Czy da się oddzielić medytację buddyjską od buddyzmu?
Czy da się oddzielić medytację buddyjską od buddyzmu?
temat przeniesiony przez kunzanga z działu ''Buddyzm początki''
Czy da się oddzielić medytację buddyjską od buddyzmu? Jeżeli część technik tak, a część nie, to które tak, a które nie.
Czy da się oddzielić medytację buddyjską od buddyzmu? Jeżeli część technik tak, a część nie, to które tak, a które nie.
-
- Posty: 432
- Rejestracja: wt sie 04, 2009 09:04
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Wspólnota Dzogczen
- Lokalizacja: Toruń
Re: Czy da się oddzielić medytację buddyjską od buddyzmu?
Wg mnie, jeżeli oddzielasz medytację buddyjską od buddyzmu, by mieć "nagą" technikę, to już nie jest to medyacja buddyjska
Na medytację nie składa się sama technika, lecz kierunek, pogląd, wysiłek itd.
Na medytację nie składa się sama technika, lecz kierunek, pogląd, wysiłek itd.
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: Czy da się oddzielić medytację buddyjską od buddyzmu?
Cześćwatpiacy pisze:Czy da się oddzielić medytację buddyjską od buddyzmu? Jeżeli część technik tak, a część nie, to które tak, a które nie.
Buddyjską od buddyzmu to raczej nie, musiałbyś chyba ją jakoś inaczej wtedy nazwać Wiesz, nie wszystkie medytacje buddyjskie są takie same. Jeśli ktoś siedzi i liczy oddechy no to ok, może ostatecznie liczyć je sobie bez dokładania do tego buddyjskiej 'ideologii'. Ale kiedy na przykład trzeba byłoby wizualizować określone formy medytacyjne, to już przecież nie jest wszystko jedno, jakie. Tak samo z mantrami - jak oddzielisz mantry od ich znaczenia w buddyzmie?
Pozdrawiam, gt
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Czy da się oddzielić medytację buddyjską od buddyzmu?
Bry
Dobrze, ale po co oddzielać praktyki buddyjskie od buddyzmu - w jakim celu, co z tego ma wyniknąć?
Pozdrawiam
kunzang
Przepraszam, że tak pytaniem na pytaniewatpiacy pisze:Czy da się oddzielić medytację buddyjską od buddyzmu? Jeżeli część technik tak, a część nie, to które tak, a które nie.
Dobrze, ale po co oddzielać praktyki buddyjskie od buddyzmu - w jakim celu, co z tego ma wyniknąć?
Pozdrawiam
kunzang
Re: Czy da się oddzielić medytację buddyjską od buddyzmu?
Zdaję sobie sprawę, że w moim pytaniu jest zawarty błąd logiczny, bo medytacja buddyjska bez buddyzmu jest niedefiniowalna. Zdaję sobie sprawę z tego, że medytacja i buddyzm to dwie różne rzeczy. Chodzi mi o sublimację skutecznej techniki z wysublimowanej już wcześniej filozofii. Pragnę (wbrew buddyjskiej filozofii zresztą) gołej techniki, z pominięciem folkloru, magii, filozofii, itp.GreenTea pisze:Buddyjską od buddyzmu to raczej nie, musiałbyś chyba ją jakoś inaczej wtedy nazwać
Nie chcę się szufladkować (ograniczać?).kunzang pisze:Przepraszam, że tak pytaniem na pytanie
Dobrze, ale po co oddzielać praktyki buddyjskie od buddyzmu - w jakim celu, co z tego ma wyniknąć?
Zamierzam traktować medytację jako dodatek do życia, a nie jego podstawę. Dopuszczam w swoich rozważaniach różne warianty rzeczywistości, nie tylko te, które promuje buddyzm. Z drugiej zaś strony ledwo liznąłem buddyjską filozofię i pewnie jeszcze będę wgryzał się głębiej. Zanim, o ile w ogóle, przyjmę filozofię, to chciałbym trochę pomedytować, traktując medytację jako czynność fizjologiczną, przynoszącą ulgę przetyranemu beretowi.
edit: Czyli siła buddyjskiej medytacji, przekładająca się na skuteczność, leży właśnie w filozofii?
-
- Posty: 432
- Rejestracja: wt sie 04, 2009 09:04
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Wspólnota Dzogczen
- Lokalizacja: Toruń
Re: Czy da się oddzielić medytację buddyjską od buddyzmu?
Tak. Gdyby nie ta "filozofia", czyli kierunek (miłość, współczucie, droga boddhisattvy), łatwo można by dostać poplątania i pomieszania, gubiąc się w gąszczu własnych idei i wymysłów.watpiacy pisze:edit: Czyli siła buddyjskiej medytacji, przekładająca się na skuteczność, leży właśnie w filozofii?
