Schizofrenia a karma

dyskusje i rozmowy

Moderator: iwanxxx

Awatar użytkownika
Qulithinoren
Posty: 93
Rejestracja: czw paź 15, 2009 21:01
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Zen

Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Qulithinoren »

Kiedyś czytałem książkę, w której opisani byli ludzie, którzy mają złą karmę, która nie pozwala im osiągnąć oświecenia w jednym żywocie. Jakoś się tych ludzi nazywało ale nie pamiętam jak...
No więc, czy ludzie ze schizofrenią mają tą złą karmę, która uniemożliwia im osiągnięcie oświecenia? Pytam, gdyż wiem, że tacy ludzie nie mogą praktykować(czy tylko nie powinni?), ogólnie odradza im się medytowanie.
Nie wątpię jednak, że są ludzie chorzy szczerze zainteresowani praktyką. Nie wiem czy ukrywają ten fakt, czy się przyznają do choroby. W szczególności chodzi mi o mistrza, bo z nim należy być szczerym.
Znacie kogoś kto jest chory na schizofrenię i praktykuje? A jeszcze lepiej, słyszeliście o jakimś chorym, który osiągnął chociaż kenshio? Chorzy na tą chorobę od dość niedawna mogą medytować, gdyż lekarstwa pojawiły się mniej więcej w latach 40, więc ktoś kto miał chociaż płytki wgląd powinien żyć współcześnie...

Czy jednak chorzy skazani są na oczekiwanie na lepsze ciało, ze sprawniejszym mózgiem? :rozpacz:

:namaste:
Awatar użytkownika
Dobek
Posty: 186
Rejestracja: wt lip 11, 2006 09:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak
Lokalizacja: Poznań

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Dobek »

Qulithinoren, a masz schizofrenię?
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Cześć, Qulithinoren :)

Może przejrzysz sobie przy okazji wątek na temat schizofrenii z panelu "Wasze pierwsze pytania"? Podrzucam linkę:

http://forum.medytacja.net/viewtopic.php?f=9&t=8616

pozdrawiam, gt :hello:
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: booker »

Witaj na forum, Qulithinoren.
Qulithinoren pisze:Kiedyś czytałem książkę, w której opisani byli ludzie, którzy mają złą karmę, która nie pozwala im osiągnąć oświecenia w jednym żywocie. Jakoś się tych ludzi nazywało ale nie pamiętam jak...
No więc, czy ludzie ze schizofrenią mają tą złą karmę, która uniemożliwia im osiągnięcie oświecenia? Pytam, gdyż wiem, że tacy ludzie nie mogą praktykować(czy tylko nie powinni?), ogólnie odradza im się medytowanie.
Napewno odradza się samodzielne medytowanie. Chodzi o to, że jeżeli taka osoba nie jest pod opieką mistrza, nie ma z kim skonsultować swoich doświadczeń i łatwo może sobie po prostu pogorszyć swój stan i nie umieć się w tym odnaleźć.
Qulithinoren pisze: Nie wątpię jednak, że są ludzie chorzy szczerze zainteresowani praktyką. Nie wiem czy ukrywają ten fakt, czy się przyznają do choroby. W szczególności chodzi mi o mistrza, bo z nim należy być szczerym.
Też tak myśle - to, że ktoś ma schizofrenie nie oznacza, że musi być nieodpowiedzialny. Zatem wiecej sensu ma otwarte przyznanie się do swojego stanu przed nauczycielem, któremu się ufa. To działa dobrze w obie strony.
Qulithinoren pisze: Znacie kogoś kto jest chory na schizofrenię i praktykuje? A jeszcze lepiej, słyszeliście o jakimś chorym, który osiągnął chociaż kenshio? Chorzy na tą chorobę od dość niedawna mogą medytować, gdyż lekarstwa pojawiły się mniej więcej w latach 40, więc ktoś kto miał chociaż płytki wgląd powinien żyć współcześnie...
Nie wiem, czy osoba, którą poznałem akurat ma schizofrenie, natomiast napewno ma problemy psychiczne. Praktykuje ona pod opieką doświadczonego mistrza. Nie wiem czy osiągnął kensio, nie pytałem :)
Qulithinoren pisze: Czy jednak chorzy skazani są na oczekiwanie na lepsze ciało, ze sprawniejszym mózgiem? :rozpacz:
Myślę, że nie.
Jeżeli już są na coś "skazani" to na bycie szczerym w stosunku do nauczyciela, oraz "skazani" są na wysiłek znalezienia bystrookiego mistrza, który podejmie się pracy z taką osobą. A nie każdy mistrz może mieć na tyle doświadczenia czy chęci by się tego podjąć, więc znalezienie odpowiedniego nauczyciela może być czasochłonne.

:namaste:
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: moi »

Qulithinoren, a skąd u Ciebie zainteresowanie tym tematem?

Pozdrawiam.m.
Awatar użytkownika
Qulithinoren
Posty: 93
Rejestracja: czw paź 15, 2009 21:01
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Zen

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Qulithinoren »

Próbowałem się kamuflować, ale widzę, że trafiłem na bystrookich mistrzów Zen! :D
Tak jak podejrzewaliście, jestem chory.
Praktykowałem już przed chorobą, dlatego teraz wydaje mi się niemożliwym zarzucenie praktyki.
Tylko boję się przyznać sensei, bo myślę, że może zakazać mi odbywać odosobnienia. Chyba, że się martwię na wyrost...

Dziękuję za odpowiedź, Booker i za linka, GreenTea. Okazuje się, że nie jestem pierwszym chorym, który odwiedził to Forum.

Czy koncentracja jest bardzo ważna w medytacji? Mam pogorszoną, prawdopodobnie przez leki i martwię się, że moja praktyka jest słaba...


Zapomniałem się przywitać w pierwszym poście! Witajcie! :lowe2:
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: moi »

Witaj, Qulithinoren :)
Qulithinoren pisze:Chyba, że się martwię na wyrost...
Tak, myślę, że martwisz się niepotrzebnie na wyrost. Po to jest nauczyciel, żeby pomagać. Nie skorzystanie z takiej okazji (tzn. ze szczerej rozmowy) byłoby błędem. Na unikaniu niewygodnych sytuacji nie da się przecież nic sensownego zbudować.
Qulithinoren pisze: Czy koncentracja jest bardzo ważna w medytacji? Mam pogorszoną, prawdopodobnie przez leki i martwię się, że moja praktyka jest słaba...
Nie tyle koncentracja, co konsekwencja. Jeśli czujesz, że praktyka "siada" to może spróbuj praktykować wspólnie, w jakiejś sandze, mieszczącej się blisko Twojego domu - znajdziesz tam doświadczonych ludzi, którzy na pewno Ci pomogą. Czy masz taką możliwość?

Pozdrawiam.m.
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: booker »

Qulithinoren pisze: boję się przyznać sensei {...}

Czy koncentracja jest bardzo ważna w medytacji? Mam pogorszoną, prawdopodobnie przez leki i martwię się, że moja praktyka jest słaba...
Ja bym zapytał o to sensei - łącznie z wspomnieniem o lekach.

Powiem tak - wolę praktykować u mistrza, z którym mogę być szczery co do mojego stanu, niż z takim, gdzie musiałbym się z czymkolwiek odnośnie mojego stanu skrywać "bo coś". Jest na ten moment tyle nauczycieli i tyle szkół zen (nie tylko zenu japońskiego) w Polsce, że po prostu niemożliwym jest nie znaleźć nauczyciela, z którym nie można być szczerym co do swojego umysłu. Z nauczycielem, z którym nie mógłbym być szczery co do swojego stanu po prostu nie mógłbym praktykować (bo nie wiem jak to by miało w ogóle działać).
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

Qulithinoren pisze:Chorzy na tą chorobę od dość niedawna mogą medytować, gdyż lekarstwa pojawiły się mniej więcej w latach 40, więc ktoś kto miał chociaż płytki wgląd powinien żyć współcześnie...

Czy jednak chorzy skazani są na oczekiwanie na lepsze ciało, ze sprawniejszym mózgiem? :rozpacz:

:namaste:

Qulithinoren w zeszłorocznym, wiosennym wydaniu buddyjskiego kwartalnika "Buddhadharma" ukazał się artykuł pt. "Pigułka czy poduszka?". Choć nie skupia się bezpośrednio na schizofrenii, to w dość 'pozytywny' sposób traktuje rolę leków i ich połączenie z praktyką duchową ...

