Piotrek a czy masz zdiagnozowaną schizofrenię? Przez dobrego lekarza ze szpitala czy jakiś konował Ci to powiedział?
Mi to wygląda na złożony zespół nerwicy natręctw ze stanami lękowymi...kto wie może jeszcze masz przy tym depresję dwubiegunową...nie jestem specjalistą ale skoro rozmawiamy to wolałbym wiedzieć kto orzekł Twój stan.
Poza tym napisałeś, że trochę się zapoznawałeś. To zapoznaj się z W/P dokładnie - nie masz pracy aktualnie, poświęć czas. Warto. Może coś to wniesie.
Poza tym wyluzuj trochę. Jeśli nie potrafisz to dokładne zrozumienie każdego zdania z W/P do którego link podałem moooże coś wniesie a i + kontemplacja nad tym. Przejrzyj całą Sasanę...tam znajdziesz też instrukcje do medytacji.
W buddyzmie piękne jest to, że wystarczy zaufanie do nauk Gotamy, zaufanie do siebie i sprawdzenie wszystkiego - w nic nie trzeba ślepo wierzyć...no poza jednym czynnikiem: że po śmierci jest kontynuacja z powodu ciągłego identyfikowania się w procesie W/P i ciągłego naradzania tzw. JA, MNIE, MOJE...ale po rozpoznaniu w AKTUALNYM doświadczeniu tego jak te procesy zachodzą i zauważeniu, że ten gość Gotama miał rację co do stanu TU i TERAZ - czynnik wiary w coś/zaufania rozpływa się i przekształca się w pewność...bo wydaje się logicznym - skoro proces zachodzi to ciągle mamy problem z Istnieniem (och może niezgrabnie to ująłem i są błędy w tym i można byłoby się przyczepić ale chodzi o kontekst tego).
Tak jak jak Lamvadis napisał: najpierw mądrość później współczucie. Hmm...napisał bardzo słusznie z tym, że założę się, że to nic Ci nie da. Najpierw musisz sobie odpowiedzieć na pytanie czym jest mądrość. Postrzeż zachodzący proces W/P w każdej chwili życia i niech to zaowocuje zmianą jakości życia to można powiedzieć, że nabyłeś tej formy mądrości. Gdy ktoś mówi w buddyzmie: mądrość - to nie chodzi o konwencjonalnie rozumianą mądrość ale mądrość która wynika z postrzegania 4 szlachetnych prawd (W/P).
Tak więc współczuj robaczkom ale nie przesadza facet. Najpierw pomóż sobie - później będziesz potrafił pomóc innym. Każde działanie nawet dobre nadal tworzy kammę...a ona powoduje Stawanie się. A w buddyzmie chodzi o zatrzymanie procesu stawania się.
Zagubiłeś się po tyle tradycji i odłamów buddyjskich...jedni są racjonalistami i pielęgnują istotę Dharmy inni mają swoje metodyki przesiąknięte metafizyką na wskroś. IMHO dla Ciebie metafizyka aktualnie nie jest zalecana i powinieneś to odrzucić. Tobą trzeba porządnie wstrząsnąć i postawić do pionu.
Druga kwestia: czy leczysz się farmakologicznie - tu też w taki sposób trzeba sobie pomóc. Może masz tak skonstruowany organ mózgu, że nieszczęśliwie masz problemy psychiczne ale to nic nie znaczy. Jeśli nie gadasz do ludzi których inni nie widzą i nie robisz jazd i krzywdy innym z powodu takich iluzji to jest ratunek wg mnie i praca może być owocna.
Jestem zwykłym szarym człekiem, który się stara tylko. Nic więcej. Nie wiem co Ci jeszcze napisać. Zwrócę uwagę na jedną rzecz tylko...w buddyzmie chodzi o puszczenie tzw. "siebie". Dlatego w Mahajanie jest ten ideał bodhisattwy...gdy ktoś puści siebie to naturalnie jest "dla innych". Jeśli ktoś puści to tzw. "siebie" to postępuje jak Bodhisattwa. Odrodzenia w celu wybawiania istot możesz odrzucić. Skup się na TU i TERAZ i nie mieszaj sobie w głowie. Uporządkuj najpierw to "siebie" i je porzuć. Ale jak porzucić? Nie chodzi o wyparcie się siebie. To "siebie" jest na poziomie konwencjonalnym ale to jest tylko przejaw i z ostatecznego punktu widzenia nie ma żadnego siebie, ja, my, oni, ty itd. Jest tylko bezosobowo zachodzący proces przyczynowo-skutkowy a w przypadku danej jednostki jest skupisko, nagromadzenie (5 khandh) i to skupisko na drodze Współzależnego Powstawania powoduje powstanie: JA, JESTEM, MOJE...rozumiesz?
