa łajdactwo wobec prostytutek ani ogólnie wobec ich klientów.
Co zabawne, można jak najbardziej trafnie użyć słowa łajdactwo wobec np. wszystkich nieuczciwych pracodawców, oszukujących swoich pracowników na umowach o pracę, na stawkach ubezpieczenia, na godzinach pracy, wymiarze urlopu i pensji. Akurat niedawno miałem okazję zapoznać się z przepisami Prawa Pracy i od tej pory wiem, ile razy już mnie oszukano (mimo iz przepisy te się względnie często zmieniają).

Niestety, samo zjawisko prostytucji nie występuje nigdy w oderwaniu od sutenerstwa, a to już osobny temat, szczególnie że w obecnym stanie prawnym w Polsce prostytucja jest legalna, a sutenerstwo nie.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
chaon
Posty: 799
Rejestracja: czw wrz 06, 2007 00:36
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soto Zen
Lokalizacja: Szczecin

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: chaon »

Znów podobna gadka o relatywizmie moralnym, bo systemów moralnych jest wiele. I co z tego, że jest? Poglądów kosmologicznych też jest wiele, a prawda jest jedna. Z tego, że jakieś ludki nie uznają zła za zło wynika równie niewiele co z tego, że jakiś hinduscy wieśniacy wierzą, że Ziemia jest dyskiem na grzbietach słoni stojących na kosmicznym żółwiu.
Jest dobro i jest zło, a zło powinno być społecznie piętnowane aby zapobiec jego propagacji.
keylan
Posty: 510
Rejestracja: śr kwie 04, 2007 21:18
Tradycja: Zen
Lokalizacja: Lublin

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: keylan »

chaon pisze: A widzisz różnicę między sprzedawaniem przedmiotów, a sprzedawaniem najbardziej intymnej relacji jaką można mieć z innym człowiekiem, czy nie bardzo?
Chaon seks nie koniecznie musi być najbardziej intymną relacją, mam koleżankę której podejśce do seksu jest na poziomie kocura w marcu kiedyś zapytałem się jej jak to jest, przecież intymność, miłość, uczucia i te sprawy, okazuje się że dla niej seks to po prostu jeszcze jeden sposób na dobre spedzenie czasu, żadnej intymności czysta "mechanika" jak u nastolatka masturbującego się cichcem w łazience. Więc pamiętaj to że dla ciebie coś jest intymne nie oznacza że dla innych również tym jest.
Naviare necesse est, Vivere non est necesse.
Awatar użytkownika
chaon
Posty: 799
Rejestracja: czw wrz 06, 2007 00:36
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soto Zen
Lokalizacja: Szczecin

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: chaon »

A ja miałem znajomych dla których nawalenie się do nieprzytomności i opowiadanie sobie na następny dzień kto gdzie i ile razy rzygał było po prostu jeszcze jednym sposobem na dobre spędzenie czasu.
Można by też pewnie znaleźć ludzi dla ktorych pieniądze są ważniejsze niż ludzkie życie albo którzy mają jeszcze inne głupie poglądy i tyle samo będzie to dowodzić, co przykład Twojej koleżanki dla której puszczanie się jak zwierzę w rui to fajna rozrywka.
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

chaon pisze:Jest dobro i jest zło, a zło powinno być społecznie piętnowane aby zapobiec jego propagacji.
Jaki sposób piętnowania proponujesz, by pozostać w zgodzie z naukami buddyjskimi?

Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
chaon
Posty: 799
Rejestracja: czw wrz 06, 2007 00:36
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soto Zen
Lokalizacja: Szczecin

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: chaon »

Zależy od kalibru zła. Od różnych form kary więziennej, grzywny lub chłosty po zwyczajny społeczny ostracyzm.
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: pawel »