Pozdrawiam +omek
Awatar użytkownika
Qulithinoren
Posty: 93
Rejestracja: czw paź 15, 2009 21:01
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Zen

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Qulithinoren »

Tak, moi, mam możliwość praktyki w moim mieście. Są spotkania dwa razy w tygodniu, ale nie jestem pewien czy dalej się znajomi spotykają, bo dość dawno nie byłem(od czasu gdy zachorowałem). Izoluję się trochę, to w mojej chorobie dość częsty przypadek. Muszę się przełamać i zajść tam. Z konsekwencją nie jest źle, praktykuję codziennie(co prawda dość krótko, około 50 minut), ale jednak czuję, że pogorszyła mi się koncentracja. Przed chorobą, spokojnie doświadczałem oddechu, nie gubiłem się w myślach(a przynajmniej rzadko), a teraz wręcz walczę o pare sekund doświadczania oddechu. Nawet liczenie odddechów nie jest obecnie proste dla mnie, często zdarza mi się liczyć "mechanicznie", przyłapuję się, że liczenie spada na drugi plan, a ja tym czasem myślę o czymś innym. Mimo wszystko praktykuję, bo najważniejsze to nie poddawać się, ale przychodzą dość często myśli o tym, że nie mam szans z tą koncentracją na samadhi, o kensio już nie wspominając.
Dlatego pisałem wcześniej o złej karmie...

Booker, chyba rzeczywiście powinienem powiedzieć o mojej przypadłości nauczycielowi. Trochę komplikuje sprawę to, że nie jestem najlepszy w angielskim i muszę prowadzić dialog przez tłumacza. A wiadomo, zaraz jeden usłyszy, powtórzy innym i cała sanga będzie gadać, że praktykuje schizofrenik... Niby, nic takiego, ale wolałbym żeby wiedzieli tylko Ci co muszą. Czyli nauczyciel i ja.

Tomek, fajny artykuł, szkoda, że skupili się prawie wyłącznie na depresji. Z depresji wychodzi się częściej i nie ma takich "fajnych" efektów jak schizofrenia. Ogólnie jest niewesoło ze schizofrenią, jeśli chodzi o medytację, bo straszą, że może nastąpić nawrót, chociaż chyba nie wtedy, gdy się zażywa piguły. No, ale jak się je tabletki, to znowu bywają problemy z koncetracją, jest się często ospałym, tak więc farmakologia utrudnia w "normalnym" praktykowaniu. Bo chodzi przecież o to, żeby umysł był rześki. Dlatego też tak dopytuję się o kogoś z jakimkolwiek wglądem z tą chorobą, bo wydaje mi się, że bardzo trudne, o ile niemożliwe jest osiągnięcie kensio.
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: booker »

Qulithinoren pisze:Nawet liczenie odddechów nie jest obecnie proste dla mnie, często zdarza mi się liczyć "mechanicznie", przyłapuję się, że liczenie spada na drugi plan, a ja tym czasem myślę o czymś innym.
Wierz mi, każdy ma ten problem - to nie jest spowodowane schizofrenią.
Qulithinoren pisze: Mimo wszystko praktykuję, bo najważniejsze to nie poddawać się, ale przychodzą dość często myśli o tym, że nie mam szans z tą koncentracją na samadhi, o kensio już nie wspominając.
Dlatego pisałem wcześniej o złej karmie...
Wiesz co, wydaje mi się iż naprawdę za bardzo przejmujesz się karmą, samadhi, kensiami itd.

Najważniejsze jest próbować. Po prostu praktykować. Serio. To wystarczy.

Jak to powiedział DSSN Seung Sahn "Jeżeli jest oświecenie, to dobrze. Jeżeli nie ma oświecenia - też dobrze. W zasadzie to jest oświeceniem.".

To, że będziesz miał kensio nie oznacza przecież, że przestaniesz praktykować, no nie? :) Wydaje się iż praktyka zorientowana na kensio może stać się poważną przeszkodą. Kensio to jest jedna chwila - a co dalej? Jak przyjdzie czas na kensio to będzie kensio, jak przychodzi wiosna to trawa sama rośnie. :) Czy miało się kensio czy nie miało się kensio praktykować dalej i tak trzeba. :) Jak nie ma kensio nie jest problem - ważne jest, żeby praktykować.

Kensio nie jest czymś specjalnym, natomiast systematyczne praktykowanie jest trudne. Ty już robisz praktykę - robisz bardzo trudną rzecz! Więc się nie przejmuj, i jak to mawiają u mnie na wsi "tylko rób to" :) ;)
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: moi »

Qulithinoren pisze: bo dość dawno nie byłem(od czasu gdy zachorowałem). Izoluję się trochę, to w mojej chorobie dość częsty przypadek. Muszę się przełamać i zajść tam.
Sam widzisz te przeszkody - a to już jest bardzo dobrze. To tylko fiksacja umysłu, wiesz przecież, że w ośrodku przywitają Cię z radością. Dziś co drugi człowiek cierpi na jakieś zaburzenia nerwowe lub psychiczne. Być może uwidacznia się to u tych osób, które stosują najmniej mechanizmów obronnych w postaci pracoholizmu, czy innego nałogu.
Mam takie wewnętrzne przekonanie, że jeśli tego typu problemy wychodzą "na wierzch" to dobrze- wiadomo, z czym pracować. Wiem, że to słabe pocieszenie, ale borykam się z podobnym problemem i wiem, że -mimo pewnych objawów wytwórczych- można normalnie funkcjonować. Czyli: można rozmawiać z ludźmi, spotykać się z nimi, pracować, mieć rodzinę, przyjaciół, itd.
Wszystko zaleczy od tego, czy chorobę potraktujesz, jako przegraną, czy jako szansę. Jest takie powiedzenie, że aby zaistniał nowy porządek, stary musi zostać zburzony. Choroba jest czymś właśnie takim - burzy wszystko i trzeba zaczynać od nowa. Ale czy to jest rzeczywiście coś złego?
Qulithinoren pisze:Mimo wszystko praktykuję, bo najważniejsze to nie poddawać się, ale przychodzą dość często myśli o tym, że nie mam szans z tą koncentracją na samadhi, o kensio już nie wspominając.
Dlatego pisałem wcześniej o złej karmie...
Dobrze, że nadal praktykujesz i -mam nadzieję- że praktyka w pewien sposób uporządkuje Twoje życie. Myślę, że Cztery Szlachetne Prawdy są takim drogowskazem, który wprowadza porządek nawet w bardzo pomieszane życie.
Nie myśl o efektach praktyki, tylko o tym, co w danej chwili robisz. I rób to najlepiej, jak potrafisz.
A tak na marginesie - nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jak na tak poważne zaburzenia, masz całkiem dobrą sytuację. Piszesz w sposób sensowny i logiczny, nieoderwany od rzeczywistości, widzisz wyraźnie, jakiego typu problemów teraz doświadczasz (lęk przed ludźmi, izolacja, itp.). To są bardzo dobre informacje, świadczą o tym, ze wyszedłeś z choroby obronną ręką. Ale -nie wiedzieć czemu- wolisz skupiać się na złych doświadczeniach, nie widząc tych dobrych. Czy nie jest właśnie tak?
Qulithinoren pisze:Booker, chyba rzeczywiście powinienem powiedzieć o mojej przypadłości nauczycielowi. Trochę komplikuje sprawę to, że nie jestem najlepszy w angielskim i muszę prowadzić dialog przez tłumacza. A wiadomo, zaraz jeden usłyszy, powtórzy innym i cała sanga będzie gadać, że praktykuje schizofrenik... Niby, nic takiego, ale wolałbym żeby wiedzieli tylko Ci co muszą. Czyli nauczyciel i ja.
Uważam, że to nadal Twoje lęki, że to, co tu opisujesz, nigdy by się nie wydarzyło - chociażby z tego powodu, że tłumacz, uczestniczący w osobistych rozmowach z nauczycielem jest zobowiązany do dyskrecji. Jeśli jednak Twoje lęki są bardzo silne i trudno Ci je przełamać - napisz - z czyjąś pomocą, kogoś zaufanego- list do nauczyciela po angielsku, wytłumacz w nim powody takiego sposobu komunikacji i poproś (jeśli będzie taka możliwość) o odpowiedź przez e-mail.
Nie wiem, czy to dobry pomysł, ale wiem, jak silne potrafią być lęki w tego typu zaburzeniach i uważam, że cokolwiek z nimi zrobimy, żeby je przełamać - będzie dobrze.
Potem będzie już tylko lepiej i z czasem nauczysz się rozmawiać z innymi o sobie bez lęku.
Qulithinoren pisze:Z depresji wychodzi się częściej i nie ma takich "fajnych" efektów jak schizofrenia. Ogólnie jest niewesoło ze schizofrenią, jeśli chodzi o medytację, bo straszą, że może nastąpić nawrót, chociaż chyba nie wtedy, gdy się zażywa piguły. No, ale jak się je tabletki, to znowu bywają problemy z koncetracją, jest się często ospałym, tak więc farmakologia utrudnia w "normalnym" praktykowaniu.
Niezupełnie się z Tobą zgodzę - depresja potrafi być bardzo trudna w leczeniu. Są lekooporne postacie depresji, poza tym jest depresja, w której dochodzi do zaburzeń psychotycznych -ich opis masz pod tym linkiem:
http://www.depresja.net.pl/icd-10.php