Opowiem Ci przykład:
Idziesz do sklepu i na chodniku spotykasz robaczka. Powstaje natrętne pragnienie, żeby mu pomóc. Schylasz się i przyglądasz się mu chcąc pochwycić i przenieść na trawę. W momencie gdy obserwujesz robaczka kucając nagle odwracasz głowię i widzisz, że idzie jakiś człowiek. Zaczynasz się stresować i wstydzić, że pomyśli coś o Tobie. Ale ten człowiek przechodzi dalej a Ty bierzesz tego robaczka i odkładasz go na trawę i idziesz dalej.
Rozłóżmy to na czynniki pierwsze w kontekście Współzależnego Powstawania:
Idziesz do sklepu i na chodniku spotykasz robaczka. Powstaje natrętne pragnienie, żeby mu pomóc. Schylasz się i przyglądasz się mu chcąc pochwycić, chwytasz i przenosisz.
Narodziny strumienia współzależnego powstawania:
Idzie Piotrek chodnikiem. Piotrek jest przepełniony Niewiedzą (a z Niewiedzą będącą warunkiem, powstaje Zamysł (złożoności umysłowe), determinacje). I tak idąc, postrzega nagle robaczka - co tu się stało? Mamy światło słoneczne, robaczek jest widoczny, fotony latają wszędzie. Nastąpił kontakt między okiem a obiektem wizualnym - robaczkiem. Fala świetlna dociera do oka (kontakt) i mózg przetwarza informacje które wpadły przez oko - powstaje świadomość oka - czyli przetworzenie danych i rozpoznanie, że obiekt to robaczek (to dzieje się z prędkością światła i prędkością impulsów przekazywanych w neuronach).
Jak wspomniałem wcześniej, Piotrek pogrążony w Niewiedzy, nieuważny (procesu W/P) nic nie wie o Dhammie i tak z powodu braku uważności rodzi się zamysł, determinacje, energia do powstania świadomości - która widzi obiekt w taki sposób, który przynosi cierpienie.
Tak więc: świadomość oka i obiektu (robaczka) oraz świadomość tego, że się o tym wie - te trzy czynniki zwane są Zetknięciem (phassa) a zetknięcie prowadzi do Zespolenia Umysłu i Materii.
W wyniku tego Zetknięcia pojawia się Vedana czyli Doznanie - tutaj jest ono nieprzyjemne, wywołujące stres.
Ten stres, nieprzyjemność z powodu Zetknięcia prowadzi do lgnięcia/pragnienia by go uratować. To przywiązanie (z lgnięcia/pragnienia za impetem nieprzyjemności) trzyma się Doznania, interpretując je jako "MOJE". To jest moment w którym powstaje koncepcja "JA", która nazywa się Stawaniem się.
Gdy to rozwinie się w pełni, nazywamy to Początkiem Życia (jati) - wtedy manifestuje się cierpienie, bo dostrzegasz obiekt i wpadasz w silny stres żeby mu pomóc.
Ten Początek Życia (jati) przekłada się także na starość i śmierć. Gdyby nie Niewiedza, nie pojawiłoby się przekonanie, że trzeba ratować robaczka (lub nie wiedząc czy to robaczek plamkę na chodniku) itd. Wtedy też nie pojawiłoby się cierpienie. Jednak cierpienie w pełni się wykształciło ponieważ pojawiło się przywiązanie do "ja": ja mogę rozdeptać, spotka "mnie" kara.
Właśnie na takiej zasadzie funkcjonujemy - zgodnie z procesem W/P. Co chwila rodzimy się - co chwila następuje zespalanie ciała i umysłu, ciągle dochodzi do powstawania sześciu zmysłów. Co chwila powstajesz na zasadzie W/P bo jesteś przepełniony Niewiedzą, nie znasz prawdziwej Dhammy i jesteś nieuważny. Przez to dochodzi do ciągłego Stawania się. Co chwila akcja i reakcja. Reagujemy na wszystko identyfikując się z tą reakcją biorąc ją za swoje.