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: Czy da się oddzielić medytację buddyjską od buddyzmu?
Zawsze się jakoś zaszufladkujesz, czyli ograniczysz. To jest tylko kwestia wyboru, w jaki sposób. Buddyści również mają z tym mnóstwo problemów. Nie jest łatwo tego nie robić, nie szufladkować się. W buddyzmie sztywne poglądy (nawyki myślowe), obok przeszkadzających emocji, uznawane są za ważne rodzaje 'splamień', które uniemożliwiają osiągnięcie celu praktyki.watpiacy pisze:Nie chcę się szufladkować (ograniczać?).
W wielu miejscach niezwiązanych z określoną duchowością różni ludzie (np. lekarze, psychoterapeuci) proponują taką właśnie medytację. No chyba, że chcesz być pionierem, przecierać szlaki samotnie, bez udziału innych osób?watpiacy pisze:Zamierzam traktować medytację jako dodatek do życia, a nie jego podstawę.
Wiesz, jak weźmiesz parę głębszych wdechów, to zawsze się dotlenisz, bez względu na filozofię. Również, jeśli nie pomylisz się w liczeniu tych wdechów, teoretycznie powinieneś zyskać na uważności, niezależnie od przyjętej wiary. Nie wiem tylko, co na to Twój umysł, gdy zaczniesz ćwiczyć jego uważność. Myślisz, że umysły są aż tak chętne do uważności i nierozpraszania się? I tak samo z faktu, że uda Ci się przez dłuższy czas usiedzieć w jednym miejscu bez wiercenia się i kręcenia, nie wynika automatycznie spokój ciała po wstaniu z poduszki.watpiacy pisze:Czyli siła buddyjskiej medytacji, przekładająca się na skuteczność, leży właśnie w filozofii?
Powiedziałabym, że skuteczność medytacji w dużym stopniu zależy od przyjętej 'metodyki' postępowania w określonych sytuacjach. W buddyzmie ta ‘metodyka’ nie jest czymś wydzielonym z całości nauk buddyjskich, nie jest nie-buddyjska, krótko mówiąc.
Pozdrawiam, gt
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Czy da się oddzielić medytację buddyjską od buddyzmu?
Generalizując, można by porównać tak: sama medytacja jest jak podróżowanie, dana filozofia jest jak mapa.watpiacy pisze:edit: Czyli siła buddyjskiej medytacji, przekładająca się na skuteczność, leży właśnie w filozofii?
Siła o którą pytasz leży w obu tych rzeczach: praktyce z jednej strony i towarzyszącemu jej nauczaniu (Dharmie) z drugiej.
Takie coś zaproponowano mi w zenie, na ten przykład. Przyszedłem do ośrodka, opat z grubsza dała mi obraz szkoły zenu do której przyszedłem i zaznajomiła z praktykami. Po wspólnej sesji zaproponowała bym spróbował przez dwa tygodnie porobić w domu wpadając miejscami do ośrodka.wątpiący pisze:Zanim, o ile w ogóle, przyjmę filozofię, to chciałbym trochę pomedytować, traktując medytację jako czynność fizjologiczną, przynoszącą ulgę przetyranemu beretowi.
Jasne i tak też, tam gdzie się wkręcić mi udało podchodzi się do buddyzmu - praktyka ma spowodować by człowiek stał się niezależny.wątpiący pisze:Nie chcę się szufladkować (ograniczać?).
Aczkolwiek...(bo piszesz, że różnymi ideami się interesujesz) -- może się okazać, że na praktykowanie wszystkiego po prostu nie starczy czasu (w sensie, praktykując trochę tu, trochę tam, trochę siam żadnej ze ścieżek może nie udać się doprowadzić do owocu).
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Re: Czy da się oddzielić medytację buddyjską od buddyzmu?
Czy z technicznego punktu widzenia medytacja buddyjska jest właściwie tym samym, czym jest medytacja w jodze, w new age, jakakolwiek medytacja, a różni się jedynie otoczką? (Tzn kodeksem moralnym, filozofią, założeniami, miejscem na mapie). Jeżeli tak jest, to czy w takim razie synkretyzm może dotyczyć tylko tej otoczki, a medytacji już nie? Nie chodzi mi oczywiście o taki techniczny punkt widzenia, gdzie "ludek sobie siedzi z zamkniętymi oczami i tu i tu, więc to jest to samo".
Tyle pytań, niżej jest trolling.
Szczerze powiedziawszy, to tak. Z tym, że nie chcę być pionierem po to, żeby potem kogoś prowadzić przez ścieżkę, którą wydeptałem. Ja bym optował za deptaniem ścieżki dla siebie. To, co jest właściwe dla mnie, albo według mnie, niekoniecznie musi być właściwe dla kogoś innego. Chciałbym być pod tym względem samolubny, ale ta samolubność mogłaby się przełożyć na to, że dzięki niej nie zrujnuję komuś życia (a w najgorszym wypadku zrujnuję tylko sobie).