Ale tak jakoś jest, że własne dolegliwości postrzegamy jako te najgorsze, najbardziej doskwierające, itd.
Jeśli chodzi o leki, to w tej chwili są o wiele większe możliwości pomocy, niż jakieś 10-15 lat temu. Wiem, że dobranie leku, to ciężka sprawa - trzeba ciągle eksperymentować na sobie i z rodzajem leku i z jego dawką i z porami przyjmowania, ale warto próbować. Drugą ważną sprawą jest odnalezienie właściwego lekarza - to musi być ktoś, komu ufasz i ktoś, kto nie będzie zabraniał Ci praktyki, strasząc nawrotem. Może spróbujesz skontaktować się z roshi Marią Monetą Malewską? Przyjmuje pacjentów w Warszawie - kontakt mógłbyś pewnie uzyskać przez stronę: http://www.rinzaizen.com.pl
Chodzi mi o jednorazową wizytę, żebyś mógł skonfrontować swoje lęki i problemy z kimś doświadczonymi jako lekarz i jako nauczyciel. Myślę, że kwestia szkoły nie jest tu taka ważna, bo chodzi tu o kogoś, kto dobrze zna i rozumie terapeutyczny aspekt praktyki i nie będzie Cię do niej zniechęcał, ale da garść praktycznych rad, które Ci pomogą - i w życiu i w praktyce.
Przy okazji polecę Ci książkę M. Monety-Malewskiej, Zamiatając skały, czesząc mech o jej wrażeniach z praktyki w japońskim klasztorze zen. Może ten fragment nie jest zbyt reprezentacyjny dla książki, ale wierzę, że i tak Cię zaciekawi :)
Qulithinoren pisze: Bo chodzi przecież o to, żeby umysł był rześki. Dlatego też tak dopytuję się o kogoś z jakimkolwiek wglądem z tą chorobą, bo wydaje mi się, że bardzo trudne, o ile niemożliwe jest osiągnięcie kensio.
Nie martw się o swój umysł, czy jest rześki, czy nie. Nie przewiduj, co się stanie, jeśli coś tam, bo to tylko Twoje fantazje. Nie ma sensu wciąż w nie się wikłać. Myślę, że trafnie ujął to Dostojewski, pisząc: W ciągu całego życia człowiek nie tyle jest, ile stwarza siebie.

Dlatego nie warto wybiegać za bardzo w przeszłość, czy przyszłość. Podejmując decyzje o praktyce masz wszystko, czego Ci trzeba: ciało, umysł, postanowienie. Czy naprawdę potrzebujesz czegoś więcej? :)

Jeśli masz czas i ochotę, chętnie porozmawiam z Tobą przez PW. Nie mam zbyt dużych doświadczeń, jeśli chodzi o praktykę, ale mam podobne, do Twoich doświadczenia z chorobą - być może będą dla Ciebie pomocne.

Pozdrawiam.m.
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

Qulithinoren pisze:Dlatego pisałem wcześniej o złej karmie...

No, ale jak się je tabletki, to znowu bywają problemy z koncetracją, jest się często ospałym, tak więc farmakologia utrudnia w "normalnym" praktykowaniu. Bo chodzi przecież o to, żeby umysł był rześki. Dlatego też tak dopytuję się o kogoś z jakimkolwiek wglądem z tą chorobą, bo wydaje mi się, że bardzo trudne, o ile niemożliwe jest osiągnięcie kensio.
Po raz kolejny wspominasz o 'złej karmie' i problemach z koncentracją, która w połączeniu z skutkami ubocznymi leków utrudniają w 'normalnej' praktyce. Przypomniał mi się w związku z tym kolejny 'kawałek' jaki tłumaczyłem już jakiś czas temu, gdzie choć bohaterka nie miała do czynienia ze schizofrenią, to jednak jej przypadek w jakimś, momentami przybliżeniu przypomina mi historię o której piszesz. Oto fragment (polecam całość dla zapoznania się z szerszym kontekstem Przypadek Marii) :

Wkrótce pojawił się jednak nowy problem, tym razem dotyczący medytacji. Kiedy zaczęła uczestniczyć w grupowym siedzeniu, szczególnie w czasie sesshin, stała się ofiarą intensywnych napadów senności. Początkowo próbowaliśmy przyglądać się temu, jako kolejnej formie unikania, ale zdaliśmy sobie sprawę, że to podejście nie prowadziło w dobrym kierunku. Nowe okoliczności przyczyniły się do tego, że Maria zaczęła powracać do swojego starego sposobu myślenia, który utwierdzał ją w tym, że na fundamentalnym poziomie było z nią coś nie tak, i to coś przeszkadzało jej w próbach stania się dobrą uczennicą zen. Po jakimś czasie skonsultowała się z neurologiem i przeszła szereg badań, które wykazały, że cierpi z powodu pewnej odmiany narkolepsji. Kiedy jej umysł aktywnie myślał o tym, aby pozostawała na jawie, nie zmieniało to faktu, że każda runda siedzenia, podczas której jej myśli uspokajały się, zdawała się prowadzić do zasypiania. Lekarstwa pomagały w pewnym stopniu, lecz odkąd Maria dowiedziała się o diagnozie, to fakt ten zdawał się podważać wszystko, co dotychczas uważała za dobre w sobie i w swojej praktyce. Badania EEG nasuwały podejrzenia, że nigdy nie będzie mogła osiągnąć tych wyjątkowych stanów koncentracji charakteryzujących się nieobecnością myśli, nazywanych samadhi, które jak wszędzie czytała, były celem zen. Bardzo poważnie brała pod uwagę możliwość całkowitego porzucenia praktyki zazen, która, sądząc na podstawie tego, co powiedział neurolog, w oczywisty sposób nie była stworzona dla niej. Być może, myślała, powinna spróbować Tai Chi lub Jogi, w których będzie koncentrowała się w sposób aktywny.

Pomimo tych wątpliwości, nadal praktykowała. Dyskusje jakie prowadziliśmy podejmowały temat siedzenia jako siedzenia z naszymi ciałami i umysłami takimi jakie są, bez jakiegokolwiek celu poza szczerym uznaniem tego, co przynosi każda chwila. Maria została zmuszona do siedzenia z prawdziwą postawą nieosiągania (no gain). Neurologiczna diagnoza podważyła wszystkie jej nadzieje dotyczące praktyki. Chociaż uważała, że na zawsze pozbawiona jest szans osiągnięcia tego, co mogli osiągnąć wszyscy siedzący wokół niej, to jednak nie zmieniła swojej postawy poświęcenia się praktyce i nie zaprzestała siedzieć. Pewnego dnia, po weekendowym sesshin wybrała się do muzeum na wystawę kaligrafii starych japońskich mistrzów. Podczas zwiedzania nagle całe jej poczucie wadliwości zniknęło. Była tym kim była, ale zarazem, w dziwny sposób ten ktoś był w zupełności nikim. Wszystkie historie przy pomocy których określała siebie przez te wszystkie lata nagle zdały się być puste, były jedynie historiami, w które przestała wierzyć. Po tym wydarzeniu nic nie uległo zmianie. Wciąż doświadczała senności podczas siedzenia. Jednak w paradoksalny sposób wszystko uległo zmianie. Jej problemy były tylko problemami, z tą różnicą, że nie były one już potwierdzeniem tego, że coś jest z nią nie tak.