Na drodze uważności, gdybyś ją rozwijał poprzez medytację, gdybyś szedł i napotkał robaczka i poczuł w wyniku W/P lgnięcie do pomocy mu - odetnij to. Postrzeż, że to uczucie pragnienia pomocy i strachu przed rozdeptaniem tak: to nie moje, tym nie jestem, to nie moje ja. Pozostań w stanie pasywnym - rozpoznaj pragnienie jako: "to nie moje" i wtedy nie powstanie impuls do tzw. "początku życia" które to niesie ze sobą cierpienie.
Weźmy za przykład gałki oczne. Wierzysz, że istnieją od dawna, także w tej chwili, że się już narodziły. Ale w sensie prawdziwej Dhammy (Wiedzy) nie będą one miały tego początku swojego życia dopóki te gałki nie dostrzegą jakiegoś obiektu. Kiedy gałki oczne spełnią swoją funkcję - fala świetlna dociera do nich - jest to początek życia dla oka, są to też narodziny dla obiektu i urodzenie się świadomości oka (przetworzenie fali świetlnej która wpadła do oka w mózgu i rozpoznanie czym jest obiekt). Te trzy pomagają sobie nawzajem i powstaje Kontakt, Zetknięcie (phassa), zetknięcie powoduje Doznanie, Przywiązanie i wszystkie pozostałe elementy aż do zakończenia cyklu W/P - podjęcie działania.
Nie filozuj z metafizyką, bogami, nie rozmyślaj nad znaczeniami itd. - to wszystko są manifestacje twojego Ja, które narodziło się na drodze Współzależnego Postawania (W/P). Z prędkością światła (przy postrzeganiu obiektów na zewnątrz) i z prędkością impulsu w neuronach (przy rozpoznawaniu manifestacji umysłu np. obiekty z pamięci) dochodzi do całego procesu W/P nonstop. Ten kołowrót trwa cały czas - jest bardzo szybki. Ludzie cierpią bo są pogrążeni w Niewiedzy przez co nie ma Uważności, która potrzebna jest tylko do tego, żeby w porę ocenić tak zjawisko: to nie moje, tym nie jestem, to nie moje ja. Wtedy urywamy w danej chwili kołowrót W/P i nie dochodzi finalnie do powstania Cierpienia. Pełne cykle W/P przejawiają się w ciągu dnia setki, tysiące razy (w zależności od osobnika i od tego gdzie się znajduje w danej chwili). Oto cykl samsaryczny. Samsara pełną gębą.
Były narodziny? Czynisz źle - przyniesie złe skutki bo np. ślady nawyków zostają po takim czynie, potencjał mózgu. Czynisz dobrze? Były narodziny? To w porządku...ale nadal było stawanie się. Przyniesie to dobre rezultaty ale nadal pozostaniesz w cyklu Samsary - cierpienia.
Tak naprawdę to co robisz z robaczkami czy czymkolwiek innym pozostając nieuważnym, z perspektywy ostatecznej nie ma znaczenia. Bo stoi za tym fakt, że uczyniłeś to Narodzony. Rozumiesz? Zrobiłeś to pozostając w cyklu Samsarycznym.
Wiesz kiedy jest prawdziwa pomoc i współczucie? Gdy widzisz robaczka, przerwiesz proces W/P i W PEŁNI ŚWIADOM tego co się dzieje postanowisz mu pomóc. To jest to! Nie chcąc źle ani dobrze. Nie pragnąć nagrody ani zadowolenia z czynu. Nie nadając temu czynowi znaczenia jakiegokolwiek.
Postrzeż W/P, praktykuj w zgodzie z tym szlifując UWAŻNOŚĆ a uwolnisz się od cierpień. Pozostań niewzruszony i świadomy.
Przykład z nieustępowaniem starszym osobom lub trzymaniem nóg gdzie trzymasz i nie odsuwaniem ich. To nie jest to. To jest głupie! Gdybyś widział W/P i był w treningu Uważności to rozpoznałbyś prawidłowo: obiekt -> staruszka, rozpoznanie: siedzę ona stoi. Widzisz jej zmęczenie. Bez żadnego pragnienia, postrzegając rzeczy takimi jakimi są, bez nadawania im jakiegokolwiek znaczenia po prostu po rozpoznaniu staruszki i gdy dotrze z pamięci informacja, że starsi bardziej potrzebują miejsca siedzącego niż my - wstajesz i ustępujesz. To jest prawdziwe. Milion razy prawdziwsze od: wstanę, JESTEM dobry, przyniesie mi to dobrą kammę (karmę) w przyszłym życiu. NIE! To była chciwość chcąc nie chcąc! Jedno ze skalań, które trzyma nas w kole samsary (ciągłych narodzin i śmierci - W/P). Po prostu będąc uważnym rozpoznaj obiekt, oceń racjonalnie i ustąp jeśli trzeba. A jeśli nie wiesz: asertywnie spytaj czy ustąpić, jeśli nie to nie, jeśli tak to wykonujesz.
