bhakta czy możesz mi wytłumaczyć dlaczego w swoim podpisie używasz fragmentu tekstu - To, co jest znane jako nauka Buddy, nie jest nauką Buddy. - Sutra Diamentowa- to przypadek czy celowa manipulacja ? Jesteś inteligentnym człowiekiem więc chyba to drugie,niestety.Masz problem z wiarą że wpadłeś na pomysł nawracania buddystów by sprawdzić siłę ,,ducha świętego,,?
Nie bądź taki zaszczuty i nie dopatruj się u mnie zbrodniczych zamiarów, cytat z Sutry diamentowej wstawiłem, żeby zwrócić uwagę na jego znaczenie, bez żadnych dodatkowych celów. Więc wychodzi, że to przypadek, o ile powiedzenie, że to przypadek jest równoznaczne z zacytowaniem czegoś bez żadnych pobudek prócz zwrócenia uwagi na znaczenie cytatu.
Twoje wyobrażenia dobudowane na Twoich założeniach pomijam, i pozdrawiam.
Mnie zastanawia, jaki jest sens takiego nawoływania, że wszystkie religie prowadzą do wspólnego celu itp. Często odnoszę wrażenie, że ta cała zabawa w łączenie chrześcijaństwa z buddyzmem wynika z jakichś wewnętrznych frustracji chrześcijan, którym coś "piknęło", że buddyzm jest ok, ale jednak nie umieją puścić koncepcji Boga bądź są za bardzo przywiązani do tradycji.
Może zastanawiasz się za dużo, i zbyt jednostronnie? Zwróć uwagę na tendencyjność swojego posta, która zawiera się w pejoratywnym odcieniu słowa "zabawa", i (mówiąc językiem zen) stwarzaniu negatywnych odczuć u anonimowej i rozpuszczonej w ogólniku grupy, którą nazywasz tajemniczo "chrześcijanami, którym coś piknęło, że buddyzm jest ok". Także, mówiłeś w pierwszym zdaniu o WSZYSTKICH religiach, a potem gwałtownie okroiłeś tę pulę do chrześcijaństwa i buddyzmu, tworząc nieco niespójną wypowiedź.
Otóż, sensem takiego "nawoływania", (do którego to słowa również przypięte jest [popraw mnie, jeżeli nadinterpretowuje] dość negatywne znaczenie, implikujące pewne aktywne, wywierające presję, przekonywanie innych do swoich racji), czy raczej, luźniej powiedzmy, nawiązywanie rozmowy na ten temat tkwi, moim zdaniem, bardzo często dopatrywanie się jedności w zjawisku zwanym "religijnością" ludzką, posiadającym, w szerokim spektrum religii, podobne chwalone przymioty i cechy (miłość, równość, spokój ducha, pomaganie innym, etc), i podobne, a wręcz, pomijając rozróżnienia słowne, w wielu aspektach identyczne, nakładające się na siebie w warstwie np. praktyki jądra mistyczne, powodujące u licznych analityków, antropologów religii, czy po prostu badaczy takich tradycji i ich pism pewne skojarzające, homogenizujące myśli. Wielu podobnych badaczy czyni takie skojarzenia będąc usytuowanym w swojej rodzimej kulturze, co nie musi świadczyć z automatu o ich przywiązaniu do sztywnych koncepcji i kompilowaniu religii z punktu takiego przywiązania.
Chciałem tym komentarzem wykazać, jak świat i postawy ludzkie są różnorodne i jak należy podchodzić do swoich wrażeń, "zastanawiających" problematów, manifestowanych z wyraźną tendencją w jedną stronę.
Przytaczanie wypowiedzi Dalajlamy jest wg mnie bez sensu, gdyż często wypowiada się On bardzo "poprawnie politycznie", w duchu jedności, co jak zauważono już na tym forum - zakłamuje trochę idee buddyjskie.
Objawiłeś nam prawdę? O, czcigodny, miej świadomość jednostkowości, osobistości (czy jakby rzekł Huxley
sobistości) swoich poglądów, i cwanych gierek określających coś bezsensem. Myślę, że nie masz ani odpowiedniej wiedzy, ani odpowiedniego doświadczenia (sądząc po sposobie dyskutowania) by imputować podobnie jednoznaczne (w mojej retoryce określenie jednoznaczne jest synonimem słowa marne) wypowiedzi takiemu nauczycielowi duchowemu. Ja osobiście nie oskarżałbym właściwie żadnego "konkretnego" (tj. którego światopogląd wypływa z doświadczenia) buddysty o takie zakłamanie, nie powiedziałbym również że słowa mówiące o Jedności są nastawione na poprawność polityczną. Podobne słowa słyszy się od wielu innych oświeconych nauczycieli, nie tak "medialnych", jakbyś pewnie powiedział, jak Dalajlama. Swoją drogą, zapraszam na tegoroczny Woodstock, może będziesz miał okazję zadać pytanie o to osobiście Dalajlamie.