Pozdrawiam +
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: booker »

Do "tu i teraz" w Zenie i Theravadzie tędy.
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: booker »

Qulithinoren pisze:Booker, chyba rzeczywiście powinienem powiedzieć o mojej przypadłości nauczycielowi. Trochę komplikuje sprawę to, że nie jestem najlepszy w angielskim i muszę prowadzić dialog przez tłumacza. A wiadomo, zaraz jeden usłyszy, powtórzy innym i cała sanga będzie gadać, że praktykuje schizofrenik... Niby, nic takiego, ale wolałbym żeby wiedzieli tylko Ci co muszą. Czyli nauczyciel i ja.
Powiem tak.

Jak chcesz, napisz do mnie PW z pytaniem do sensei, ja Ci go przetłumaczę na angielski i podasz sensei na kartce, sam-na-sam. Na końcu napiszemy, że prosisz ładnie o odpowiedź na odwrocie. Sensei Ci odpisze co Ci również przetłumaczę.

I po sprawie.
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
JaS
Posty: 11
Rejestracja: pt lut 13, 2009 16:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravada I Ch'an

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: JaS »

Jesli moge cos na temat powiedziec. Byc moze sama medytacja to nie jest wlasciwe rozwiazanie. Sa przeciez inne praktyki buddyjskie. Recytacje, Poklony. Nie ma przymusu siedzenia w Zazen.
Twoj nauczyciel jest wlasciwa osoba zeby na to pytanie odpowiedziec.
Ja nie mam schizofreni wiec tak naprawde nie jestem w temacie.

P.S. Mam wrazenie ze czcigodny Kanzen moglby byc osoba ktorej mozna by sie poradzic.

Pozdrawiam i Powodzenia!
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: moi »

JaS pisze:Byc moze sama medytacja to nie jest wlasciwe rozwiazanie. Sa przeciez inne praktyki buddyjskie. Recytacje, Poklony. Nie ma przymusu siedzenia w Zazen.
Twoj nauczyciel jest wlasciwa osoba zeby na to pytanie odpowiedziec.
Ja nie mam schizofreni wiec tak naprawde nie jestem w temacie.
JaS, jeśli nie jesteś w temacie i nie masz schizofrenii, to dlaczego odradzasz podstawową praktykę, czyli medytację, a w zamian za to proponujesz pokłony i recytacje?

Najwłaściwszą osobą do wskazania prawidłowych praktyk, jest tu nauczyciel i nie ma sensu coś tu sugerować, czy zastanawiać się, co w takim przypadku byłoby dla takiej osoby lepsze.


Pozdrawiam.m.
JaS
Posty: 11
Rejestracja: pt lut 13, 2009 16:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravada I Ch'an

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: JaS »

moi pisze:
JaS pisze:Byc moze sama medytacja to nie jest wlasciwe rozwiazanie. Sa przeciez inne praktyki buddyjskie. Recytacje, Poklony. Nie ma przymusu siedzenia w Zazen.
Twoj nauczyciel jest wlasciwa osoba zeby na to pytanie odpowiedziec.
Ja nie mam schizofreni wiec tak naprawde nie jestem w temacie.
JaS, jeśli nie jesteś w temacie i nie masz schizofrenii, to dlaczego odradzasz podstawową praktykę, czyli medytację, a w zamian za to proponujesz pokłony i recytacje?

Najwłaściwszą osobą do wskazania prawidłowych praktyk, jest tu nauczyciel i nie ma sensu coś tu sugerować, czy zastanawiać się, co w takim przypadku byłoby dla takiej osoby lepsze.


Pozdrawiam.m.
Ani Ty ani ja nie spotkalismy tej osoby w tzw. realu. Trudno radzic lub odradzac komus medytacje nie widzac i nie znajac tej osoby. Napisalem "byc moze" a nie "kategorycznie odradzam". Mam wrazenie ze sama medytacja (tzn. liczeniem oddechow) mozna sobie zaszkodzic jesli ma sie tego rodzaju problemy. Znam niestety takie przyklady. Poklony i recytacje sa bardziej bezpieczna praktyka w moim mniemaniu. Byc moze jest tez tak ze jednemu schizofrenikowi medytacja zaszkodzi a drugiemu nie. Tak jak juz napisalem - to nauczyciel powinien byc tutaj doradca - ja jedynie sugeruje.
Dlaczego by sie nie spytac n.p. Czcigodnego Kanzena? Tzn - osoba z tym problemem moglaby by sporobowac sie go poradzic.
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: moi »

JaS, mimo Twoich wyjaśnień, nadal wydaje mi się, ze sugerowanie tu czegokolwiek odnośnie samej praktyki nie jest na miejscu. To zadanie nauczyciela.

Pozdrawiam.m.
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: booker »

moi pisze:JaS, jeśli nie jesteś w temacie i nie masz schizofrenii, to dlaczego odradzasz podstawową praktykę, czyli medytację, a w zamian za to proponujesz pokłony i recytacje?
Akurat pokłony są zalecane przez nauczycieli w przypadku kiedy umysł jest bardzo pomieszany.
Czasem mają nazwę "emergency for the mind" - pogotowie ratunkowe dla umysłu.

Śpiewy - podobnie. W czasie śpiewu trzeba zająć się śpiewem i słuchaniem, co w bardzo łatwy sposób pomaga odciążyć umysł z chaosu, ponieważ łatwiej i przyjemniej nawet, powraca się do śpiewu i słuchania, niż do stricte mentalnej pracy, takiej jak np. medytacja liczenia w zazen.

Kwestia tego, czy ktoś zna praktyki pokłonów i śpiewów czy recytacji w zen to osobna sprawa.
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
JaS
Posty: 11
Rejestracja: pt lut 13, 2009 16:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravada I Ch'an

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: JaS »

moi pisze:JaS, mimo Twoich wyjaśnień, nadal wydaje mi się, ze sugerowanie tu czegokolwiek odnośnie samej praktyki nie jest na miejscu. To zadanie nauczyciela.

Pozdrawiam.m.
Nie jestem pewien czy sugerowanie rodzaju praktyki nie jest na miejscu. Zauwaz ze sama decyzje zostawiam zainteresowanemu i jego nauczycielowi.
Zacytuje sam siebie:
"Jesli moge cos na temat powiedziec. Byc moze sama medytacja to nie jest wlasciwe rozwiazanie. Sa przeciez inne praktyki buddyjskie. Recytacje, Poklony. Nie ma przymusu siedzenia w Zazen.
Twoj nauczyciel jest wlasciwa osoba zeby na to pytanie odpowiedziec.
Ja nie mam schizofreni wiec tak naprawde nie jestem w temacie.

P.S. Mam wrazenie ze czcigodny Kanzen moglby byc osoba ktorej mozna by sie poradzic."

Co jest nie tak w tym co napisalem?

Pozdrawiam :)
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: moi »

Sugerowanie jest wpływaniem na kogoś, oddziaływaniem na jego decyzje. Taka łagodna technika perswazyjna.
Uważam też, że nie trzeba wchodzić w kompetencje nauczyciela, jeśli nie ma ku temu potrzeby.
Moim zdaniem, Jas, zastosowałeś i jedno i drugie. A to, że potem się asekurowałeś - to inna sprawa.

Może jednak dajmy już spokój tej rozmowie, bo staje się ona pokręconą wymianą zdań, na temat tego, co i po co się mówi do innych. Czy ta wymiana zdań coś pomoże Autorowi wątku? Bardzo w to wątpię.

Pozdrawiam.m.
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: booker »

moi pisze: Może jednak dajmy już spokój tej rozmowie ..
Przychylam się do tej prosby.
ikar
Posty: 1083
Rejestracja: pn lis 21, 2005 14:20
Tradycja: Theravada

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: ikar »

jeszcze ja chciałbym wyrazić swoją opinie na temat chrób psychicznych.

