Cześć, Naqual.nagual pisze:Póki co 'zakapturzona kosa' jest moim kumplem choć to przyjaźń niewarta funta kłaków.
Czy widziałeś może film pt. "Joe Black" z Bradem Pittem, jako Panem Śmierć właśnie (tytułowy Joe Black)? Tak się dziwnie składa, ze w tych językach, gdzie śmierć jest innego rodzaju, niż żeński, wyobrażenia na jej temat i ikonografia z nią związana funkcjonują zupełnie inaczej, niż np. w języku i kulturze polskiej. Jeszcze inaczej jest w kulturach, które pierwotnie były typu matriarchalnego - np. w wielu krajach Ameryki Południowej (gł. w tych, gdzie pierwotnie panował matriarchat ). W jęz. hiszpańskim śmierć jest rodzaju żeńskiego - la muerte: jako "kobieta" opiekuje się ona ciężarnymi i do jej zadań należy m.in. odwracanie dzieci główka w dół przed narodzinami, przyjmowanie porodów, itp.
Nie od rzeczy będzie tu też przypomnienie –pochodzącej z mitologii skandynawskiej- bogini Hel. Jest ona boginią życia i śmierci, która uczy umarłych życia na wspak: stają się dzięki temu coraz młodsi i młodsi, aż są gotowi narodzić się na nowo i wtedy ponownie przychodzą na świat.
Tak,że śmierć ma wiele twarzy, a nie tylko jedno - pt. "zakapturzona kosa" :roll:
Pozdrawiam.m.