chaon pisze:Znów podobna gadka o relatywizmie moralnym, bo systemów moralnych jest wiele. I co z tego, że jest? Poglądów kosmologicznych też jest wiele, a prawda jest jedna.
pawel pisze:Systemów moralnych jest jednak wiele i normy moralne w nich określone podlegają różnorakiemu uwarunkowaniu, stąd różnice między systemami - bo gdybyśmy mieli absolutne pojmowanie dobra i zła, wówczas system moralny byłby jeden, względnie byłoby wiele zgodnych między sobą.
To co napisałem to nie jest relatywizm moralny, tylko właśnie prawda.
Chaon pisze:Z tego, że jakieś ludki nie uznają zła za zło wynika równie niewiele co z tego, że jakiś hinduscy wieśniacy wierzą, że Ziemia jest dyskiem na grzbietach słoni stojących na kosmicznym żółwiu.
Dobra i zła nie da się rozpatrywać w kategoriach absolutnych, to kolejna część prawdy o świecie.
chaon pisze:Jest dobro i jest zło, a zło powinno być społecznie piętnowane aby zapobiec jego propagacji.
pawel pisze:Dlatego też warto pamiętać o tym, że jakikolwiek system moralny przyjmujemy, powinien służyć nam samym jako drogowskaz właściwego, czyli 'dobrego', postępowania, a to 'dobro' rozważa się właściwie zawsze w relacji do innych istot; nie powinien nam natomiast służyć do usankcjonowania swojej wyższości wobec innych, czyli inaczej mówiąc pogardy dla tych którzy uznają inne normy moralne jako właściwe.
Nie powinno być piętnowane, tylko powinno być naprawiane, a to polega na ruszeniu dupy i popracowaniu nad przyczynami danego konkretnego zła. Niestety krzykaczy pełno, a chętnych do tej pracy brak, chyba że chodzi o zbieranie kamieni na zapas, aby ich starczyło na piętnowanie całego zła. ;)
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: pawel »

chaon pisze:
GreenTea pisze:
chaon pisze:Jest dobro i jest zło, a zło powinno być społecznie piętnowane aby zapobiec jego propagacji.
Jaki sposób piętnowania proponujesz, by pozostać w zgodzie z naukami buddyjskimi?
Zależy od kalibru zła. Od różnych form kary więziennej, grzywny lub chłosty po zwyczajny społeczny ostracyzm.
Dobre pytanie - dobra odpowiedź. Tą postawę, którą reprezentujesz, ludzkość nazywa fanatyzmem, i zwalcza edukacją, pokojową postawą, sankcjami, a jak te nie są skuteczne - bombami. A tak przy okazji, jak Ci się wydaje, że piętnowanie jest w zgodzie z naukami buddyjskimi, to moim zdaniem ich nie rozumiesz.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: pawel »

chaon pisze:
keylan pisze:
chaon pisze: A widzisz różnicę między sprzedawaniem przedmiotów, a sprzedawaniem najbardziej intymnej relacji jaką można mieć z innym człowiekiem, czy nie bardzo?
Chaon seks nie koniecznie musi być najbardziej intymną relacją, mam koleżankę której podejśce do seksu jest na poziomie kocura w marcu kiedyś zapytałem się jej jak to jest, przecież intymność, miłość, uczucia i te sprawy, okazuje się że dla niej seks to po prostu jeszcze jeden sposób na dobre spedzenie czasu, żadnej intymności czysta "mechanika" jak u nastolatka masturbującego się cichcem w łazience. Więc pamiętaj to że dla ciebie coś jest intymne nie oznacza że dla innych również tym jest.
A ja miałem znajomych dla których nawalenie się do nieprzytomności i opowiadanie sobie na następny dzień kto gdzie i ile razy rzygał było po prostu jeszcze jednym sposobem na dobre spędzenie czasu.
Można by też pewnie znaleźć ludzi dla ktorych pieniądze są ważniejsze niż ludzkie życie albo którzy mają jeszcze inne głupie poglądy i tyle samo będzie to dowodzić, co przykład Twojej koleżanki dla której puszczanie się jak zwierzę w rui to fajna rozrywka.
Też miałem znajomych którzy spędzali czas w taki sposób - upijając się do nieprzytomności, i znajomych lubiących seks bez większych zobowiązań partnerskich i emocjonalnych też mam. Stawianie na równi jednego i drugiego jest moim zdaniem chore, niemniej intymność pozostaje intymnością niezależnie od tego jak się do niej podchodzi.
Keylan, jaka jest najbardziej intymna relacja między dwojgiem ludźmi, Twoim zdaniem?
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
chaon
Posty: 799
Rejestracja: czw wrz 06, 2007 00:36
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soto Zen
Lokalizacja: Szczecin