Skoro ktoś cierpi to tym bardziej powinien praktykować ;)
"Chcemy iść łatwą drogą, ale jeżeli nie ma cierpienia, to nie ma mądrości. By dojrzeć do mądrości, musisz na swojej ścieżce naprawdę załamać się i zapłakać co najmniej trzy razy" Ajahn Chah
mundek
konto zablokowane
Posty: 397
Rejestracja: wt cze 17, 2008 17:32
Tradycja: Mahayana

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: mundek »

Znam osobiście kilka osób, które są chore na schizofrenię i praktyjują. Jednak wszystko co robia w tej materii odbywa się pod czujnym okiem nauczyciela, który kontaktuje sie również z ich lekarzami. Proszę o delikatne zachęty do praktyki, gdyż schizofrenia jest chorobą o bardzo szerokim wachlarzu objawów i dla niektórych osób medytacja może być szkodliwa. Niestety byłem świadkiem takich negatywnych rezultatów medytacji osób chorych. Jedna z tych osób popełniła samobójstwo. Proszę zatem o uważność w zachętach do praktyki. Jest to możliwe, ba znam tez dwa przypadki wręcz cudownego uleczenia dzięki praktyce, ale wymaga to ścisłej współpracy z kompetentnym nauczycielem. Qulithinoren powiedz o tym swojemu nauczycielowi, jesli obawiasz się upublicznienia swej choroby to skorzystaj z oferty Bookera. Jednak wydaje mi się, że Twój Nauczyciel juz nie pierwszy raz zetknie się z takim problemem i sądzę, że taka otwartość między wami posłuży Praktyce.
Powodzenia Qulithinoren :ok:
ikar
Posty: 1083
Rejestracja: pn lis 21, 2005 14:20
Tradycja: Theravada

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: ikar »

pozostaje jeszcze odwaga.
"Chcemy iść łatwą drogą, ale jeżeli nie ma cierpienia, to nie ma mądrości. By dojrzeć do mądrości, musisz na swojej ścieżce naprawdę załamać się i zapłakać co najmniej trzy razy" Ajahn Chah
Awatar użytkownika
Qulithinoren
Posty: 93
Rejestracja: czw paź 15, 2009 21:01
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Zen

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Qulithinoren »

Dziękuję za tak wyczerpujące posty. Otworzyły mi się oczy na parę spraw. Chyba rzeczywiście za bardzo przejmuję się karmą i kensio. Jak to mówią, "put it down".

Jeszcze zobaczę, czy skorzystam z Waszej pomocy, czy spróbuję sam rozwiązać swój "problem". Cieszę się, że trafiłem na ludzi, którzy okazują współczucie. :lowe2:

Będę obserwował forum, może jeszcze coś napiszę...
Awatar użytkownika
MAXicho
Posty: 142
Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
Lokalizacja: Thorenn

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: MAXicho »

Witaj,

Jeżeli zaglądasz jeszcze na to forum - jak ułożyła się Twoja historia i w jakim miejscu swojego życia teraz jesteś? Mam nadzieję, że ... : :onethumb:

Dodam tylko, że co prawda nie jestem chory na schizofrenię czy depresję, ale przeszedłem w swoim życiu regularną, trzyletnią psychoterapię indywidualną. Wydarzyła się w takim czasie mojego życia, w którym niemal każde spotkanie otwierało niczym stare ropienie wiele bolesnych spraw. Wierz mi, mimo braku chorób psychicznych, zakres "otwartych" spraw bywał tak duży, że traciłem kontakt z rzeczywistością. Jeśli chcesz, mogę Ci skrobnąć jak te dni miały się do mojego (raczkującego wtedy) buddyzmu. Może Ci się przyda. :-)

pozdrowienia!

Maks
Awatar użytkownika
Qulithinoren
Posty: 93
Rejestracja: czw paź 15, 2009 21:01
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Zen

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Qulithinoren »

Tak, zaglądam dość regularnie, ale rzadko piszę z paru powodów. Jeden to taki, że użytkownicy Forum wypowiadają się obszernie, więc zazwyczaj nie mam nic do dodania. Czasem też wydaje mi się, że jestem po prostu głupi, gdy próbuję to wszystko ogarnąć. Ten problem wydaje mi się mieć związek z chorobą, mój mózg nie pracuje już tak dobrze jak przed chorobą. Czasem mam trudności ze zrozumieniem bardziej skomplikowanej treści.

Staram się siedzieć w miarę często, ale wydaje mi się, że coś nie tak u mnie z koncentracją. Pamiętam, że kiedyś praktyka była bardziej "ostrzejsza". Znaczy, że byłem bardziej oddany praktyce, teraz myśli zalewają mnie, trudno mi przesiedzieć chwilę tak by nic się nie pojawiało w umyśle, prócz zadanej praktyki. Chociaż Booker napisał, że to normalne u każdego. Tylko ja mam wrażenie, że u mnie jednak jest to wzmożone.
No, ale jedno jest pewne, mam ludzkie ciało, umysł, dostęp do Dharmy, mam możliwość obcowania z mistrzem, więc chyba moja karma jest dość dobra... :super:
Z drugiej strony są obawy przed poważniejszą praktyką(dłuższymi odosobnieniami), gdyż podobno zdarzają się u chorych na schizofrenię nawroty przez medytację. Na razie praktykuję oszczędnie, ale zbiorę się w końcu w sobie i pojadę na sesin. Możliwe też, że nie mam się czym przejmować, gdyż tabletki dość dobrze hamują wybryki mózgu. Nadal szukam jakiejś informacji o chorych na choroby psychiczne, którym udało się osiągnąć kensio. To by mi znacznie pomogło w praktyce, w pewien sposób zmotywowało. A tak mam chwile zwątpienia, wpadam w czarnowidztwo i mam ochotę dać sobie spokój, bo przecież chory na schizofrenię nie ma co liczyć na postępy w praktyce...

Nie wiem czy o to Ci chodziło w Twoim pytaniu, czy odpowiedziałem na nie poprawnie, jeśli chcesz wiedzieć coś więcej, to pisz na priva. Możesz napisać o swoich dniach... :)

Miłego dnia.
Awatar użytkownika
MAXicho
Posty: 142
Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
Lokalizacja: Thorenn

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: MAXicho »

Cześć Quilithinoren,

Nie ma niczego, co chciałbym ukryć i nie czuję potrzeby pisania na priva. :-) Jeżeli będę Ci mógł jakoś pomóc, będziesz miał jakieś pytania - naturalnie wal jak w dym. :-)

Psychoterapia miała związek z dość sporą ilością przykrych (delikatnie mówiąc, hehehe) sytuacji, jakie przeżyłem w dzieciństwie. Nieistotne już jakich. :-) W myśl wszystkich psychologicznych teorii młody człowiek niejako zamyka się przez emocjami, żeby w ogóle przeżyć, ale jak już bierze się za bary z własnym życiem jako dorosły, musi ponownie te sprawy otworzyć. Tak się złożyło w moim życiu - pewien związek, dłuuuugie rozmowy z bliskimi, psychoterapia - że pootwierało się wszystko naraz. :-) Wierz mi, zabawa nie z tej ziemi. :-) Niemal fizycznie czułem, że przeżywam coś, co przynależy dawnym dniom. Napór emocji był niewyobrażalny - upośledzał moje funkcjonowanie w codziennym życiu. To tyle, żebyś jarzył punkt startowy.

1. Jest taki fantastyczny moment w filmie "Piękny umysł" - biografii Johna Nasha Jr., noblisty i schizofrenika. Widzi fikcyjne postaci, ba, rozmawia z nimi! - i nagle rozumie, że choć nigdy nie przestanie ich widzieć, może zachować w pełni świadomość faktu, że wytwór jego umysłu. Nie miałem schizofrenii, ale wtedy bardzo mnie ten fragment filmu uderzył - dał mi jakoś do myślenia, że własne jazdy muszę przeżyć, nie ma rady, ale nie muszę oddawać się im bez reszty. Mogę zachować logiczną świadomość, że to tylko etap w życiu. Nie wiem jak się to ma do Twoich doświadczeń - dzielę się swoim życiem i tyle. :-)

2. Też medytowało mi się trudno, ale kawałek po kawałku ciągnąłem temat. Czasami przeżywałem stany fajnego spokoju w medytacji, czasami wszystko było do bani. Mam wrażenie, że bardzo wolno wychodziłem z natłoku emocji do spokoju po-prostu-bycia-tu-i-teraz. Jestem z innej szkoły niż Ty, mój mistrz, Lama Ole Nydahl, powiedział kiedyś, że jeśli ktoś kto robi nasze praktyki podstawowe - Nyndro - bardzo szybko, nabiera dużo mocy i mało stałości, zaś ktoś, kto robi Nyndro wolno, nabiera takiego "osadzenia" w sobie samym. Świadomie wybrałem tę drugą wersję - czasami wręcz celowo odpuszczałem sobie medytację i robiłem coś, co musiałem sam ze sobą załatwić w życiu. Jest to też moja rada dla Ciebie: nie otwieraj za szybko zbyt wielu drzwi w medytacji. Takie było moje doświadczenie - w takiej sytuacji jak moja i być może jak Twoja lepiej sprzątać wolno, ale solidnie. Naturalnie, nie musisz się bać niczego - ale nie wypatruj kensio jak kania dżdżu - nie ma to sensu.

