Cześć
Booker,
Ale czy 'stan arahata' oznacza tu to samo, co stan arahanta? (zn. osiągnięcie ciała-Wyzwolenia, to znaczy Nirvany, Vimukti)? To pierwsze.
no fajne pytania, ale wiesz, że Ci nie odpowiem.
Jak już wcześniej wspominałem, dla mnie to jak opisywanie jednej religii przez drugą, czyli np. kwestia tego czy Jezus był prorokiem (islam) czy mesjaszem (chrześcijaństwo)? Odpowiedź zależy od tego do jakich pism się spojrzy.
Drugie. Troche to nie jest dla mnie zrozumiałe, dlaczego w b.północnym osiągnięcie przez Arahanta Nirvany jest 'tymczasowe' - tak jakby oznaczało to osiągnięcie Nirvany, które to [osiągnięcie, tą Nirvanę] można by utracić (tak jak np. jakby to było osiągnięcie jakiejś światowej rzeczy).
W
Sutta-piṭace zachowanej w buddyzmie południowym jest taki fragment w którym
Buddha nazywa
jhānę nibbāną. Nie ma oczywiście na myśli tego, że
jhāny są ostatecznym celem, ale że są wygaszeniem czegoś.
Można by to, chyba, odnieść do nauk buddyzmu północnego.
Arhat poprzez swoje osiągnięcie wygasza coś, jednak czeka go dalsza droga i dalsze wygaszenie, aż do tego ostatecznego i pełnego zgodnie z naukami kolejnych pojazdów.
Czy może po prostu gdy mowa jest o Arahacie, to mowa jest jakimś innym stanie, niż ten który osiąga Arahant (w b.południowym) [??]
Osobiście uważam, że to by było całkiem użyteczne rozdzielenie. Studia komparatywne religii są bardzo ciekawe, jednak biorąc się za nie bez przygotowania obawiam się, że powstaje groch z kapustą. Bezpieczniej jest—moim zdaniem—utrzymywać religie rozdzielne i odnosić się do nich z szacunkiem. Natomiast, jak sam widzisz, obecnie trendy są odwrotne: albo miesza się wszystkie nauki ze sobą, albo odnosi się do innych z poczuciem wyższości i braku szacunku.
Pozdrawiam,
Piotrek