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: chaon »

pawel pisze:Nie powinno być piętnowane, tylko powinno być naprawiane, a to polega na ruszeniu dupy i popracowaniu nad przyczynami danego konkretnego zła. Niestety krzykaczy pełno, a chętnych do tej pracy brak, chyba że chodzi o zbieranie kamieni na zapas, aby ich starczyło na piętnowanie całego zła. ;)
Tak, tak, a na każdego więźnia powinien przypadać jeden superwykwalifikowany psychologog-terapeuta, który by był dostępny 16 godzin na dobę, miał do dyspozycji odpowiednie funkduszę i mógł przestępcę na właściwe tory nakierować.
To co piszesz to utopijne bajanie, które nadaje się do naszej rzeczywistości jak plastelina do rzeźbienia w kamieniu.
pawel pisze:Dobre pytanie - dobra odpowiedź. Tą postawę, którą reprezentujesz, ludzkość nazywa fanatyzmem, i zwalcza edukacją, pokojową postawą, sankcjami, a jak te nie są skuteczne - bombami. A tak przy okazji, jak Ci się wydaje, że piętnowanie jest w zgodzie z naukami buddyjskimi, to moim zdaniem ich nie rozumiesz.
Och, ależ jesteś polityczne poprawny. Każda zdecydowana postawa to fanatyzm, niefanatyczne jest głaskanie po główce i bezstresowe wychowanie z cmoknięciem w główkę.
Ze względu na społeczny ostracyzm wobec pewnych postaw, kiedyś panował w naszym kraju większy ład i większa kultura. Nikt się nie ośmielił bluzgać na nieznajomych na ulicy albo śmiecić, bo od razu spotykał się z krytyką i upomnieniem. Teraz tego nie ma i chamstwo kwitnie. W Japonii chuligani na ulicy przepraszają gdy się ich upomni, bo panuje tam kultura i ład wypracowane wiekami surowych kar. Dopiero gdy ludzie są odpowiednio zdyscyplinowani, można do nich podchodzić w bardziej miękki sposób. Twoje pomysły na rozwiązanie problemów brzmią słodko w teorii, ale powiedz mi kiedy w historii się sprawdziły.
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

chaon pisze: Tak, tak, a na każdego więźnia powinien przypadać jeden superwykwalifikowany psychologog-terapeuta, który by był dostępny 16 godzin na dobę, miał do dyspozycji odpowiednie funkduszę i mógł przestępcę na właściwe tory nakierować.
Nie, masz rację. Zamiast tego powinien nad nimi stać Chaon z biczem w ręku żeby ich chłostać. Może jak Ci się znudzi to przejdziesz na kamieniowanie tych wszystkich złych i niemoralnych dziwek, które pewnie są pierwotną przyczyną wszelkiego zła na tym świecie....
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
Awatar użytkownika
chaon
Posty: 799
Rejestracja: czw wrz 06, 2007 00:36
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soto Zen
Lokalizacja: Szczecin

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: chaon »

Ryuu pisze:Nie, masz rację. Zamiast tego powinien nad nimi stać Chaon z biczem w ręku żeby ich chłostać. Może jak Ci się znudzi to przejdziesz na kamieniowanie tych wszystkich złych i niemoralnych dziwek, które pewnie są pierwotną przyczyną wszelkiego zła na tym świecie....
Typowe wyolbrzymianie sprawy do rozmiaru absurdu, które nie ma nic wspólnego z tym co twierdzę.
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: I tak mam marzenia i kocham życie

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

chaon pisze:
Ryuu pisze:Nie, masz rację. Zamiast tego powinien nad nimi stać Chaon z biczem w ręku żeby ich chłostać. Może jak Ci się znudzi to przejdziesz na kamieniowanie tych wszystkich złych i niemoralnych dziwek, które pewnie są pierwotną przyczyną wszelkiego zła na tym świecie....
Typowe wyolbrzymianie sprawy do rozmiaru absurdu, które nie ma nic wspólnego z tym co twierdzę.

Dobrze, w takim razie ja zapytam Ciebie. Co sprawia, że to akurat TWOJA OPINIA o intymnej naturze seksu jest tą właściwą i gdzie są granice? Jak żonie się nie chce, ale pójdzie do łózka z mężem, bo wcześniej się pokłócili i teraz chce go przeproaić to też zasłużyła na ostracyzm? No i kiedy seks według Ciebie jest moralny? Po ślubie? Po długiej znajomości? Nie wczesniej niz na trzeciej randce? A może niech się pieprzy kto chce i z kim chce, byleby tylko nikt nie dostawał innych korzyści oprócz zaspokojenia potrzeby fizjologicznej?
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ateneum - rozważania”