Co mi jeszcze dała wtedy medytacja? Intelektualną świadomość, że emocje to nie ja, a tym samym pewną umiejętność dystansowania się. Poczucie pełnej wolności i pełnej odpowiedzialności za swoje życie.

Tablety jak widzę bierzesz, nie trzeba Ci mówić, że odpuszczanie sobie tabletek to głupota. Ktoś Ci tutaj sugerował konsultacje u psychoterapeutów/buddystów. Dorzuciłbym jeszcze Wojtka Eichelbergera - jest dość kosztowny, ale miał prawo nauczania w Bodhidharmie, no i jest kumatym psychoterapeutą. Z nauczycielem gadaj i nie przejmuj się - jak się będziesz chował, to tylko zwiększysz problem. Im bardziej uciekasz przed problemem, tym bardziej on Ciebie goni. Jeśli Ty zaczniesz go gonić, odwróci się i zacznie wiać gdzie pieprz rośnie...

3. Miałem sporo tzw. "pretensji do losu". :-) O wiele spraw - np. o bardzo mocno zaawansowane jąkanie, jakie było moim udziałem przez wiele lat (takie zabawne jajca, jak np. przedstawianie się ... 10 minut! hehehehe). Któregoś dnia poczułem, że to moje życie, takie jakim jest. Innego na razie nie mam. Nie ma co zastanawiać się co by było gdyby babcia chodziła na ryby, tylko robić to co mam przed nosem - dla siebie i dla innych. Nie dramatyzować, że coś jest nie tak - walczyć ile wlezie, ale nie robić z tego prywatnej martyrologii. Myślę, że sporą część tej postawy zawdzięczam także buddyzmowi - medytacji, lekturom książek oraz ludziom, których napotkałem.

Myślę, że dostałem kiedyś batów w dupsko od tzw. "życia" sporo powyżej przeciętnej (choć też bardzo daleko do maksimum). Jeszcze mnóstwo pracy przede mną - ale wiesz co, taka praca nad własnym życiem jest fascynująca i wspaniała! Dzisiaj doskonale rozumiem swoje problemy, ale mam w nosie swoje niegdysiejsze "cierpienie". Czuję się szczęśliwym i spełnionym facetem. :-) Tak, jestem szczęśliwy jak jasna cholera. :-)

Myślę, że większość moich przemyśleń jest bardzo trywialna - ale jeśli może komuś choć troszkę pomóc, co mam se żałować. :-)

kciuki trzymam kolego!

Maks
Awatar użytkownika
Qulithinoren
Posty: 93
Rejestracja: czw paź 15, 2009 21:01
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Zen

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Qulithinoren »

Miło mi, że napisałeś coś o sobie. Ja początkowo miałem się nie przyznawać do choroby, tu na forum, ale szybko zostałem zdekonspirowany(w sumie sam się przyznałem). Teraz już nie mam nic do ukrycia, tym bardziej, że i tak jestem tu anonimowy. Poza tym temat stworzyłem też dlatego, iż chciałem zobaczyć czy ten problem dotyczy jeszcze kogoś. Bo próbowałem zaczynać temat chorób psychicznych na innych forach, ale jakoś nie było odzewu. Nawet miałem wrażenie, że wśród buddystów, tylko ja jeden jestem chory... ;)
Zresztą to nawet możliwe, bo przecież, chorych na schizofrenię to 1% populacji, czyli w Polsce jakieś 40.000. Buddystów jest może z 80.000, to wychodzi, że chorych jest dwóch. Ja i jeszcze jakiś tajemniczy, bądź tajemnicza wyznawczyni... :171:
Oczywiście żartuję. :)

Mam film "Piękny umysł" w kolejce do oglądnięcia, w końcu muszę się za niego zabrać, tym bardziej, że bohater zmaga się z podobnymi problemami co ja. Tylko geniuszem nie jestem, ech...;)
Prócz tego o czym pisałem we wcześniejszych postach, mam problemy z pamięcią i z mową. Ta druga hamuje mnie trochę z pojechaniem na sesin. Co prawda na odosobnieniu się nie rozmawia, ale przed i po ludzie lubią sobie porozmawiać. Ta przypadłość nazywa się: alogia.
Jednakże zdaję sobie sprawę, że gdybym chciał na poważnie praktykować nie przejmowałbym się takimi "drobnostkami". Cóż widać, jeszcze nie do końca moja determinacja dojrzała.
Zresztą, początkowo do medytacji podchodziłem jak do pojedynku na śmierć i życie. Oświecenie teraz, albo śmierć! To było niezdrowe dla mojego umysłu, podejrzewam nawet, że takie podejście mogło wywołać schizofrenię. Tylko proszę mnie źle nie zrozumieć, nie mówię, że medytacja wywołuje choroby psychiczne! Po prostu to był wynik stresowania się uzyskiwaniem jak najlepszych wyników w praktyce(najlepiej oświecenie w ciągu jednego sesin). Zresztą nikt tak naprawdę nie wie co wywołuje schizofrenię, przyczyny bywają różne i mówi się, że jeśli ktoś ma zachorować to zachoruje bez względu jak spokojne życie będzie miał(chociaż uważa się, że jednym z czynników wywołujących schizofrenię jest stres). Teraz praktykuję spokojniej, już tak bardzo nie szarżuję, acz nadal, gdzieś tam w głowie świeci żądza oświecenia... No, ale nie ma niczego do osiągnięcia.:)
Nie wyczekuję już tak bardzo kensio, tylko zastanawiam się czy ktoś z moją chorobą ma szansę na doświadczenie tego stanu. Szukam odpowiedzi na pytanie, czy jakiś chory na schizofrenię miał kensio? Taka mała obsesja. :hyhy:

Znam psychoterapeutę, buddystę i mógłbym nawet z nim porozmawiać na mój temat za darmo, bo to mój dobry kolega(można powiedzieć, przyjaciel), ale nie wiem jak zacząć, mam problem z przełamaniem się, ciągle planuję wybrać się do niego i ciągle rezygnuję. Jak widać, za mało odwagi, a medytacja za cholerę nie chce jej podwyższyć... :D

Muszę Ci powiedzieć, że powoli też zaczynam się przyzwyczajać do swojego obecnego stanu. Co prawda pamiętam lepsze czasy, gdy nie musiałem się wysilać żeby zapamiętać parę stron książki, czy fabuły filmu, nie wysilać z utrzymaniem koncentracji podczas medytacji, bezproblemowym rozmawianiem, ale cóż, życie... :hyhy:
Natomiast nie mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy, czy spełniony, jeszcze nie jestem na tym etapie drogi co Ty, nawet zastanawiam się czy kiedykolwiek będę.
No chyba, że takie małe, malutkie oświeconko...Cha, cha, cha!!! :171:

Mam nadzieję, że nie zrobiliśmy naszymi postami z forum buddyjskiego, forum psychiatryczne... :D
Awatar użytkownika
MAXicho
Posty: 142
Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
Lokalizacja: Thorenn

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: MAXicho »

Cześć,
Qulithinoren pisze:Miło mi, że napisałeś coś o sobie. Ja początkowo miałem się nie przyznawać do choroby, tu na forum, ale szybko zostałem zdekonspirowany(w sumie sam się przyznałem). Teraz już nie mam nic do ukrycia, tym bardziej, że i tak jestem tu anonimowy. Poza tym temat stworzyłem też dlatego, iż chciałem zobaczyć czy ten problem dotyczy jeszcze kogoś. Bo próbowałem zaczynać temat chorób psychicznych na innych forach, ale jakoś nie było odzewu. Nawet miałem wrażenie, że wśród buddystów, tylko ja jeden jestem chory... ;)
Najpierw człowiek z różnymi sprawami się ukrywa. To błąd. Potem odkrywa, że może "być sobą" - i czasami popełnia kolejny błąd, biegając wszędzie wokół, wliczając kolejkę do oddania PITu w skarbówce 30 kwietnia o godz. 14,55 i krzyczy uradowany, że ma trzy piersi, dwa penisy bądź jeszcze inną bardzo interesującą cechę. A wystarczy mówić o sobie bez skrępowania gdy jest na to czas i miejsce, oraz dostosowywać swoje postępowanie milcząc, o ile takie są okoliczności.