Ja, jak to ładnie ujął kolega "odnoszę często wrażenie", że "niektórzy" ludzie są zbyt małego intelektu by formułować spójne, merytoryczne i poprzedzone gruntownym rozpoznaniem i refleksją poglądy. Jakie to szczęście, że formułowanie poglądów nie jest niezbędne do szczęśliwego życia
Najzabawniejsza jest próba mieszania pojęć buddyjskich typu pustka, iluzja dualizmu itd z pojęciem Boga, ducha św. Nie wikłam się już czy się da czy nie - po prostu wygląda to dość komicznie i jest wg mnie zbędne. I to zawsze chrześcijanom zależy, żeby coś udowodnić buddystom, nie na odwrót.
I śmiejesz się do rozpuku, jak to czytasz, czy po prostu mówisz, że to "zabawne" by poniżyć ludzi stosujących podobne kompilacje? Jeżeli nie wikłasz się "już" czy to możliwe czy nie, to puść zupełnie temat, i powstrzymaj się od oceniania jego komizmu czy pragmatyczności bez kompletnej go znajomości, tylko na podstawie potocznych poglądów. "Zawsze", piękny kwantyfikator! Pozwól, że obalę go, spotkałem nie raz buddystów przywiązanych do buddyzmu, męczących chrześcijan cwaniakowaniem i niemerytorycznym prowadzeniem rozmowy opartym na aksjomacie bardziej wiary, niż doświadczenia (które nie prowadziło by do podobnych miałkich postaw). Właściwie sam to robisz, na przestrzeni tego posta, stosując wielokrotnie erystyczne chwyty, uznając mnie, jak sądze, automatycznie za chrześcijanina. Ja to po prostu sobie myślę, i chyba prościej nałożyć taki pogląd na różnorodność świata, że są różni głupi chrześcijanie i różni głupi buddyści. A przywiązanie do swoich koncepcji przez głupich ludzi jakiejkolwiek religii skutkuje marną i nasyconą egoizmem wymianą poglądów. Takim przydaje się mój podpis pod postem. Poza tym, pamiętaj; buddyzm wcale nie jest ok.
Później idę filozofii wieczystej przejął Leibniz, wreszcie smak "dzisiejszej zupy" perenializmu spreparował A.Huxley, który paradoksalnie pozwolił buddyzmowi wejść na zachodnia scenę ... ten nęcący aromat wysublimowany został dodatkowo przez D.T. Suzukiego, a T.Merton i inni przysiedli się później do tej samej michy.
Znów stronnicza argumentacja. Mam przynajmniej nadzieje, że zdajecie sobie sprawę ze swojego sposobu dyskutowania.
Po prostu język zenu odnosi się do innego obszaru w którym nie obowiązują aksjomaty oparte na ,,przywiązanym myśleniu"
Aczkolwiek można się również przywiązać do sposobu "nieprzywiązanego" myślenia. A wielu niedojrzałych rozmówców szafuje językiem zenu małpując go, bez doświadczenia, po mistrzach zenu, siejąc tylko zamieszanie w dyskusji. W rzeczowej i dążącej do wspólnego zrozumienia swoich osobistych dyskursów rozmowie istnieją aksjomaty, które należy ustalić, by taką rozmowę w ogóle przeprowadzić. Uporczywe pisanie z punktu zenu określiłbym jako trolling.
Moim zdaniem nie jest to wcale takie proste a czasami bywa bardzo trudne czy wręcz niewykonalne. Moim zdaniem, by rzeczywiście zrozumieć rozmówcę ,,funkcjonującego wewnątrz swojej tradycji", potrzebna jest nie tylko książkowa wiedza ale również (a może przede wszystkim) jakieś osobiste doświadczenie, jakiś własny, samoistny wgląd w to co stanowi istotę tej tradycji.
Uściślę, owe tłumaczenie i określanie swojej postawy rozumiem bardziej jako stały proces towarzyszący dyskusji, a nie pewien etap początkowy, którego wyczerpanie jest wstępem do podjęcia polemiki. Wiadomo, nikt nigdy nie zrozumie drugiego człowieka w stu procentach, także żaden człowiek nie jest robotem zaprogramowanym na wypowiadanie się językiem swoim tradycji, lecz żywą intelektualnie jednostką syntezującą różne terminologię stosownie do swojego zestawu znaczeń. Wszelkie zaś doświadczenia towarzyszące praktyce są, mimo np. ciekawie rozwiniętej retoryki zenu, niewyrażalne w słowach.
Tak więc ktoś może zaakceptować obszar dyskusji ale tylko w ramach odpowiadających mu aksjomatów które mniej lub bardziej milcząco ,,przemyca".
Cóż, określając jednak wzór rzeczowej polemiki chciałoby się, by rozmówca nie przemilczał niczego i tłumaczył każdy aksjomat, gdy zachodzi podejrzenie, że rozmówca go nie rozumie. Wszelkie niejawności, czy pośrednie albo tendencyjne udowadnianie włączam w obszar erystyki i tam pozostawiam. Uważam, że rzeczowa dyskusja jest możliwa między osobami, które po prostu nie są przywiązane do swoich poglądów i znają ich naturę. Taka atmosfera odpowiada swobodnej, i wzbogacającej wymianie myśli, jak to miało miejsce np w książce "Nieskończoność w jednej dłoni".
Pozdrawiam z sympatią