Proste? Gdybyś tak pojął o co mi chodzi, trenował tą prawdziwą Dhammę - to schizofrenia nie będzie problemem (chyba, że masz uszkodzenia neuronalne jakieś ale nie wiem też do końca czy nie da się w taki sposób trenując rozwinąć jakichś innych szlaków w mózgu...i trochę "zaleczyć" problem). Zminimalizuj się, nie filozuj, nie rozmyślaj, NIC NIE RÓB poza uważnością, zapomnij na razie o nadprzyrodzonym, o śmierci ciała itd. Spróbuj TU I TERAZ być obecnym, uważnym i działaj w niedziałaniu (tak w ZEN mówią a wiesz o co chodzi? Działaj postrzegając rzeczy takimi jakimi są, żyjąc normalnie i robiąc to co inni ale w niedziałaniu - bez "stawania się", z ciągłym przerywaniem cyklu W/P).
Tak więc skoro teraz nie pracujesz i masz dużo czasu - odrzuć bzdety i spróbuj tego. Nikt nie karze ci wierzyć w nic. Wypróbuj to i dopiero oceń. Ale nie chciej rezultatów natychmiast, nie zniechęcaj się. Rób to latami nawet - będziesz wiedział czy to ok czy nie z czasem.
PS. A i mam nadzieję, żę wspomagasz się farmakologicznie i masz prawidłowo rozpoznane schorzenie.
PS2. Takie bycie uważnym i postrzeganie W/P to jest Mądrość która pozwoli prawdziwie a nie fałszywie współczuć - to współczucie wyjdzie samo. Czyniąc coś w stanie pasywnym (bez naradzania się, bez tworzenia rozróżnień: ja, mnie, moje) każde twoje działanie będzie współczuciem. W przeciwnym razie jest to tylko pomieszanie, chciwość i mało znaczące drobne uczynki - nawet gdy czemuś pomagają.
Nic więcej nie mam do dodania i nie będę miał ponad to bo wyłożyłem Ci całe sedno. Dużo tekstu - bo dużo tłumaczenia. Przerobisz to, to zobaczysz, że to jest taka mała magiczna pigułeczka. Nic nie jest tak minimalne jak nauka Gotamy. Prawdziwa i skuteczna. Prosta w swojej złożoności przez to genialna. Postępuj w zgodzie z dhammą a sam w sobie znajdziesz schronienie. Nigdzie nie będziesz musiał szukać. Przejrzenie czym jest to JA, czym jesteś naprawdę daje uwolnienie którego nie znają rzekłbym bogowie - istoty w innych sferach egzystencji (egzystencji czyli samsarze, oni też podlegają ciągłemu procesowi narodzin i śmierci, nonstop jak my w ciągu dnia). A koleś który uznaje się za wszechmogącego stworzyciela to po prostu forma, która jako pierwsza doznała kontaktu w procesie W/P i Stała się - w nowym cyklu istnienia wszechświata po zakończeniu się poprzedniego wszechświata - a skoro pierwsza Stała się to uznała, że jest władcą bo nieszczęśliwie udało się jej jako pierwszej i od razu była w ułudzie - a to wstawka gdybyś rozmyślał jeszcze o jakiejś metafizyce. JESTEŚ TU I TERAZ...odpuść sobie tzw "zaświaty". Oni mają swoje problemy gdziekolwiek to jest (i czy jest). Ty jesteś tu i masz zadanie do wykonania i problemy urodzone z Niewiedzy.
I gdyby ktoś spytał dlaczego się naprodukowałem żeby Ci pomóc odpowiadam: NIE WIEM. Gdy będziesz działał w niedziałaniu (w stanie pasywnym, bez stawania się) też będziesz mówił tylko: NIE WIEM. Ciągłe NIE WIEM będzie. Bo nic nie da się powiedzieć skoro nie chcesz źle czy dobrze.
Pozdro i trzym się chłopie!