Ja tam czasami lubię żreć jak wieprz łapskami, ale czasami wolę dostać do smażonego pstrąga widelec i nóż do ryby - widelec z trzema zębami a nie czterema jak ten zwykły obiadowy oraz szerszy nóż ze specjalna krzywizną, jak bozia przykazała. :D

Dobra, gość ględzenia.

1. Nie jesteś jedynym człowiekiem chorym na schizofrenię, będącym "w orbicie" buddyzmu. W mojej osobistej okolicy jest ktoś (szczegóły odpuszczam - to osoba trzecia, nie mam prawa o Niej pisać), która chyba także ma zdiagnozowaną słabą schizofrenię lub inną chorobę psychiczną i interesuje się buddyzmem. Będziemy pewnie niedługo ze sobą gadać... Kto wie, może rozmowa z Tobą przyda się jeszcze komuś?

2. Nie myślałeś tak w ogóle nad tym, żeby potraktować swoją chorobę jako trudne, ale ciekawe wyzwanie? Wiem, boli, że jest jak jest, ale możesz albo lać łzy, albo ze swoich zmagań ze schizofrenią zrobić najciekawszą przygodę życia... Tak na marginesie będzie to też pewnie praktyczna egzemplifikacja idei Pustości wszystkich zjawisk, nauk z Drugiego Obrotu Kołem Dharmy - przecież to, co Ci się przytrafiło, nie jest w myśl tego poglądu ani dobre ani złe, i możesz z tym zrobić co chcesz. To co się dzieje, jest trudne, ale nie musi być złe.

Może będziesz jednym z pierwszych ludzi, którzy będą drążyć temat "schizofrenia a medytacja"... Kto to wie?

Reszta później, bo muszę (niestety!) przyzwyczajać się do tego, że najpierw się pracuje w imię zarabiania pieniędzy, a potem można zająć się innymi sprawami. :-)

powodzenia we wszystkim!

Maks

ps. Aha! Że niby uważasz się za głupiego? Że obawiasz się, iż zamieniamy forum buddyjskie na psychiatryczne? A nie uważasz, że masz do tego pełne prawo, i że wszyscy Ci ludzie tutaj muszą sobie z Tobą poradzić! :-) No i nie przeczytałem jakoś żadnej Twojej głupiej opinii tutaj... Może gdybyś przestał brać leki i zaczął wypisywać schizofreniczne wizje, ktoś mniej lub bardziej delikatnie by Ci to uświadomił, ale jak dla mnie mimo swojej choroby piszesz sensowniej niż wielu "normalnych" na paru innych buddyjskich forach, które niestety nie są na tak fajnym poziomie jak to. :-)

M.
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Igo »

Qulithinoren pisze: Zresztą to nawet możliwe, bo przecież, chorych na schizofrenię to 1% populacji, czyli w Polsce jakieś 40.000. Buddystów jest może z 80.000, to wychodzi, że chorych jest dwóch. Ja i jeszcze jakiś tajemniczy, bądź tajemnicza wyznawczyni... :171:
Oczywiście żartuję. :)
Polakow jest powiedzmy ok 40 mln. 1% z 40 mln to 400 tys.

Buddystow w Polsce jest nie 80 tys lecz powiedzmy ok 5 tys.

5 tys z 40 mln to 0,0125 %.
Zatem osob ktore sa buddystami i maja schizofrenie byloby 40 mln * 1% * 0,0125% czyli 50 osob !.

Ale..
http://pl.wikipedia.org/wiki/Schizofrenia#Epidemiologia
Schizofrenia uważana jest za chorobę ludzi młodych (późna adolescencja i wczesna dorosłość), chociaż jej wystąpienie możliwe jest w każdym
wieku.
A buddysci sa raczej mlodzi (chociaz moze to sie juz zmienia powoli) - wiec ten procent moze byc wyzszy. Ponadto byc moze ma miejsce tzw autoselekcja czyli osoby ze zdiagnozowana schizofrenia bardziej interesuja sie duchowoscia etc.

Moze ktos przedstawi inne szacunki ;)

50 osob - to juz by sie zebrala mala sanga buddystow ze schizofrenia.
Awatar użytkownika
Damian907
Posty: 809
Rejestracja: pn paź 13, 2008 15:44
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Ta sama co na początku.
Lokalizacja: Kielce

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Damian907 »

Igo pisze:
Qulithinoren pisze: Zresztą to nawet możliwe, bo przecież, chorych na schizofrenię to 1% populacji, czyli w Polsce jakieś 40.000. Buddystów jest może z 80.000, to wychodzi, że chorych jest dwóch. Ja i jeszcze jakiś tajemniczy, bądź tajemnicza wyznawczyni... :171:
Oczywiście żartuję. :)
Polakow jest powiedzmy ok 40 mln. 1% z 40 mln to 400 tys.

Buddystow w Polsce jest nie 80 tys lecz powiedzmy ok 5 tys.
80 tysięcy to dość idealistyczna liczba, wg przewidywań buddystów może być łącznie z 5-7 tysięcy, czasem można znaleźć większe przewidywania (rzędu kilkunastu tysięcy), czasem mniejsze (niż 5 tysięcy). Te kilkadziesiąt tysięcy to prawdopodobnie informacja z wikipedii o liczbie sympatyków.
Co by nie mówić nie znamy dokładnej liczby, nikt takich badań statystycznych nie prowadzi.
Awatar użytkownika
Qulithinoren
Posty: 93
Rejestracja: czw paź 15, 2009 21:01
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Zen

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Qulithinoren »

Igo pisze:
Qulithinoren pisze: Zresztą to nawet możliwe, bo przecież, chorych na schizofrenię to 1% populacji, czyli w Polsce jakieś 40.000. Buddystów jest może z 80.000, to wychodzi, że chorych jest dwóch. Ja i jeszcze jakiś tajemniczy, bądź tajemnicza wyznawczyni... :171:
Oczywiście żartuję. :)
Polakow jest powiedzmy ok 40 mln. 1% z 40 mln to 400 tys.

Buddystow w Polsce jest nie 80 tys lecz powiedzmy ok 5 tys.

5 tys z 40 mln to 0,0125 %.
Zatem osob ktore sa buddystami i maja schizofrenie byloby 40 mln * 1% * 0,0125% czyli 50 osob !.
Jak ja wyliczyłem moją ilość chorych buddystów, sam nie wiem... Nauczka, żeby nie pisać w pracy i na szybko. :)
Awatar użytkownika
MAXicho
Posty: 142
Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
Lokalizacja: Thorenn

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: MAXicho »

Qulithinoren pisze: Jak ja wyliczyłem moją ilość chorych buddystów, sam nie wiem... Nauczka, żeby nie pisać w pracy i na szybko. :)
Jest jeszcze i taka opcja, że nie tyle wyliczyłeś, ile dokonałeś klasycznej projekcji swoich własnych "oczekiwań" - czy też negatywnych fantazji - na rzeczywistość. :-)

dobrej nocy!