Niezaszufladkowanie, nieokreśloność jawi mi się jako punkt wyjścia, nie wiem w którą stronę iść i czy w ogóle od tego punktu odchodzić.
Z drugiej strony, paradoksalnie, trwanie w tej nieokreśloności wydaje się niezwykle rozwijające, poszerzające horyzonty. Pojawia się też lęk, czy ja przypadkiem nie zapłacę za to zgnilizną moralną. To chyba Lao-Tse powiedział:
Może moje postępowanie bierze się z lenistwa i obudowałem to lenistwo w bardzo ciekawe opakowanie? Nie mogę tego wykluczyć...
Booker, Ty mi cały czas sugerujesz, że nie muszę burzyć tego podejścia i że mogę się przejść do grupy, albo paru grup chociażby dla zabicia czasu, a nóż, a widelec mi się spodoba i faktu, że mi się akurat to spodobało nie uznam za za bardzo destrukcyjny. Możliwe, że tak zrobię właśnie. Jakaś odmiana od siedzenia nad książkami nie wydaje się taka zła.
Tyle pytań, niżej jest trolling.
Zdaje się, że to jest podejście szamańskie.GreenTea pisze:No chyba, że chcesz być pionierem, przecierać szlaki samotnie, bez udziału innych osób?
Szczerze powiedziawszy, to tak. Z tym, że nie chcę być pionierem po to, żeby potem kogoś prowadzić przez ścieżkę, którą wydeptałem. Ja bym optował za deptaniem ścieżki dla siebie. To, co jest właściwe dla mnie, albo według mnie, niekoniecznie musi być właściwe dla kogoś innego. Chciałbym być pod tym względem samolubny, ale ta samolubność mogłaby się przełożyć na to, że dzięki niej nie zrujnuję komuś życia (a w najgorszym wypadku zrujnuję tylko sobie).
Tak, a jak mi się nawet uda nie zaszufladkować, to i tak będę zaszufladkowany, jako niezaszufladkowany.GreenTea pisze:Zawsze się jakoś zaszufladkujesz, czyli ograniczysz.
Niezaszufladkowanie, nieokreśloność jawi mi się jako punkt wyjścia, nie wiem w którą stronę iść i czy w ogóle od tego punktu odchodzić.
Z drugiej strony, paradoksalnie, trwanie w tej nieokreśloności wydaje się niezwykle rozwijające, poszerzające horyzonty. Pojawia się też lęk, czy ja przypadkiem nie zapłacę za to zgnilizną moralną. To chyba Lao-Tse powiedział:
Na podstawie tego tekstu mogę stwierdzić dwie rzeczy: moja mądrość rośnie oraz brak we mnie miłości (albo utrzymuje się na stałym poziomie). Jak się tak zastanowię, to miejscami brzmię jak buddysta i zgodnie z prawem przyciągania (nie twierdzę, że takie prawo w ogóle istnieje) powinienem teraz biegnąć do możliwie najbardziej ortodoksyjnej grupy buddyjskiej. Ja jednak nie startuję, usiądę sobie. Może wystartuję w przeciwnym kierunku?chyba Lao-Tse pisze:Mądrość bez miłości czyni rozdartym.
Może moje postępowanie bierze się z lenistwa i obudowałem to lenistwo w bardzo ciekawe opakowanie? Nie mogę tego wykluczyć...
O tak, to jest ten ból właśnie. Może mój nick powinien brzmieć jednak "niezdecydowany".booker pisze:może się okazać, że na praktykowanie wszystkiego po prostu nie starczy czasu (w sensie, praktykując trochę tu, trochę tam, trochę siam żadnej ze ścieżek może nie udać się doprowadzić do owocu).
Booker, Ty mi cały czas sugerujesz, że nie muszę burzyć tego podejścia i że mogę się przejść do grupy, albo paru grup chociażby dla zabicia czasu, a nóż, a widelec mi się spodoba i faktu, że mi się akurat to spodobało nie uznam za za bardzo destrukcyjny. Możliwe, że tak zrobię właśnie. Jakaś odmiana od siedzenia nad książkami nie wydaje się taka zła.
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Czy da się oddzielić medytację buddyjską od buddyzmu?
Dokładniewatpiacy pisze:Booker, Ty mi cały czas sugerujesz, że nie muszę burzyć tego podejścia i że mogę się przejść do grupy, albo paru grup chociażby dla zabicia czasu, a nóż, a widelec mi się spodoba i faktu, że mi się akurat to spodobało nie uznam za za bardzo destrukcyjny. Możliwe, że tak zrobię właśnie. Jakaś odmiana od siedzenia nad książkami nie wydaje się taka zła.
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."