Maks
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

Damian907 pisze: Co by nie mówić nie znamy dokładnej liczby, nikt takich badań statystycznych nie prowadzi.
W przyszłym roku przeprowadzany będzie narodowy spis powszechny i wtedy będziemy mogli się dowiedzieć ilu to tych buddystów jest w tym naszym kraju.
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
Awatar użytkownika
atomuse
Posty: 2817
Rejestracja: pn maja 14, 2007 11:24
Płeć: kobieta
Tradycja: Bön, Kagyu

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: atomuse »

MAXicho pisze:Jest jeszcze i taka opcja, że nie tyle wyliczyłeś, ile dokonałeś klasycznej projekcji swoich własnych "oczekiwań" - czy też negatywnych fantazji - na rzeczywistość. :-)
Biorac pod uwage wyliczenia, ktore zrobil Igo, sa to chyba pozytywne fantazje - 2 schizofrenikow a 50 schizofrenikow.
Awatar użytkownika
Qulithinoren
Posty: 93
Rejestracja: czw paź 15, 2009 21:01
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Zen

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Qulithinoren »

atomuse pisze:Biorac pod uwage wyliczenia, ktore zrobil Igo, sa to chyba pozytywne fantazje - 2 schizofrenikow a 50 schizofrenikow.
Po prostu chciałem być w jeszcze ściślejszej elicie, niż elita mistrzów zen... ;)
Awatar użytkownika
Qulithinoren
Posty: 93
Rejestracja: czw paź 15, 2009 21:01
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Zen

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Qulithinoren »

W odpowiedzi na post Maksa:

Szczerze mówiąc, ja nadal mam trudności z przyznawaniem się do mojej choroby. Zresztą odradzają to nawet lekarze psychiatrzy, tłumacząc to tym, iż ludzie reagują strachem i niezrozumieniem na tę chorobę. Na szczęście mam paru bliskich przyjaciół, którym powiedziałem o mojej przypadłości(byłem trochę zmuszony, bo jakoś musiałem wytłumaczyć swoje zwiększone milczenie) i oni mnie nie opuścili. Chociaż jest parę osób, które się mnie przestraszyło podczas psychozy i już się nie odzywa. Trochę dziwne uczucie stracić znajomego z nie do końca swojej winy...

Mam wścibskie pytanie, Maksie, skąd przypuszczenie, że ta osoba, o której pisałeś ma jakąś chorobę psychiczną? Może jest ona tylko ekscentryczna?

Chwilowo przyzwyczajam się do swojej choroby, właściwie nie byłaby taka zła, gdyby nie te mankamenty, o których pisałem wcześniej. Dodam, że po pierwszej psychozie było całkiem dobrze, prawie nic się nie zmieniło, dopiero drugi nawrót pokazał rogi. I rzeczywiście to co mi się przytrafiło nie jest dobre, ani złe. Tylko nie jest łatwo powiedzieć, że nie jest trudne. Sheung Shan, mówił, że sami stwarzamy trudne - łatwe, ale ciekawe co by powiedział na mój przypadek. Mam wielką trudność pisania, przestałem pisać opowiadania, gdyż do głowy nie przychodzą żadne pomysły. Czasem uda się złożyć haiku, po wielkim wysiłku. Chyba, że całkiem odpuścić, albo przyzwyczaić się do tej trudności i wtedy będzie "tak jak to". Piszesz, że mogę zrobić z tym co chcę, ale ja właśnie dlatego założyłem ten temat, gdyż nie jestem pewien czy ze schizofrenią mam szansę na przebudzenie. Nie pozostaje nic innego jak samemu próbować(zresztą nie ma innego rozwiązania).

Jeśli chodzi o możliwe urojenia i pisanie na nich tu na forum, w razie czego, gdy już przestanę brać leki, uprzedzę, że jest możliwość, iż zacznę się dziwnie zachowywać... :hyhy:
Te forum rzeczywiście jest na bardzo dobrym poziomie, czego bym nie wiedział, zaraz uzyskuję informację, w którymś z tematów, a jak nie ma nic na ten temat, wystarczy zapytać, a zaraz pojawiają się rzeczowe odpowiedzi.

p.s.
I nawiązując do tytułu tematu, trzeba mieć naprawdę ciekawą karmę, żeby przeżywać psychozę podczas odosobnienia. Intrygujące doznanie... :rotfl:
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Bry :14:
Qulithinoren pisze:Jeśli chodzi o możliwe urojenia i pisanie na nich tu na forum, w razie czego, gdy już przestanę brać leki, uprzedzę, że jest możliwość, iż zacznę się dziwnie zachowywać... :hyhy:
Z góry dzięki, to ważne.

Pozdrawiam
kunzang
.
dane :580:
Awatar użytkownika
Qulithinoren
Posty: 93
Rejestracja: czw paź 15, 2009 21:01
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Zen

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: Qulithinoren »

Jeżeli kiedyś, to najszybciej za dwa lata.
Mam uprzedzić Cię Kunzangu na pw?
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Bry :14:
Qulithinoren pisze:Mam uprzedzić Cię Kunzangu na pw?
Tak, poproszę.

Pozdrawiam
kunzang
.
dane :580:
Awatar użytkownika
MAXicho
Posty: 142
Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
Lokalizacja: Thorenn

Re: Schizofrenia a karma

Nieprzeczytany post autor: MAXicho »

Siemanko,
Qulithinoren pisze:W odpowiedzi na post Maksa:
Szczerze mówiąc, ja nadal mam trudności z przyznawaniem się do mojej choroby. Zresztą odradzają to nawet lekarze psychiatrzy, tłumacząc to tym, iż ludzie reagują strachem i niezrozumieniem na tę chorobę. Na szczęście mam paru bliskich przyjaciół, którym powiedziałem o mojej przypadłości(byłem trochę zmuszony, bo jakoś musiałem wytłumaczyć swoje zwiększone milczenie) i oni mnie nie opuścili. Chociaż jest parę osób, które się mnie przestraszyło podczas psychozy i już się nie odzywa. Trochę dziwne uczucie stracić znajomego z nie do końca swojej winy...
A skąd pomysł, że zawsze musisz? Otóż - nie musisz. :-) Chyba nigdy nie będzie tak, że każdy w każdym miejscu - nawet w naszej cywilizowanej Europie - może mówić o sobie w sposób otwarty. Rozmawiam ze znajomym gejem, Niemcem z małego miasta w Bawarii. Otóż sytuacja dokładnie takie sama, jak w średnim mieście w Polsce - do czasu aż się nie afiszujesz, jesteś akceptowany, ale jak zaczniesz chodzić z facetem pod rękę, nie dostaniesz po ryju, ale nie będzie Ci zbyt fajnie. Podczas gdy ktoś mi mówił o jego znajomym, pastorze-geju, z niemieckiej protestanckiej Północy (bodaj z Hamburga), który wyszedł za mą za swojego chłopaka i zamieszkał z nim na luterańskiej plebanii.

Ty ze swoja schizofrenią też nie musisz zawsze wyskakiwać. Jeśli masz przyjaciół - to super! Jeżeli ktoś odszedł - to trudno. Albo nie umiał sobie z Twoją sytuacją poradzić, albo nie wystarczyło mu siły / odwagi / mądrości, albo może nawet czasami skiepścił sprawę. Trudno. W mojej szkole kładzie się spory nacisk na pogląd - w takiej sytuacji najlepiej życzyć komuś takiemu wszystkiego najlepszego, pójść w swoją stronę i szczęśliwie żyć.
Qulithinoren pisze: Mam wścibskie pytanie, Maksie, skąd przypuszczenie, że ta osoba, o której pisałeś ma jakąś chorobę psychiczną? Może jest ona tylko ekscentryczna?
Ponieważ ów ktoś skarżył się na gonitwę myśli, a od wspólnych znajomych miałem informacje, że ma zdiagnozowaną lekka schizofrenię lub stan hiposchizofrenoidalny. Będziemy zresztą rozmawiać - ów ktoś prosił o rozmowę.

Co do medytacji, to im dłużej myślę o własnych potyczkach ze swoim umysłem, tym mocniej widzę, że trzeba otwierać w sobie pewne rzeczy powoli, ale mocno je ugruntowując. Zresztą w podobnym tonie pisała chyba szefowa szkoły "Zwykły Umysł", Charlotte Joko Beck, w jakiejś jej książce, którą przytrafiło mi się przeczytać.

Zanim zaczniesz kręcić piruety, najpierw mocno stań na nogi. Jak nie staniesz na nogach, w piruetach zerwiesz se ścięgna. :-) Taka moja rada - a teraz pędź pogadać z nauczycielem.

dobra, zaczynam uprawiać radosną twórczość... dobrej nocy!

Maks
ODPOWIEDZ

Wróć do „Buddyzm Zen”